Gen. Bondaryk, czyli niebezpieczny pan od cyberbezpieczeństwa. Już nikogo nie dziwią jego powiązania, ani podejrzenia. A szkoda...

Fot. Aon.edu.pl
Fot. Aon.edu.pl

Raz złamane standardy nie odbudowują się samodzielnie. Jednokrotna zgoda na podeptanie zasad oznacza, że ponowna ich deprecjacja już nikogo nie dziwi. Za czasów rządów Donalda Tuska ten fatalny dla państwa mechanizm i zjawisko widać nawet w odniesieniu do bezpieczeństwa narodowego. Świetnie pokazuje to historia gen. Krzysztofa Bondaryka.

Gdy Bondaryk został szefem ABW pojawiły się głosy sprzeciwu i doniesienia o kontrowersjach, jakie wywoływała ta kandydatura. Jednak kolejne zaskakujące wiadomości nie zmieniły determinacji premiera Tuska, by to Bondaryk kierował największą i najważniejszą służbą specjalną w Polsce. Wydaje się, że i dziś jest zdeterminowany, by Bondaryk tkwił w systemie bezpieczeństwa narodowego Polski. Dziś już udało się wyciszyć emocje wokół Bondaryka. Tymczasem debata na jego temat powinna wciąż trwać. Wszak prowadzi on jeden z najważniejszych – ponoć – projektów związany z cyberbezpieczeństwem kraju.

To właśnie gen. Bondaryk stoi na czele powołanego niedawno Narodowego Centrum Kryptologii. Choć nie do końca wiadomo czym NCK ma się zajmować, władze tłumaczą, że to niezwykle ważna instytucja, a misja gen. Bondaryka jest misją kluczową m.in. dla potrzeb polskiego wojska. Chodzi m.in. o budowę bezpiecznych kanałów łączności.

W Polsce brakuje nowoczesnego systemu kryptologicznego. Jeśli uda się go zbudować zwiększymy bezpieczeństwo kraju. (…) Centrum ma przede wszystkim łączyć kompetencje oraz zasoby resortu obrony narodowej w obszarze kryptologii. (…) Modernizacja sił zbrojnych wymaga nowoczesnych rozwiązań, szczególnie urządzeń i systemów z zakresu zaawansowanych technologii informatycznych i kryptograficznych. Polskie tajemnice, zwłaszcza wojskowe, są zabezpieczone w różny sposób. Nadal jednak brakuje nowoczesnych i spójnych systemów zabezpieczeń, które byłyby w pełni pod kontrolą państwa

- tłumaczył Bondaryk w niedawnym wywiadzie zamieszczonym na portalu miesięcznika „Polska Zbrojna”.

Ten sam miesięcznik w jednym z ostatnich numerów wskazywał, że NCK będzie pełnić ważną rolę w nowoczesnej wojnie wywiadów. Jako dowód wskazano na komunikację Polski z naszą misją w Afganistanie. Miesięcznik wskazuje, że wykorzystywanie rosyjskich satelitów przy braku odpowiedniej osłony kryptograficznej stwarza zagrożenie podsłuchami ze strony Rosji.

O tym, że gen. Bondaryk zaczął kolejną ważną dla państwa misję przekonany jest polski rząd, MON, kadra dowódcza polskiego wojska oraz część ekspertów. Co jednak ciekawe, nikt dziś już nie pamięta o kontrowersjach, podejrzeniach i niepokojących związkach Bondaryka, które sprawiają, że i obecnie jest on człowiekiem niewiarygodnym w swojej misji.

To przecież gen. Krzysztof Bondaryk był podejrzany o związki z gangiem handlującym nielegalnie pozyskanymi danymi operatorów komórkowych, to on miał związki z wielkim biznesem, działał w realiach konfliktu interesów pobierając jako szef ABW pieniądze od jednego z polskich oligarchów. To on również miał pozyskać w sposób niezgodny z przepisami samochód służbowy. To również pod jego adresem formułowano podejrzenia, że może on pełnić podwójną rolę w rządzie.

Moim zdaniem Donald Tusk dostał Bondaryka od jednego z oligarchów jako wiano, które musiał przyjąć w zamian za poparcie w drodze po władzę

- mówił prof. Andrzej Zybertowicz portalowi wPolityce.pl.

Co więcej, to również Bondaryk od 1996 roku jest świadomy niebezpieczeństw wynikających z faktu, że polskie służby nie dokonały bilansu i analizy związków SB z KGB i innymi sowieckimi służbami. Szef ABW pozostawił po sobie raport na ten temat, w którym w 2013 roku mówił dokładnie to samo co w latach 90. To oznacza, że nic nie zrobił, by poprawić sytuację. A to z kolei dowodzi, że mimo świadomości zagrożenia nie podjął się polepszenia sytuacji polskiego bezpieczeństwa. To również gen. Krzysztof Bondaryk odegrał pewną rolę w aferze Marszałkowskiej, spotykając się z płk. Leszkiem Tobiaszem, który był uczestnikiem gry operacyjnej wymierzonej w komisję weryfikacyjną. Gen. Krzysztof Bondaryk wziął w ten sposób udział w politycznej akcji wymierzonej w praworządny organ państwowy, który – co warto zaznaczyć – odciął część powiązań Polski z czasami komuny, powiązań, które niepokoiły ponoć również Bondaryka.

Obecny szef NCK brał udział w akcji politycznej wymierzonej w legalny organ państwa, jakim była komisja weryfikacyjna, miał (a może ma) do dziś nierozpoznane związki z wielkim biznesem, prowadził działania budzące podejrzenia o łamanie przepisów, a na pewno stojące w sprzeczności z etyką zawodową oraz profesjonalnym gwarantowaniem Polsce bezpieczeństwa. Prowadził największą służbę specjalną będąc jednocześnie opłacanym przez człowieka, którego biznesy miał teoretycznie kontrolować, mając jednocześnie świadomość, że zaniedbania sprzed lat, a potem także jego, zagrażają Polsce.

Obecnie – jak twierdzą władze – gen. Bondaryk tę Polskę dalej zabezpiecza. Prowadzona przez niego instytucja ma pomóc ochronić Wojsko Polskie, służby specjalne itd. Znając doświadczenie zawodowe gen. Bondaryka oraz jego przywiązanie do transparentności działań można czuć niepokój. Szczególnie, że w tym obszarze, jakim zajmuje się obecnie Bondaryk, kluczową sprawą wydaje się wiarygodność i pewność, że wszyscy stoją po tej dobrej stronie. O tym, co może się zdarzyć, gdy jest inaczej przekonała się boleśnie Gruzja, gdy okazało się, że Rosjanie byli w stanie uziemić – dzięki otrzymanym od producentów kodom – gruzińskie drony w czasie wojny w 2008 roku.

Czy można mieć dziś pewność, że technologia wytwarzana w NCK za publicznie pieniądze pozostanie w gestii państwa? Kto daję dziś te gwarancje? Gen. Bondaryk, więc sprawa nie budzi optymizmu...

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.