Nagonka na Antoniego Macierewicza oraz kampania kłamstw dotyczących jednego z najważniejszych sukcesów śp. Lecha Kaczyńskiego oraz rząd PiS-u, czyli likwidacji WSI, przechodzi w nowy etap. Sprawa likwidacji Służb od początku budziła niepokój, wściekłość i chęć zemsty ludzi związanych z WSI. Dziś zdaje się, że to właśnie oni przejęli stery polskiej debaty publicznej.
W ostatnich dniach widać coraz lepiej, że ataki na Antoniego Macierewicza są nie tylko epizodem w przemyśle przykrywkowym. Kłamliwe teksty, przekraczanie kolejnych granic podłości, wykorzystywanie zmarłych do uwiarygadniania przez „GW” kłamstw dot. działań Macierewicza, otwarte współdziałanie dziennikarzy i ludzi WSI – to wszystko pokazuje, że ws. likwidacji służb dzieje się coś poważniejszego.
Być może temat dotyczący WSI i ich rozwiązania stanie się jednym z najważniejszych spraw nagłaśnianych przez media w najbliższych miesiącach. Ludzie organizujący nagonkę na Macierewicza zapewne liczą że mówienie o tej sprawie osłabi PiS, pozwoli prowadzić nagonkę na partię opozycyjną i zepchnąć ją do narożnika. Ma to pozwolić, by w opinii publicznej PiS został „przyklejony” na stałe do zmyślonych nieprawidłowości Macierewicza (być może smoleńskie śledztwo Polaków już nie przeraża i nie odstręcza od PiS-u).
Jak wielkie są nadzieje związane z tematem weryfikacji świadczą historie dwóch głośnych publikacji. Po tekstach tygodnika „Wprost” oraz ostatnio „Gazety Wyborczej” fala ataków na Macierewicza wzmogła. Jak się jednak okazało zupełnie bezzasadnie. Publikacja „Wprostu”, dotycząca tłumaczenia raportu WSI, już dawno okazała się kłamliwa. Dziennikarze dali się wykorzystać, albo współdziałali w tej sprawie, do kłamliwego politycznego ataku. Jeszcze dalej poszła „Wyborcza”, która kampanię nagonki na wiceprezesa PiS starała się podeprzeć autorytetem i nazwiskiem tragicznie zmarłego posła PiS Zbigniewa Wassermanna. Wydaje się jednak, że znów mamy do czynienia z kolejnym tak samo nieprawdziwym tekstem. Urzędnicy współpracujący ze śp. ministrem Wassermannem przyznają, że nie słyszeli o audycie, jaki miał stworzyć minister-koordynator, a sama „GW” nie wyjaśnia w jakich okolicznościach miał powstać ten dokument. Wydaje się, że „Wyborcza” mogła więc przekroczyć kolejną granicę niegodziwości, podpierając się w swojej politycznej akcji nazwiskiem tragicznie zmarłego posła. Zmarłego w okolicznościach, których do dziś – m.in. przez postawę „Wyborczej” - nie znamy.
Paweł Wroński w „Wyborczej” wyjaśniając, dlaczego jego gazeta zdecydowała się na publikację ostatniego tekstu zdradza zdaje się cały plan, kryjący się za powrotem do „zbrodni Macierewicza”.
Leży (publikacja „GW” - red.) w interesie tych, którzy niedługo będą się zastanawiać, czy głosować na byłego premiera Kaczyńskiego i byłego wiceministra obrony oraz szefa SKW Macierewicza
- wyjaśnia Wroński.
I to zdaje się jest najlepsze podsumowanie całej akcji, jaką wokół Antoniego Macierewicza i PiSu montują byłe i obecne służby oraz osoby związane z WSI, które znalazły ważne miejsce w Polsce po 2007 roku.
W imię walki o kolejną kadencję Tuska WSI, media i część polityków sprzymierzyli się przeciwko jedynej liczącej się partii opozycyjnej. Z jednej strony tego sporu mamy tych, którzy walczą o dobre imię WSI (służby odpowiedzialnej m.in. za nielegalny handel bronią, mafię paliwową, inwigilację polityków itd), a z drugiej posła, który tę formację zlikwidował.
Należy sądzić, że wybór przed jakim Polaków stawiają media powinien być prosty. I byłby, gdyby stroną tego wyboru nie były również skarłowaciałe media i ich pracownicy, którzy najmują się do kłamliwych antypaństwowych nagonek.
Skoro „Gazeta Wyborcza” tak chętnie przytacza opinie zmarłych nie tak dawno polityków, którzy zajmowali się służbami to zamiast wymyślać, co mówił i robił śp. Zbigniew Wassermann mogłaby przytoczyć inną opinię, polityka znającego się na służbach. Ciekawe co wobec aktualnej kampanii absurdów i oszczerstw związanych z likwidacją WSI miałby do powiedzenia Konstanty Miodowicz, jeden z najważniejszych ludzi zajmujących się z ramienia PO służbami. Zamiast jednak gdybać można przytoczyć.
Służby te (WSI - red.) są spenetrowane przez różnej maści obce wywiady. Profesjonalizm znacznej części kadry jest wątpliwy. Wysocy oficerowie mają nawyki i mentalność z poprzedniej epoki, gdy wojskowe służby były kontyngentem pomocniczym dla radzieckiego GRU i III Zarządu KGB. Ludzie tacy jak generał Dukaczewski powinni straszyć w rezerwatach postkomunizmu
- tak polityk PO, zmarły kilka miesięcy temu Konstanty Miodowicz mówił Michałowi Majewskiemu, pracującemu obecnie we „Wprost”.
Jedno trzeba przyznać red. Wrońskiemu - rzeczywiście w najbliższym czasie Polacy będą decydować, czy wolą partię walczącą z silnymi grupami interesów, w tym przestępczymi, chowającymi się również w wielu miejscach struktury państwa, partię, która stawia sprawę dobra i zła, patriotyzmu i zdrady w sposób klarowny i jasny, czy też wybiorą inną opcję, opcję niszczącą rozeznanie dobra i zła, nazywającą zdrajców bohaterami, a ludzi służących państwu przestępcami, pozwalającą na pasożytnicze praktyki żerujące na państwie, pozwalającą na istnienie w samym centrum decyzyjnym państwa ludzi z grup podwyższonego ryzyka.
Na szczęście wybór należy do Polaków, a nie do polskojęzycznych mediów. Można więc mieć nadzieje. Media już natomiast wybrały. Im Polska oparta na wartościach, Polacy dobrze rozeznający dobro i zło, zdrowe państwo zdaje się nie są potrzebne. Aby zrozumieć, jak wielka jest ich determinacja, jak wielkie są ich interesy wystarczy przeczytać jak wyglądają przepływy finansowe między rządem, a tymi mediami, a także jakie mają korzenie gwiazdy mediów polskojęzycznych.
Główne media w Polsce nie są polskie, są polskojęzyczne. A takie nie potrzebują Polski, potrzebują kraju polskojęzycznego...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/184344-niegodziwosc-w-natarciu-ponad-rok-przed-wyborami-srodowisko-bylych-wsi-w-sposob-jawny-prowadzi-gre-modelujac-debate-publiczna-co-bedzie-dalej