Nie może być zgody na dyktat tchórzostwa, czyli dlaczego należy bronić prof. Rońdy. "Ta krytyka kompromituje krytykujących"

Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

Zaktywizowało się środowisko akademickich tuzów. Niczym klakierzy na dźwięk medialnego gongu, ludzie świata nauki znów zaczęli utyskiwać i krytykować działalność naukowców pracujących nad wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej. Komisje, ludzie z tytułami poddali krytyce tych, którzy postanowili swoją wiedzę wykorzystać w sprawie smoleńskiej. Chór oburzonych tym razem skupił się na prof. Jacku Rońdzie.

Zapewne ludzie utyskujący nad "występkami" Rońdy i innych "naukowców smoleńskich" nie są w stanie dostrzec własnej śmieszności, żenującego wydźwięku ich działalności oraz groteski, w jaką dali się zapędzić. A jest co dostrzegać. Moralne wzburzenie świata nauki może budzić jedynie śmiech.

Okazuje się bowiem, że ci ludzie nie widzą prawdziwych problemów. Sprawa moralnego oczyszczenia Polski z agentów, ludzi upadłych, budowniczych totalitarnego systemu z PRL nie istnieje. Sprawa coraz silniejszej presji nieludzkich ideologii gender, feminizmu, eksperymentów niszczących społeczeństwo nie istnieje. Sprawa zupełnego upadku poziomu nauczania na polskich uczelniach nie istnieje. Nawet niemal panosząca się praktyka plagiatowa, która niszczy naukę, nie budzi emocji wśród tych, którzy powinni strzec etyki i moralności w polskiej nauki. Jedyne, co podnosi poziom adrenaliny, to zaangażowanie naukowców, to, że szukają przyczyn tragedii smoleńskiej.

I takim właśnie należy dołożyć, dokuczyć, wyrzucić z pracy, czy chociaż utrudnić do granic możliwości działalność. Od miesięcy widać natężenie takich działań. Cel jest jeden - zniechęcić do pracy. I ten cel, zgodny z życzeniami i interesami władzy, realizowany jest nawet z pogwałceniem zupełnie podstawowych zasad rozumowania. Prof. Rońda stał się obiektem krytyki, która kompromituje krytykujących.

Nieetyczne i naganne jest publiczne zajmowanie stanowiska i wydawanie sądów odwołujących się do wiedzy naukowej, przez osoby z tytułami profesorskimi, w której nie są specjalistami

- tak mówi prof. Zoll, szef komisji etyki PAN, który dołączył do grona krytyków Rońdy.

Co ciekawe w tym samym dniu, w którym PAN przyjęła swoje oświadczenie, prof. Zoll w "Gazecie Wyborczej" opowiadał o moralności działania Antoniego Macierewicza, podziałach, jakie tworzy się w Polsce oraz o tym, z jakimi naukowcami warto rozmawiać o Smoleńsku, a z jakimi nie warto.

Jak widać Zollowi nie przeszkadza fakt, że nie zna się na tym, o czym mówi. On nie musi się trzymać wytycznych PAN, pod którymi się podpisał. On wie, że w tej sprawie można działać inaczej. Jest zgoda.

Podobny brak logiki widać było w działaniu AGH. Tamtejsza komisja etyki przyznała, że prof. Rońda przekroczył normy działania. Naukowiec został zawieszony, a komisja etyki przyznała, że profesor nie może wykorzystywać prestiżu swojej uczelni w czasie pracy naukowej nie związanej z uczelnią. Komisja przyjęła więc zasadę, że naukowiec działający poza uczelnią powinien się odcinać od swojej uczelni. Jednocześnie jednak AGH uznała, że prof. Rońda może zostać ukarany na uczelni za to, co mówił i robił poza uczelnią.

Z jednej strony więc uczelnia chce rozgraniczenia działalności swoich pracowników, z drugiej - przenosi odpowiedzialność za działalność w jednym obszarze na drugi. To znów zaskakujący sposób rozumowania.

Na sprawę Rońdy zareagował również prezes PAN prof. Michał Kleiber.

Naukowcy powinni być świadomi konsekwencji, nawet bez tego fatalnego przypadku. To jest prawidłowy sygnał. Środowisko naukowców ma problem z etyką zawodu

- mówił w TVP Info.

Czy swoje słowa odnosi na siebie? Zdaje się, że nie. Zapomniał, że on sam również powinien być świadom konsekwencji swoich czynów i słów, np. w sprawie debaty smoleńskiej, którą proponował. On wycofał się ze swojej propozycji i korzystając z możliwości uciekł przed odpowiedzialnością za prowadzenie rzetelnej naukowej debaty o tragedii smoleńskiej.

Środowisko naukowe ma problem z naukowcami smoleńskimi. Jednak inny niż próbuje się wmówić opinii publicznej. Smoleńscy naukowcy budzą i muszą budzić wyrzuty sumienia innych akademików. Ci, którzy dziś najgłośniej lamentują, grzeszą hipokryzją i brakiem logiki.

Wypowiedź prof. Jacka Rońdy w TVP, blefy medialne, czy aktywność profesora można oceniać różnie. Można, a często należy, mieć uwagi krytyczne dotyczące jego wystąpień medialnych. Jednak nie ma dziś wątpliwości, że w sprawie jego sporu z AGH i światem nauki trzeba stanąć po jego stronie. Bowiem nie może być zgody na dyktat tchórzostwa w życiu publicznym. Sprawa Rońdy jest tak istotna, ponieważ zgoda na jego ukaranie i wyrzucenie z uczelni otworzy drogę do rozprawienia się z każdym naukowcem, który będzie chciał się zajmować sprawą Smoleńska.

Tymczasem świat nauki, państwo, politycy powinny stać murem za tymi, którzy podjęli decyzję, by badać, szukać i drążyć sprawę smoleńską. I to nawet jeśli ci naukowcy popełnią błędy w czasie swojej prac (takich błędów jednak na razie nikt nie wykazał). Państwo i akademiccy decydenci powinni wspierać takie osoby. Jednak dziś środowisko polityków, władz i świat nauki zdominowane są przez ludzi tresowanych przez III RP. Decyzje i odpowiedzialność instytucjonalną za Polskę przejęły twory tresury, jaką w Polsce prowadzą media i silne grupy interesu. Ich projekty obliczone są na formowanie ludzi niezdolnych do opierania się presji choćby medialnej, ludzi, którzy na dźwięk tego czy innego medium uginają nogi i posłusznie podejmują decyzje. Decyzje zgodne z życzeniem salonu III RP.

Współczesna polska forma państwowa promuje tchórzostwo, małość i dyspozycyjność wobec mediów. One mają de facto podejmować decyzje o sprawach, na których im zależy. Medialne nagonki mają dawać efekty. Niestety po tragedii smoleńskiej ludzie podatni na naciski medialne, twory tresury ostatnich lat przejęły niemal pełną odpowiedzialność za polskie państwo. I sprawują swoją władzę zgodnie z dyspozycjami.

Tragedią Polski i Polaków jest fakt, że kraj stojący przed ogromnymi wyzwaniami i problemami ma takie elity. Elity, które nie mają dość odwagi, by w imię obrony polskich interesów, sprzeciwić się dyktatowi gazety czy telewizji. Takie elity nie są w stanie rozwiązać żadnego poważnego problemu Polski...

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.