Tchórze w natarciu. Kilka słów o doświadczeniu i dokonaniach Macieja "Bożyszcze" Laska. "Słowem katastrofa"

Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Od czasu publikacji tekstu Agnieszki Kublik Maciej Lasek tonem nieznoszącym sprzeciwu powtarza tezy, że obecnie debata z ekspertami współpracującymi z zespołem parlamentarnym badającym przyczyny katastrofy smoleńskiej nie ma sensu. Skrajnie zmanipulowany tekst "GW" staje się narzędziem i dźwignią do zablokowania debaty ekspertów, która pozwoliłaby skonfrontować tezy oficjalnego przekazu oraz wyniki badań niezależnych od władzy naukowców. Maciej Lasek nie ustaje w wysiłkach, żeby plany zwołania takiej debaty zniweczyć. Maciej Lasek w swojej narracji przypomina podwórkowego zawadiakę, który zaczepia innych, wiedząc, że sam jest chroniony przez osiedlowego bandytę. Zarówno ten zawadiaka, jak i Lasek, zachowują się jak zwykli tchórze.

Maciej Lasek jest tchórzem, atakując naukowców, których zeznania stały się przedmiotem kłamliwej debaty publicznej. Bowiem zeznań Macieja Laska oraz jego ekspertów i członków komisji nie poznamy. Nie dowiemy się, co eksperci rządowi mają do powiedzenia śledczym, czym mogą się oni pochwalić. Prokuratura nie może ujawnić zeznań Laska i innych, ponieważ takich zeznań nie ma. Nie ma ich, bowiem prawo lotnicze zmienione już po katastrofie smoleńskiej zabrania przesłuchiwania członków komisji, badającej wypadek lotniczy. Lasek wierzga więc w mediach i atakuje, wiedząc, że sam jest chroniony przez swoich rządowych mocodawców.

Jednak ta ochrona na razie nie dotyczy działalności mediów. Warto więc na chwilę pochylić się nad dokonaniami i dorobkiem Macieja Laska, który w Polsce przedstawiany jest jako jedyny i najważniejszy autorytet w dziedzinie badania katastrof lotniczych.

Maciej Lasek (rocznik 1967) jest polskim inżynierem, specjalizuje się w mechanice lotu. Na stronie internetowej PKBWL czytamy, że specjalizuje się w: "szybowcach i samolotach - wyszkoleniu, eksploatacji, konstrukcjach lotniczych". W 1992 roku ukończył studia na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej w specjalności budowa płatowców. W serwisie poświęconym polskiej nauce czytamy, że rozprawę doktorską Lasek pisał pt.: "Wpływ interferencji aerodynamicznej na ruch zrzucanych z samolotu zasobników". Obronił ją na WAT, w 2002 roku. Media podawały, że Maciej Lasek jest aktywnym pilotem oraz ukończył kursy badania dużych katastrof lotniczych oraz zarządzania badaniem takich wypadków. Szkolenia takie miał odbyć w USA i Singapurze. Maciej Lasek jest również autorem publikacji z dziedzina lotnictwa. Od 2002 roku jest pracownikiem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Od lutego 2012 roku jest jej przewodniczącym.

Tyle opisu formalnych uprawnień i wykształcenia Macieja Laska. Ono daje podstawy, by Maciej Lasek zajmował się badaniem katastrof lotniczych, jako jeden z członków komisji badającej wypadki lotnicze. Jednak jest to znacznie za mało, by traktować Laska, jako bożyszcze, człowieka, który posiadł w dziedzinie śledztw całą wiedzę. Jest to oczywiste również, gdy weźmie się pod uwagę jego doświadczenie.

Ostatnie katastrofy lotnicze, jakie miały miejsce w Polsce, które można w jakikolwiek sposób porównywać z tragedią smoleńską, to katastrofa CASY oraz Iła Tadeusza Kościuszko. Sęk w tym, że Maciej Lasek nie zajmował się badaniem wypadku w Mirosławcu - jego nazwisko nie widnieje pod raportem nt. katastrofy CASY. Lasek brał udział jedynie, jako biegły w tym postępowaniu. Z kolei, gdy w Lesie Kabackim doszło do katastrofy Iła-62 w 1987 roku Maciej Lasek miał... 20 lat. W to postępowanie również nie mógł się więc angażować.

Na szczęście w Polsce przez ostatnie lata nie było żadnej katastrofy ze skutkiem śmiertelnym w cywilnym lotnictwie transportowym

mówił swego czasu Lasek, tłumacząc, dlaczego nie ma doświadczenia w badaniu dużych katastrof lotniczych. Rzeczywiście faktem jest, że takiego doświadczenia Maciej Lasek nie ma. Nie miał jak takiego doświadczenia nabyć.

Czym się zatem Maciej Lasek zajmuje? W mediach można przeczytać, że Maciej Lasek wziął udział w badaniach około 120 wypadków i incydentów lotniczych. Gdy przejrzy się szczegóły archiwum dot. pracy PKBWL, liczba ta jednak nie poraża.

Po wpisaniu w wyszukiwarkę PKBWL hasło Lasek pojawia się wiele rekordów prowadzących do "Rejestru zdarzeń lotniczych", w których pada nazwisko Macieja Laska. Jednak większość z nich to sprawy zupełnie błahe, dotyczące mało wymagających "incydentów lotniczych". Komisja zajmuje się każdym lądowaniem awaryjnym, każdym nietypowym zachowaniem w ruchu lotniczym.

I na badaniu takich spraw, dotyczących m.in. "nieprawidłowego montażu i regulacji czujnika sygnalizatora położenia podwozia przedniego", zderzeń samolotów i śmigłowców z ptakami, "usterki przełączników czujników slotów SLAT SENSOR SWITCHES", zderzenia samolotów w czasie kołowania, wypadku spadochroniarza ("Przyczyną incydentu był błąd w technice lądowania, polegający na nieodpowiednim ustawieniu nóg, co spowodowało nierównomierne obciążenie stóp podczas przyziemienia i doznanie przez ucznia-skoczka lekkich obrażeń ciała"), wypadków motolotni, szkoli się Maciej Lasek i jego eksperci.

Jak informowały media, najbardziej skomplikowanym incydentem lotniczym, z jakim miał do czynienia ekspert Lasek, był incydent z 2005 roku, gdy w Boeingu 757 podczas startu uległy uszkodzeniu turbiny. Pilot zauważył awarię i bezpiecznie zatrzymał samolot. W żadnym incydencie, czy wypadku, który badał Maciej Lasek nie było ofiar śmiertelnych, a maszyny często nie ulegały żadnym zniszczeniom.

Widząc doświadczenie Macieja Laska, biorąc pod uwagę, że nie brał on udziału w wyjaśnianiu katastrofy CASY, należy stwierdzić, że Maciej Lasek przystępując do badania katastrofy smoleńskiej był amatorem. Tragedia smoleńska była pierwszym poważnym zadaniem, z jakim Lasek się miał zmierzyć. To tłumaczy, dlaczego sprawa smoleńska wyjaśniana jest w taki sposób.

Oddajmy na chwilę głos Andrzejowi Semeretowi.

Brakuje nam końcowej dokumentacji medycznej, dokumentów związanych z lotniskiem i personelem, wraku samolotu i rejestratorów pokładowych. (...) Prokuratorzy chcieliby mieć wrak do swojej dyspozycji, ponieważ - po pierwsze - jest to własność państwa i - po drugie - ważny dowód rzeczowy. W każdym razie będziemy dążyć do tego, aby wrak został zwrócony Polsce przed zakończeniem śledztwa

- mówił 9 września Andrzej Seremet w Rosji.

Wypowiedź Andrzeja Semerta w kontekście działań i wypowiedzi Macieja Laska budzi zdziwienie. Czy oznacza ona, że Maciej Lasek "wyjaśnił" katastrofę smoleńską bez "końcowej dokumentacji medycznej, dokumentów związanych z lotniskiem i personelem, wraku samolotu i rejestratorów pokładowych"? A może dla polskiej prokuratury działania Laska nie są wiarygodne? I nic dziwnego, bowiem nawet w ustach ludzi władzy dokonania Macieja Laska budzą coraz więcej wątpliwości.

Oddajmy na chwilę głos Edmundowi Klichowi, byłemu polskiemu akredytowanemu.

Ja uważam, że wcześniej, kiedy ja sygnalizowałem, że Rosjanie naruszają załącznik 13, nie dopuszczając nas do pewnych informacji i wtedy trzeba było nagłośnić na forum międzynarodowym, że Rosjanie do czegoś się zobowiązali, a tego nie przestrzegali i tego nie było.
(...)
Odpowiedzialność za katastrofę spoczywa i po stronie polskiej, i po stronie rosyjskiej. Więcej po stronie polskiej jest niedociągnięć i tak jak mówiłem, to procentowo można dzielić równo - 70 na 30, 80 na 20-kilka. Natomiast projekt raportu MAK-u i później raport MAK-u całkowite neguje jakąkolwiek odpowiedzialność strony rosyjskiej. W projekcie naszym, komisji Millera, już ta odpowiedzialność się pokazuje.
(...)
Myślę, że w tych 90 proc. komisja Millera wykonała swoje zadanie. Ja bym bardziej podkreślił ten problem odpowiedzialności Rosjan i tego bałaganu na wieży, co nie zostało tak mocno uwypuklone.
(...)
Ja o sprawie badania wraku wypowiedziałem się już w książce "Moja czarna skrzynka" i tam jest opisana ta cała procedura. Badanie wraku to nie jest badanie kilka godzin. Badanie wraku prowadzi się wiele tygodni i tu myślę, że komisja ministra Millera, jeśli miała jakiekolwiek wątpliwości, powinna się udać do Smoleńska i tam to badanie przeprowadzić...
(...)
O ile wiem, nikt nie był z komisji ministra Millera w Smoleńsku po naszym wyjeździe do Moskwy. Problem jest w tym, że dostępność do tych materiałów... A szczególnie jak pojawiły się te teorie zamachowe, wybuchowe, to wtedy trzeba było szczegółowiej przebadać ten wrak, żeby mieć materiały, argumenty do dyskusji

- mówił Klich, zaznaczając, że można mówić o "grzechu zaniechania" komisji Millera, czyli również Laska.

I na koniec przytoczmy słowa samego Macieja Laska z konferencji „Mechanika w lotnictwie”, organizowanej w maju 2012 roku dla zamkniętego grona lotników.

Zadaniem Komisji Millera było jedynie ustalenie przyczyn katastrofy, a nie badanie skutków. Dlatego Komisja skupiła się wyłącznie na okresie do uderzenia samolotu w brzozę.

Trajektorii lotu nie można było ustalić na podstawie samych zapisów z czarnych skrzynek. Zapisy te pozwalały jedynie na ustalenie zmian położenia samolotu. Dysponując taką „względna trajektorią” Komisja dopasowała ją do mapy terenu i na tej podstawie ustaliła ostateczną „bezwzględną” trajektorię. Podczas dopasowywania do terenu kierowano się również śladami jakie samolot pozostawił w koronach drzew.

(...)

Ze względu na cel przyjęty przez Komisję uznała ona, że jej praca nie wymaga badania miejsca katastrofy, ani badania wraku. Do ustalenia przyczyn wystarczyło badanie trajektorii lotu do zderzenia z brzozą. Mimo to Komisja oglądała szczątki samolotu i wykonała szereg zdjęć zarówno wraku samolotu jak i terenu katastrofy.

Komisja uznała jednak, że lepsze jakościowo są zdjęcia pana Sergiusza Amielina mieszkającego w Smoleńsku i wykorzystała w raporcie szereg zdjęć wykonanych przez niego

- mówił Maciej Lasek.

Słowa Andrzeja Seremeta, Edmunda Klicha i Macieja Laska pokazują dobitnie kompromitację komisji Millera oraz Laska. Trzech bardzo ważnych dla sprawy smoleńskiej ludzi przyznaje, że działania polskiej strony są naznaczone gigantyczną dozą kompromitacji oraz niedopatrzeń i błędów.

Maciej Lasek ma zadatki, by być uczniem, by pracować jako jeden z wielu ekspertów nad wyjaśnianiem katastrof lotniczych i pod okiem bardziej doświadczonych szkolić się i udoskonalać. Jednak daleko mu do wszystkowiedzącego mentora, który poucza i "upupia" innych.

Gdy Maciej Lasek twierdzi, że nie ma sensu rozmawiać ws. smoleńskiej z ekspertami parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej, warto się zastanowić, kto to mówi i jakie ma doświadczenia oraz dokonania.

Czy z panem Laskiem warto rozmawiać? To teza jeszcze bardziej wątpliwa niż to, co on sam ostatnio wygaduje...

 

 

--------------------------------------------------------------------

---------------------------------------------------------------------

Kup książkę wSklepiku.pl!

"Zachowujmy się jak ludzie wolni: Janusz Kurtyka we wspomnieniach bliskich"

autor:Łukasz Wiater


Zachowujmy się jak ludzie wolni: Janusz Kurtyka we wspomnieniach bliskich

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych