Pomnik "Czterech śpiących" stanął na szczątkach polskich bohaterów. Oni poznali prawdę o sowieckim braterstwie. Nas wciąż karmi się sowieckim kłamstwem

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Peerelowska propaganda podszyta była od początku kłamstwem, obliczonym na tuszowanie zbrodniczego charakteru sowieckiego zniewolenia. PRL od kłamstwa się zaczął, w kłamstwie trwał i kłamstwem się skończył. Ciąg kłamstw zaczynający się od sugestii, że PKWN była zaczątkiem Polski, trwający do 1989 roku, i kończący się układami okrągłostołowymi, buduje ciągłość między rzeczywistością III RP i latami sowieckiej dominacji. Na samą wzmiankę o tej ciągłości współczesny salon wyje z oburzenia. Jednak sprawa pomnika Braterstwa Broni dobitnie pokazuje, że z taką ciągłością mamy miejsce. Ośrodki hodujące tę ciągłość wciąż są mocne, głośne i mają możliwości paraliżowania decyzji i procesów naprawczych.

Pomnik "Polsko Radzieckiego Braterstwa Broni" może - i powinien w społecznej świadomości - być symbolem PRL-owskiego kłamstwa. I świadczy o tym dobitnie okolica, w której ten pomnik się znajduje, i jej historia. Ona zaświadcza, jak zbrodnicza była natura sowieckiego "braterstwa".

Armia Czerwona do linii Wisły dotarła jeszcze w 1944 roku. Warszawę podbiła dopiero w styczniu 1945 roku. Przez te miesiące czekano, aż Niemcy zamordują mieszkańców stolicy i zburzą miasto. Sowieccy żołnierze nie ruszyli na pomoc Polakom walczącym z tym samym co ZSRS wrogiem, Polakom, których rząd był oficjalnym sprzymierzeńcem aliantów w II wojnie światowej. Sowieci stali i patrzyli. Wkroczyli do miasta wypalonego, zburzonego i wymordowanego.

Jednak myli się ten, kto sądzi, że Związek Sowiecki przez tyle miesięcy czekał bezczynnie. O, nie. Sowieccy zbrodniarze nie próżnowali. Na warszawskiej Pradze budowano i szykowano istne piekło polskim bohaterom. Jeszcze w czasie trwania Powstania Warszawskiego NKWD i UB organizowało swoje katownie, do których spędzano żołnierzy walczących o wolną Polskę. Na warszawskiej Pradze takich miejsc było multum. Praga płynęła krwią polskich bohaterów. W takich miejscach, jak ubeckie i NKWDowskie katownie przy Cyryla i Metodego, Sierakowskiego, w budynku PKP, w budynku liceum Władysław IV, przy Namysłowskiej, 11 listopada, Jagiellońskiej czy w Rembertowie, ujawniało się prawdziwe polsko-radzieckie braterstwo.

Polscy patrioci walczący o Wolną i Niepodległości sowieckie braterstwo poznawali w czasie bicia, wyrywania paznokci, katowania, wielu wymyślnych tortur, jakie stosowano na Polakach. Niektórych braterstwo sowieckie doprowadzało do wyroku śmierci i egzekucji, inni wysyłani byli na Sybir, jeszcze inni wychodzili zniszczeni z więzień - i natychmiast dostawali się w oko bezpieczniackiego cyklonu. W czasie, gdy Powstanie Warszawskie walczyło z jednym okupantem, drugi formował kolejną zbrodniczą machinę, obliczoną na wyniszczenie polskiego narodu.

W obliczu prawdy o działaniach sowieckich wojsk idea budowy pomnika "Braterstwa Broni" wygląda jak policzek wymierzony w Polaków. I taka była intencja jego budowy. On miał zakrzyczeć siłą prawdę o charakterze obecności sowieckiej w Polsce. Kłamstwo o braterstwie było wbijane kolbą karabinu do polskich głów. "Czterech śpiących" - pomnik sowieckiej dumy i siły - stanął na szczątkach bohaterów Polski, którzy z rąk sowietów zginęli.

Dziś to kłamstwo o naturze sowieckiej wciąż jest silne. Fakt, że spór o usunięcie pomnika i zastąpienie go monumentem Witolda Pileckiego budzi opór - otwarty, deklaratywny i praktyczny - świadczy o tym dobitnie. Siła niechęci wobec Pileckiego na miejscu pomnika dla sowieckich okupantów pokazuje, że Polska nie ma do dziś polskich elit, które są w stanie skutecznie działać na rzecz polskich interesów narodowych. Sowieckie kłamstwo wciąż ma dużo obrońców.

Jednak pomnikowe spory mają swoją siłę i w innym zjawisku. Walka o pomnik "Braterstwa Broni" to symbol walki o przyszłe elity w Polsce, o młodzież.

Gdy za pięć lat (jeśli do tego w ogóle dojdzie) uruchomiona zostanie już II linia metra, na warszawskiej Pradze stanie pomnik, który zapewne będzie odwiedzany przez tłumy - również młodzieży. Dziś decydujemy, jaki będzie to pomnik - czy będzie to pomnik Pileckiego, czy pomnik sowieckich żołnierzy. Jeśli zwycięży ta druga opcja, a agentura sowieckiego wpływu okaże się silniejsza, w przyszłości Polacy odwiedzający Pragę będą widzieli nowy błyszczący pomnik (właśnie zakończyła się bowiem renowacja). A na tym pomniku będą widniały nowe, świeże napisy:

Chwała bohaterom Armii Radzieckiej, towarzyszom broni, którzy oddali swe życie za wolność i niepodległość narodu polskiego Pomnik ten wznieśli mieszkańcy Warszawy 1945.

Wbrew temu, co mówią obrońcy pomnika, ten napis i sam monument nie będzie świadczył jedynie o historycznej rzeczywistości, nie będzie przypominał o historii miasta. Będzie oddziaływał tak samo, jak nowy monument, stawiany w najbliższych latach.

Odbudowany pomnik Braterstwa Broni będzie działał na ludzi go odwiedzających tak samo, jak nowy pomnik ku czci żołnierzy sowieckich. On będzie elementem kształtującym świadomość obywateli. Zapewne część odwiedzających go Polaków nie zainteresuje się tym napisem, nie przejmie się faktem, że Warszawa w 2015 (czy kiedy on stanie) hołduje żołnierzom sowieckim. Nie dowie się jak było naprawdę.

Jednak niektórzy dowiedzą się prawdy o praskiej działalności ZSRS. Zapewne dowiedzą się tego ci, którzy będą stanowić przyszłą elitę. To właśnie dziś toczymy jedną z bitew, która zdecyduje, czy przyszła elita Polski będzie kształtowania w duchu podległości czy niepodległości. W duchu czczenia Rtm. Pileckiego czy sowieckich żołnierzy. Decyduje się, czy z przyszłych pokoleń wyrośnie dumna elita, czy elita podbita i obdarta z godności.

Dlatego opór przeciwko Pileckiemu na praskim cokole jest tak silny.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych