Wybory w Platformie Obywatelskiej zbliżają się do końca. Jak wynika z terminarza prezentowanego przez polityków, kończy się powoli głosowanie korespondencyjne. W dniach 20-23 sierpnia odbędzie się liczenie głosów. A potem ogłoszenie - zapewne z pompą - wyników. Jak się skończy to głosowanie? W przeddzień Święta Wojska Polskiego wydarzyło się coś, co każe zadać pytanie o proces wyborczy w Platformie.
Sprawa umknęła opinii publicznej, ale 14 sierpnia doszło do poważnej awarii jednej z sieci komórkowej. Abonenci firmy Orange mieszkający w zachodniej Polsce (Wrocław, Poznań, Szczecin) mieli ogromne problemy z usługą. Sześć godzin trwało usuwanie usterki. Rzecznik firmy ok godz. 18:00 tłumaczyła:
Powoli przywracamy połączenia. Część abonentów już nie powinna odczuwać skutków awarii. Niestety bez kontaktu nadal jest 150 tys. użytkowników sieci.
Dopiero wieczorem udało się przywrócić usługę. Przez niemal pół dnia ponad 150 tysięcy Polaków było odciętych od łączności.
Sprawa awarii w sieci Orange to nie tylko problem prywatnych osób, mających wykupioną usługę w tym operatorze. To również sprawa rzetelności wyborów w Platformie Obywatelskiej. Dlaczego?
W depeszy PAP z 7 sierpnia czytamy:
Jak poinformowała partyjna komisja wyborcza, głównym partnerem w przygotowaniu wyborów szefa PO jest firma TNS Polska. Pozostali partnerzy to: instytut badawczy NASK - Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa (konsultant odpowiedzialny za bezpieczeństwo procesu wyborczego), firma Orange - odpowiedzialna za bezpieczeństwo serwerów oraz grupa kryptologów z Politechniki Wrocławskiej, pod kierownictwem prof. dr hab. Mirosława Kutyłowskiego.
Awaria w sieci Orange - bez względu na jej przyczyny - podważa więc bezpieczeństwo i rzetelność procesu wyborczego w PO.
Czy w czasie awarii mogło dojść do manipulacji wynikami głosowania? Co działo się w ciągu sześciu godzin, w czasie których usługa była niedostępna? Czy Orange, jako gwarant bezpieczeństwa procesu wyborczego w PO, jest rzetelny? I czym ta awaria była spowodowana?
Wydarzenie z 14 sierpnia każe postawić pytania nie tylko o PO, ale szerzej - o bezpieczeństwo Polski.
Telefonia komórkowa i świadczone przez nią usługi są dziś przecież podstawowym narzędziem komunikacji oraz pracy. Kontakty między ludźmi, transakcje, spotkania biznesowe itd. - to wszystko obecnie prowadzone jest za pośrednictwem m.in. łączy telekomunikacyjnych. Czy usługi te są wystarczająco dobrze zabezpieczone? Czy łatwo wywołać technologiczny blackout?
Z informacji, które docierają z niektórych firm świadczących usługi telekomunikacyjny, wynika, że nie. Dokonanie awarii - atak komputerowy, czy fizyczny (fizyczne zniszczenie sprzętu) na firmy telekomunikacyjne nie jest trudne. Firmy te są często źle zabezpieczone, a sprawa cyberbezpieczeństwa w Polsce jest w ogóle na niskim poziomie. Mówią o tym z resztą coraz głośniej ludzie władzy, politycy, urzędy, eksperci.
W związku z ideologią prywatyzacji gospodarki sytuacja dotyka również sektora publicznego. Bowiem politycy (w tym premier i prezydent), ministrowie, posłowie, urzędnicy, prezesi dużych spółek państwowych, politycy samorządowi - wszyscy korzystają głównie z prywatnych firm, świadczących usługi telekomunikacyjne.
Czy ich systemy są bezpieczniejsze niż te sieci Orange? Wydaje się, że nie. Co to oznacza?
Polska jest podatna na globalny blackout, który może sparaliżować państwo w zupełności. Niewykluczone, że kraj może zostać podbity, zdobyty bez jednego wystrzału. Wystarczy wirus, punktowy atak na centra łączności, by kraj staną w globalnym chaosie.
W związku ze świętem Wojska Polskiego warto pokusić się o refleksję nad polskim cyberbezpieczeństwem, nad bezpieczeństwem narodowym, nad poziomem bezpieczeństwa łączności - prywatnej i publicznej. Niestety prywatne firmy wydają się być słabym gwarantem dla państwa polskiego. Co z publicznymi?
Sytuacja jest również niepokojąca. Za czasów rządów Jerzego Buzka doszło do sprzedaży Telekomunikacji Polskiej, największej i najważniejszej firmy publicznej, która zapewniała technologie łączności. Dziś to prywatny biznes. Biznes, który wydaje się nie gwarantuje bezpieczeństwa - TP jest przecież członkiem tej samej grupy, co Orange. Pozbycie się przez państwo TP było poważnym spustoszeniem w systemie bezpieczeństwa Polski.
Drugi wyłom próbowali zrobić polityczni koledzy Buzka. Jedną z pierwszych decyzji p.o. prezydenta Bronisława Komorowskiego po katastrofie smoleńskiej było podpisanie ustawy z 18 marca 2010 roku, na mocy której możliwa stała się sprzedaż państwowej spółki Exatel. Firma, będąca państwowym operatorem sieci telekomunikacyjnych i teleinformatycznych, została wystawiona na sprzedaż, tę transakcję zapowiadano kilkkrotnie, co mogło świadczyć o pewnej presji. Ostatecznie właściciel - PGE - nie doprowadził do niej. Na szczęście. Właściciel uznał, że wycofa ofertę sprzedaży. Z racji ustawy podpisanej przez Komorowskiego taka transakcja jest jednak wciąż możliwa, a z racji gorszych wyników finansowych - może zostać uznana za uprawnioną. Jeśli do takiej transakcji dojdzie będzie to zwieńczeniem niezwykle niebezpiecznego procesu wyprzedaży strategicznej dla państwa infrastruktury łączności.
Sytuacja związana z wyborami w PO jest niepokojąca również dlatego, że także wybory ogólnopolskie - parlamentarne - są dziś prowadzone w oparciu o technologie teleinformatyczne. Jak wynika z informacji ujawnionych przez media, PKW w tej mierze współpracuje w ostatnim czasie z firmami... rosyjskimi. Do dziś nie wiadomo, co się kryje za decyzjami w tej sprawie?
Czy państwo polskie jest w stanie dać gwarancje rzetelności takich wyborów? Czy możliwa jest kolejna awaria w czasie liczenia głosów - tym razem ogólnopolskich?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/164329-czy-polske-mozna-podbic-bez-jednego-wystrzalu-pytanie-o-polskie-bezpieczenstwo-i-rzetelnosci-wyborow-w-po
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.