Każdy, kto twierdzi, że służby policyjne oraz służby specjalne służą do tych samych celów, więc mogą nawzajem realizować swoje zadania, jest ignorantem albo kłamcą i manipulatorem. Cele, środki, metody działania tych dwóch instytucji znacząco się różnią.
W nauce o bezpieczeństwie narodowym przyjęło się mówić, że służby policyjne – w tym policyjne służby specjalne – zajmują się ściganiem przestępców, dokumentowaniem przestępstw, zapewnianiem bezpieczeństwa obywateli, w tym prewencją. Tymczasem służby specjalne, w ujęciu tradycyjnym, jako służby wywiadowcze oraz kontrwywiadowcze, koncentrują się na ochronie polskiej racji stanu, interesów narodowych. To rozróżnienie nie dotyczy jedynie semantyki czy pojęć. Przejawia się w głęboko zakorzenionych różnicach pomiędzy formacjami policyjnymi oraz służbami tajnymi.
Policja i służby specjalne mają w związku z różnicą w celach swojej działalności inne metody pracy oraz priorytety. Policja ogniskuje się wokół wykrywania sprawców, ujawniania przestępstw, prewencji i zapewnianiu porządku publicznego. Jej główną bronią jest potencjał odstraszania przestępców i – co najważniejsze w tym rozważaniu – dowody, jakie zbiera i pomaga zbierać, dowody związane z przestępstwami i konkretnymi przestępcami. Tak zarysowane zadania policji nakazują jej pracę jawną – przynajmniej w ostatecznej formie, bowiem musi ona konfrontować wyniki swojej pracy w sądzie. Również dlatego sama musi przestrzegać prawa.
Działanie służb specjalnych polega i skupia się na czym innym. W tradycyjnym rozumieniu bronią służb specjalnych nie są dowody – te są ważne jedynie w części działań i jedynie dla służb, które mają prawo do działań dochodzeniowo-śledczych – ale informacje. Zgodnie z teorią nauki o bezpieczeństwie głównym zadaniem służb jest dostarczanie informacji władzy, by mogła ona podejmować odpowiednie i trafne decyzje. W związku ze specyfiką obszaru działania służby muszą działać w sposób niejawny – często od początku do końca swojej operacji – oraz mają prawo działać wbrew prawu. Dostają specjalne uprawnienia właśnie, by dostarczać władzy informacje o tym, co dzieje się w obszarach ukrytych, w terminie, który zapewnia czas na podjęcie odpowiedniej decyzji.
Z krótkich opisów zawartych m.in. w ustawach o służbach i policji wynika jasno, że znacznie służb specjalnych i ich specyfika oraz paleta działań są znacznie szersze niż policji. Służby bowiem mogą - i powinny - zbierać informacje nie tylko o przestępcach i przestępstwach, ale również o zjawiskach groźnych dla Polski, mechanizmach widocznych w przestępczych procederach, działaniach zgodnych z prawem, ale groźnych dla polskiej racji stanu, o trendach, potencjalnych zagrożeniach, czy perspektywach podejmowanych w szeroko pojętym obszarze strategicznych decyzjach.
Służby specjalne powinny być nie tylko pięścią państwa, ale również – a może głównie – receptorami tego państwa. Instytucjami, dzięki którym centrum państwa będzie wiedziało, widziało, słyszało. I podejmie decyzje.
Decyzje w oparciu o materiały policji oraz służb również się różnią. Materiał zebrany przez policję ma przede wszystkim dać odpowiedź na pytanie, czy można kogoś oskarżyć, czy można wykryć sprawcę, czy wiadomo, kto odpowiada za przestępstwo. Lub jak zabezpieczyć kogoś, czy coś przed przestępstwem.
Na podstawie materiałów służb państwo podejmuje inne decyzje, o dezintegracji groźnego środowiska, czy grupy społecznej, o uniemożliwieniu np. prywatyzacji, o uszczelnieniu przepisów dot. choćby handlu paliwami czy podatków, o grze dyplomatycznej na podstawie pozyskanych informacji, o szantażu międzynarodowym związanym z wiedzą o szpiegowskiej działalności obcego dyplomaty itd. Przykładów, pokazujących szeroką paletę działań, opartych o działania służb, można wymienić więcej.
Te rozważania mają pokazać, że działania policji i służb specjalnych nie są tożsame. I ma to swoje przełożenie na uprawnienia ustawowe konkretnych formacji. Służby specjalne mają znacznie więcej uprawnień do ingerowania w życie indywidualne ludzi czy organizacji niż policja. Co więcej, jedynie służby mają w artykułach związanych z zadaniami, jakie pełnią zapisane, że prowadzą działalność analityczną oraz dostarczają informacji władzy. W związku z tak zakreślonymi działaniami wydaje się niezmiernie ważne, by działalność służb specjalnych nie była ograniczana do konkretnych obszarów. Powinny one mieć swobodę działania i operowania w każdej z dziedzin życia państwowego.
Na tym tle niezmiernie niepokojąca wydaje się więc propozycja, z jaką wyszedł minister Bartłomiej Sienkiewicz oraz premier Donald Tusk. Jedną ze zmian, zapisanych w pakiecie dot. służb, jest ustawowe ograniczenie kompetencji ABW oraz przeniesienie spraw dotyczących przestępczości zorganizowanej oraz narkotykowej do CBŚ, czyli policji. Tam trafić mają zasoby i śledztwa ABW. Agencja ma zostać odgórnie odcięta od całego sektora działań. Ma utracić możliwość prowadzenia śledztw w tych obszarach.
W tej sprawie pojawia się sporo pytań. Skoro bowiem ABW przekaże swoje zadania CBŚ, kto przejmie rolę zbierania informacji dotyczących mechanizmów, relacji, trendów oraz wszelkich istotnych informacji nie związanych bezpośrednio z przestępstwami?
Można wskazać na trzy potencjalne odpowiedzi na to pytanie.
1. CBŚ oraz ABW będą zajmowały się tymi samymi sprawami – policja od strony policyjnej, ABW jako służba specjalna.
2. ABW zajmie się innymi sprawami, a CBŚ jedynie jako służba policyjna będzie prowadziła swoje działania w omawianym obszarze.
3. CBŚ zyska uprawnienia oraz kompetencje służby tajnej, wywiadowczej i przejmie całość zadań od ABW w danych obszarach.
Wszystkie trzy możliwość są niepokojące i budzą sprzeciw. Pierwsza oznacza, że cała zmiana jest bez sensu, że doprowadzi do zdublowania zadań oraz wzrostu kosztów działania państwa – dwie a nie jedna służba będzie się zajmować daną sprawą. Wydaje się jednak, że to najlepsze rozwiązanie z wymienionych.
Wariant numer dwa oznaczać będzie, że Polska straci oczy i uszy w obszarze, co do którego utraci kompetencje ABW. Państwo stanie się głuche i przestanie identyfikować groźne wydarzenia, działania i tendencje, które dotyczą spraw dot. bezpieczeństwa narodowego związane, ale nie są przestępstwami. To będzie niepokojące oraz osłabi państwo i jego bezpieczeństwo.
Z kolei trzeci wariant omawiany będzie groźny dla obywateli. Jeśli za zmianami pójdzie nadanie CBŚ uprawnień służby specjalnej w rozumieniu tradycyjnym oznaczało to będzie, że powstanie w Polsce kolejna służba specjalna. Co więcej, służba niezwykle niebezpieczna dla demokratycznego ustroju i praw obywatelskich. Dlaczego?
Zgodnie z ostatnimi zmianami, jakie przeprowadzono w policji, szef CBŚ ma jedynie rangę komendanta wojewódzkiego. To oznacza, że jego podległość wobec szefa policji oraz szefa MSW jest ogromna. On jest podwładnym dość niskiego szczebla. Jeśli otrzyma w ręce możliwości służb specjalnych może być groźny, może stać się narzędziem w rękach ministra. Szczególnie, że szef CBŚ nie ma w Polsce pozycji podmiotowej w polskim systemie kontroli i nadzoru nad służbami specjalnymi. Nigdzie w ustawach budujących ten system CBŚ nie występuje jako osobny organ objęty nadzorem i kontrolą. Zawsze mowa jest jedynie o policji. W związku z tym za działania szefa CBŚ tłumaczyć się będą jego przełożeni, którzy będą mogli wykorzystywać CBŚ do własnych celów. Oni będą w stanie skutecznie odciąć opinię publiczną od tego, co dzieje się w CBŚ. Wydaje się zatem, że rozwiązanie trzecie jest najmniej korzystne i zagraża polskiej demokracji. Tak czy inaczej propozycja zmian w uprawnieniach AW buduje rozwiązania groźne – dla państwa albo obywateli i ich praw.
Równie niepokojąca jest inna zapowiedź – którą może symbolizować rozdział ustawy o ABW i AW na dwa akty. Za tą zmianą, która mogłaby się zdać nieistotna, kryje się poważna zmiana filozofii myślenia o służbach specjalnych. One – w myśl rozwiązań władzy – mają się stać organizacjami resortowymi, które będą podlegały ministrom. To manipulowanie ustawą o ABW i AW niepokoi. Te dwie służby są bowiem komplementarne, osłaniają całe państwo z dwóch stron – wewnętrznej i zewnętrznej. Ponieważ ogarniają całe spektrum działalności państwa podlegają obecnie Prezesowi Rady Ministrów. To rozwiązanie wydaje się zrozumiałe i zasadne, ponieważ to premier podejmuje decyzje dot. całego kraju.
Zmiana w tym obszarze może mieć dalekosiężne skutki. Dzięki niej bowiem wzrośnie ogromnie rola MSW. To ono stanie się organem nadzorczym wobec ABW, najważniejszej i największej – nawet po okrojeniu – służby specjalnej w Polsce. Służby, której działalność rozciągać się będzie na znacznie szersze obszary niż obszar działalności MSW. Minister Sienkiewicz zyska narzędzie będące podbrzuszem całego państwa. Będzie mógł zbierać informacje o całym kraju oraz całym obszarze działań – od zagrożeń energetycznych po te związane z handlem bronią, czy z zagrożeniami zewnętrznymi (wywiad w Polsce może działać na terenie kraju jedynie za pośrednictwem ABW). Wzrośnie zatem rola ministra Sienkiewicza. Co więcej, skomplikuje się proces podejmowania decyzji oraz system obiegu informacji. Wydaje się naturalne, że wytyczne, jakie będą przekazywane do i z ABW, oraz informacje dotyczące obszarów niezwiązanych z działalnością MSW będą musiały przechodzić kolejny szczebel konsultacyjny. ABW będzie otrzymywała wytyczne z urzędu, który nie jest w stanie podejmować decyzji związanych z całym spektrum działań Agencji. To sytuacja patologiczna, która może wzmóc niezbroność działań państwa w obszarze bezpieczeństwa narodowego. Za wzmocnienie pozycji ministra Sienkiewicza możemy zapłacić wszyscy.
Wydaje się, że wspólnym mianownikiem zmian, jakie zapowiedział premier, jest przeniesienie środka ciężkości z premiera na szefa MSW, który stanie się ustawowo najważniejszą postacią w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego. To jednak niezrozumiałe. Bowiem rząd Tuska podział MSWiA na dwa resorty argumentował m.in. koniecznością rozbicia potężnego ministerstwa. Dziś rząd Tuska wzmacnia niepokojąco nowo powstałe MSW, a jego szefa tuczy i wzmacnia.
Z jednej strony mamy więc ważną zmianę ustrojową, która wywraca myślenie o służbach specjalnych i ich zadaniach w Polsce, a z drugiej mamy wzmocnienie ministra, który okazał się być zupełnym partaczem i ignorantem.
To on promuje zupełnie niezasadną tezę, że policja i służby to właściwie to samo. To on sięgnął do języka sowieckiej propagandy, określając mianem „bandytyzmu” sprzeciw wobec zapraszania sowieckiego ideologa na uniwersytet. To on odtrąbił sukces po fałszywych alarmach, który okazał się być wielką klapą i kompromitacją. To on zorganizował hucpę wraz z Andrzejem Seremetem budując specjalne zespoły, które mają walczyć z rasizmem w Polsce. To on wszedł na drogę, która jest zwykłym manipulowaniem pojęciami, próbując przekonać opinię publiczną, że zagraża nam faszyzm. To on w końcu okazał się być lojalnym żołnierzem Tuska, który nie odbiega od miernej średniej w rządzie.
I w ręce takiego – nieodpowiedzialnego i niekompetentnego – ministra rząd i Platforma chce włożyć niezwykle potężne narzędzie wiedzy i władzy. Czyni to w momencie, gdy kryzys władzy i spadek jej notowań jest faktem. W tej sprawie musi chodzić o jakąś poważną grę. Stawka zdaje się jest wysoka...
W nauce o bezpieczeństwie narodowym przyjęło się mówić, że służby policyjne – w tym policyjne służby specjalne – zajmują się ściganiem przestępców, dokumentowaniem przestępstw, zapewnianiem bezpieczeństwa obywateli, w tym prewencją. Tymczasem służby specjalne, w ujęciu tradycyjnym, jako służby wywiadowcze oraz kontrwywiadowcze, koncentrują się na ochronie polskiej racji stanu, interesów narodowych. To rozróżnienie nie dotyczy jedynie semantyki czy pojęć. Przejawia się w głęboko zakorzenionych różnicach pomiędzy formacjami policyjnymi oraz służbami tajnymi.
Policja i służby specjalne mają w związku z różnicą w celach swojej działalności inne metody pracy oraz priorytety. Policja ogniskuje się wokół wykrywania sprawców, ujawniania przestępstw, prewencji i zapewnianiu porządku publicznego. Jej główną bronią jest potencjał odstraszania przestępców i – co najważniejsze w tym rozważaniu – dowody, jakie zbiera i pomaga zbierać, dowody związane z przestępstwami i konkretnymi przestępcami. Tak zarysowane zadania policji nakazują jej pracę jawną – przynajmniej w ostatecznej formie, bowiem musi ona konfrontować wyniki swojej pracy w sądzie. Również dlatego sama musi przestrzegać prawa.
Działanie służb specjalnych polega i skupia się na czym innym. W tradycyjnym rozumieniu bronią służb specjalnych nie są dowody – te są ważne jedynie w części działań i jedynie dla służb, które mają prawo do działań dochodzeniowo-śledczych – ale informacje. Zgodnie z teorią nauki o bezpieczeństwie głównym zadaniem służb jest dostarczanie informacji władzy, by mogła ona podejmować odpowiednie i trafne decyzje. W związku ze specyfiką obszaru działania służby muszą działać w sposób niejawny – często od początku do końca swojej operacji – oraz mają prawo działać wbrew prawu. Dostają specjalne uprawnienia właśnie, by dostarczać władzy informacje o tym, co dzieje się w obszarach ukrytych, w terminie, który zapewnia czas na podjęcie odpowiedniej decyzji.
Z krótkich opisów zawartych m.in. w ustawach o służbach i policji wynika jasno, że znacznie służb specjalnych i ich specyfika oraz paleta działań są znacznie szersze niż policji. Służby bowiem mogą - i powinny - zbierać informacje nie tylko o przestępcach i przestępstwach, ale również o zjawiskach groźnych dla Polski, mechanizmach widocznych w przestępczych procederach, działaniach zgodnych z prawem, ale groźnych dla polskiej racji stanu, o trendach, potencjalnych zagrożeniach, czy perspektywach podejmowanych w szeroko pojętym obszarze strategicznych decyzjach.
Służby specjalne powinny być nie tylko pięścią państwa, ale również – a może głównie – receptorami tego państwa. Instytucjami, dzięki którym centrum państwa będzie wiedziało, widziało, słyszało. I podejmie decyzje.
Decyzje w oparciu o materiały policji oraz służb również się różnią. Materiał zebrany przez policję ma przede wszystkim dać odpowiedź na pytanie, czy można kogoś oskarżyć, czy można wykryć sprawcę, czy wiadomo, kto odpowiada za przestępstwo. Lub jak zabezpieczyć kogoś, czy coś przed przestępstwem.
Na podstawie materiałów służb państwo podejmuje inne decyzje, o dezintegracji groźnego środowiska, czy grupy społecznej, o uniemożliwieniu np. prywatyzacji, o uszczelnieniu przepisów dot. choćby handlu paliwami czy podatków, o grze dyplomatycznej na podstawie pozyskanych informacji, o szantażu międzynarodowym związanym z wiedzą o szpiegowskiej działalności obcego dyplomaty itd. Przykładów, pokazujących szeroką paletę działań, opartych o działania służb, można wymienić więcej.
Te rozważania mają pokazać, że działania policji i służb specjalnych nie są tożsame. I ma to swoje przełożenie na uprawnienia ustawowe konkretnych formacji. Służby specjalne mają znacznie więcej uprawnień do ingerowania w życie indywidualne ludzi czy organizacji niż policja. Co więcej, jedynie służby mają w artykułach związanych z zadaniami, jakie pełnią zapisane, że prowadzą działalność analityczną oraz dostarczają informacji władzy. W związku z tak zakreślonymi działaniami wydaje się niezmiernie ważne, by działalność służb specjalnych nie była ograniczana do konkretnych obszarów. Powinny one mieć swobodę działania i operowania w każdej z dziedzin życia państwowego.
Na tym tle niezmiernie niepokojąca wydaje się więc propozycja, z jaką wyszedł minister Bartłomiej Sienkiewicz oraz premier Donald Tusk. Jedną ze zmian, zapisanych w pakiecie dot. służb, jest ustawowe ograniczenie kompetencji ABW oraz przeniesienie spraw dotyczących przestępczości zorganizowanej oraz narkotykowej do CBŚ, czyli policji. Tam trafić mają zasoby i śledztwa ABW. Agencja ma zostać odgórnie odcięta od całego sektora działań. Ma utracić możliwość prowadzenia śledztw w tych obszarach.
W tej sprawie pojawia się sporo pytań. Skoro bowiem ABW przekaże swoje zadania CBŚ, kto przejmie rolę zbierania informacji dotyczących mechanizmów, relacji, trendów oraz wszelkich istotnych informacji nie związanych bezpośrednio z przestępstwami?
Można wskazać na trzy potencjalne odpowiedzi na to pytanie.
1. CBŚ oraz ABW będą zajmowały się tymi samymi sprawami – policja od strony policyjnej, ABW jako służba specjalna.
2. ABW zajmie się innymi sprawami, a CBŚ jedynie jako służba policyjna będzie prowadziła swoje działania w omawianym obszarze.
3. CBŚ zyska uprawnienia oraz kompetencje służby tajnej, wywiadowczej i przejmie całość zadań od ABW w danych obszarach.
Wszystkie trzy możliwość są niepokojące i budzą sprzeciw. Pierwsza oznacza, że cała zmiana jest bez sensu, że doprowadzi do zdublowania zadań oraz wzrostu kosztów działania państwa – dwie a nie jedna służba będzie się zajmować daną sprawą. Wydaje się jednak, że to najlepsze rozwiązanie z wymienionych.
Wariant numer dwa oznaczać będzie, że Polska straci oczy i uszy w obszarze, co do którego utraci kompetencje ABW. Państwo stanie się głuche i przestanie identyfikować groźne wydarzenia, działania i tendencje, które dotyczą spraw dot. bezpieczeństwa narodowego związane, ale nie są przestępstwami. To będzie niepokojące oraz osłabi państwo i jego bezpieczeństwo.
Z kolei trzeci wariant omawiany będzie groźny dla obywateli. Jeśli za zmianami pójdzie nadanie CBŚ uprawnień służby specjalnej w rozumieniu tradycyjnym oznaczało to będzie, że powstanie w Polsce kolejna służba specjalna. Co więcej, służba niezwykle niebezpieczna dla demokratycznego ustroju i praw obywatelskich. Dlaczego?
Zgodnie z ostatnimi zmianami, jakie przeprowadzono w policji, szef CBŚ ma jedynie rangę komendanta wojewódzkiego. To oznacza, że jego podległość wobec szefa policji oraz szefa MSW jest ogromna. On jest podwładnym dość niskiego szczebla. Jeśli otrzyma w ręce możliwości służb specjalnych może być groźny, może stać się narzędziem w rękach ministra. Szczególnie, że szef CBŚ nie ma w Polsce pozycji podmiotowej w polskim systemie kontroli i nadzoru nad służbami specjalnymi. Nigdzie w ustawach budujących ten system CBŚ nie występuje jako osobny organ objęty nadzorem i kontrolą. Zawsze mowa jest jedynie o policji. W związku z tym za działania szefa CBŚ tłumaczyć się będą jego przełożeni, którzy będą mogli wykorzystywać CBŚ do własnych celów. Oni będą w stanie skutecznie odciąć opinię publiczną od tego, co dzieje się w CBŚ. Wydaje się zatem, że rozwiązanie trzecie jest najmniej korzystne i zagraża polskiej demokracji. Tak czy inaczej propozycja zmian w uprawnieniach AW buduje rozwiązania groźne – dla państwa albo obywateli i ich praw.
Równie niepokojąca jest inna zapowiedź – którą może symbolizować rozdział ustawy o ABW i AW na dwa akty. Za tą zmianą, która mogłaby się zdać nieistotna, kryje się poważna zmiana filozofii myślenia o służbach specjalnych. One – w myśl rozwiązań władzy – mają się stać organizacjami resortowymi, które będą podlegały ministrom. To manipulowanie ustawą o ABW i AW niepokoi. Te dwie służby są bowiem komplementarne, osłaniają całe państwo z dwóch stron – wewnętrznej i zewnętrznej. Ponieważ ogarniają całe spektrum działalności państwa podlegają obecnie Prezesowi Rady Ministrów. To rozwiązanie wydaje się zrozumiałe i zasadne, ponieważ to premier podejmuje decyzje dot. całego kraju.
Zmiana w tym obszarze może mieć dalekosiężne skutki. Dzięki niej bowiem wzrośnie ogromnie rola MSW. To ono stanie się organem nadzorczym wobec ABW, najważniejszej i największej – nawet po okrojeniu – służby specjalnej w Polsce. Służby, której działalność rozciągać się będzie na znacznie szersze obszary niż obszar działalności MSW. Minister Sienkiewicz zyska narzędzie będące podbrzuszem całego państwa. Będzie mógł zbierać informacje o całym kraju oraz całym obszarze działań – od zagrożeń energetycznych po te związane z handlem bronią, czy z zagrożeniami zewnętrznymi (wywiad w Polsce może działać na terenie kraju jedynie za pośrednictwem ABW). Wzrośnie zatem rola ministra Sienkiewicza. Co więcej, skomplikuje się proces podejmowania decyzji oraz system obiegu informacji. Wydaje się naturalne, że wytyczne, jakie będą przekazywane do i z ABW, oraz informacje dotyczące obszarów niezwiązanych z działalnością MSW będą musiały przechodzić kolejny szczebel konsultacyjny. ABW będzie otrzymywała wytyczne z urzędu, który nie jest w stanie podejmować decyzji związanych z całym spektrum działań Agencji. To sytuacja patologiczna, która może wzmóc niezbroność działań państwa w obszarze bezpieczeństwa narodowego. Za wzmocnienie pozycji ministra Sienkiewicza możemy zapłacić wszyscy.
Wydaje się, że wspólnym mianownikiem zmian, jakie zapowiedział premier, jest przeniesienie środka ciężkości z premiera na szefa MSW, który stanie się ustawowo najważniejszą postacią w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego. To jednak niezrozumiałe. Bowiem rząd Tuska podział MSWiA na dwa resorty argumentował m.in. koniecznością rozbicia potężnego ministerstwa. Dziś rząd Tuska wzmacnia niepokojąco nowopowstałe MSW, a jego szefa tuczy i wzmacnia. Z jednej strony mamy więc ważną zmianę ustrojową, która wywraca myślenie o służbach specjalnych i ich zadaniach w Polsce, a z drugiej mamy wzmocnienie ministra, który okazał się być zupełnym partaczem i ignorantem. To on promuje zupełnie niezasadną tezę, że policja i służby to właściwie to samo. To on sięgnął do języka sowieckiej propagandy, określając mianem „bandytyzmu” sprzeciw wobec zapraszania sowieckiego ideologa na uniwersytet. To on odtrąbił sukces po fałszywych alarmach, który okazał się być wielką klapą i kompromitacją. To on zorganizował hucpę wraz z Andrzejem Seremetem budując specjalne zespoły, które mają walczyć z rasizmem w Polsce. To on wszedł na drogę, która jest zwykłym manipulowaniem pojęciami, próbując przekonać opinię publiczną, że zagraża nam faszyzm. To on w końcu okazał się być lojalnym żołnierzem Tuska, który nie odbiega od miernej średniej w rządzie.
I w ręce takiego – nieodpowiedzialnego i niekompetentnego – ministra rząd i Platforma chce włożyć niezwykle potężne narzędzie wiedzy i władzy. Czyni to w momencie, gdy kryzys władzy i spadek jej notowań jest faktem. W tej sprawie musi chodzić o jakąś poważną grę. Stawka zdaje się jest wysoka...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/161457-wzmacnianie-rzadowego-ignoranta-czyli-raz-jeszcze-o-groznym-manipulowaniu-ustawami-dot-sluzb-specjalnych