Anatomia upadku, anatomia zdrady. Ludzie rządzący Polską zdradzili na długo przez 10 kwietnia. Ich postawa determinuje działanie państwa

Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

Film "Anatomia upadku" jest niezwykle ważnym obrazem dla sprawy katastrofy smoleńskiej. Godzinny obraz stanowi właściwie podsumowanie debaty, jaka toczy się wokół śledztwa smoleńskiego w Polsce. Odgórnie przyjęta teza rosyjska, powtórzona przez polskie państwo, pełna nielogiczności i kłamstw, świadkowie podważający ustalenia raportów, którymi nie interesują się organa prowadzące śledztwa, zupełny rozpad państwa polskiego, które nie jest w stanie i nie jest zainteresowane prowadzeniem własnych działań dot. śmierci elity Polski, niezależni eksperci starający się dojść prawdy oraz polscy urzędnicy - prokurator Seremet, premier Tusk, Jerzy Miller - tak przekonani o swoich racjach, że próby zadawania pytań zbijają agresją. Są pewni, że wszystko o smoleńskiej tragedii ustali, ale żadnych wątpliwości nie zamierzają rozwiewać, swoich tez nie zamierzają z niczym weryfikować. Pytania zbijają na ogół personalnymi atakami na pytających. To pokazuje najnowszy film Anity Gargas. Ten obraz powinien być oficjalnym przekazem, jaki promuje polskie państwo na świecie.

Jednak oczywiście nie ma co na to liczyć.

Rządzący zwalczają i będą zwalczać wszelkie teorie przeczące oficjalnej propagandzie. Dla nich wejście w polemikę oznacza obnażenia ich kłamstwa. Nie mogą więc godzić się na merytoryczną rozmowę, muszą zwalczać wszelkimi sposobami tych, którzy nie uwierzyli w oficjalnie ustalenia MAKowsko-Millerowskie. Utrzymywanie tez napisanych pod rosyjskie dyktando w kompromitującym polskie państwo raporcie Millera jest im potrzebne i daje wymierne korzyści. Służy bowiem do powtórnego uwiarygadniania tez rosyjskich. Jednobrzmiące raporty Polski i Rosji są np. wykorzystywane do popularyzowania wiedzy o Smoleńsku. Zatrute owoce pierwotnego kłamstwa Millera dają efekt w postaci np. ostatniego filmu kanadyjskiej stacji, która opierając się na oficjalnych dokumentach przykłada rękę do zakłamywania tragedii smoleńskiej. Jest więc czymś oczywistym, że najwyższe władze państwa, które zdradziły interesy Polski i Polaków, z tej zdrady nie mogą wyjść.

Co więcej, film "Anatomia upadku" pokazuje, że zdrada Polski przez elitę urzędniczo-polityczną nastąpiła znacznie wcześniej niż 10 kwietnia 2010 roku. Ogromne wrażenie - szczególnie z dzisiejszej perspektywy - robią przytoczone w filmie fragmenty wypowiedzi rządzących z kwietnia 2010 roku. Zarówno konferencja prasowa Donalda Tuska z końca kwietnia, jak i wystąpienie w Moskwie Ewy Kopacz, pokazują ludzi składających hołd i dających wyrazy lojalności Władimirowi Putinowi. Wypowiadanie peanów na temat działań rosyjskich, w sytuacji gdy nie było i nie mogło być pewnym, co zdarzyło się w Smoleńsku, wyglądało jak składanie dowodów wierności składane rosyjskiemu premierowi. Te hańbiące polską dumę i polskie państwo słowa nigdy nie powinny paść.

Ewa Kopacz, Donald Tusk w kwietniu 2010 roku powinni sprawę stawiać jasno w kontaktach z Rosją: na waszym terenie zginął Prezydent RP i polska elita, w polskiej gestii jest zbadanie tej sprawy, w rosyjskiej jest pomoc i przekonanie nas, że Kreml nie miał z tym nic wspólnego.

Tak stawiać sprawę w rozmowach z Moskwą powinni polscy politycy. To jednak mogli zrobić jedynie politycy odważni, dążący do prawdy, w żaden sposób - choćby moralny - nie obciążeni śmiercią polskiej elity i w nią nie uwikłani. Słowem tak nie mogli powiedzieć ludzie rządzący Polską od 2007 roku, tak nie mógł powiedzieć Donald Tusk, ani Ewa Kopacz. Oni musieli zachować się inaczej.

Polskie władze były skazane na składanie hołdów Putinowi, na oddanie śledztwa Rosji oraz trzymanie się sztywno ustaleń dyktowanych przez Putina. Każde inne zachowanie mogłoby dla środowiska PO oraz jego mocodawców skończyć się dramatycznie. Nawet przyjęcie, że w Smoleńsku doszło do tragicznego wypadku, jest dla Platformy obciążające - to bowiem ona paktowała z Putinem, doprowadziła do lekceważącego podejścia do wizyty Prezydenta RP w Katyniu zarówno przez polską jak i rosyjską stronę. Musiała więc zyskać sojusznika w procesie oczyszczania się z tej sprawy.

Ktokolwiek doprowadził do katastrofy smoleńskiej (to wydaje się być najbardziej prawdopodobne) nie mógł wybrać sobie lepszego momentu. Władza w Polsce, rząd Donalda Tuska został złamany jeszcze przed rokiem 2007. Ta formacja już wtedy wyprzedała swoje ideały (jeśli takie w ogóle miała), by zyskać władzę. Gdy ją zyskała pogrążała się w jeszcze gorszym bagnie powiązań, uwikłań i szkodzących Polsce pomysłów. Wyprzedała patriotyzm i dbanie o dobro wspólne. Katastrofa smoleńska wydarzyła się po tym, gdy poziom zaprzaństwa władzy był tak duży, że rząd nie widział nic złego we włączeniu się w polityczną grę przeciwko Prezydentowi RP. Rządzący wybrali Putina zamiast Kaczyńskiego. I wtedy - w apogeum upadku rządu Tuska, który z polskim rządem miał już wtedy mało wspólnego - zginęła elita Polski.

Złamanemu i upodlonemu przez własne działania rządowi, upodlonej przez swoją własną polityczną taktykę Platformie Obywatelskiej nie pozostało nic innego jak brnąć w wytoczoną przed laty ścieżkę. Ścieżkę kłamstwa, zdrady i obrony własnych interesów politycznych. Ona na tej ścieżce była od lat. Dziś z niej już zejść nie może.

Ludzie walczący o prawdę smoleńską muszą zmierzyć się z siłą i propagandą Kremla, strachem PO o jej własne interesy oraz festiwalem całej maści agentów wpływu, "pożytecznych idiotów" oraz jawnych zdrajców. Prawda smoleńska jest dziś w swoistym "Wielokącie Bermudzkim"...

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.