Kto przejmie upadłą Polskę, czyli dlaczego Tuskowi nagle spieszy się do strefy euro. "Premier nie ma wyjścia"

Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Szybkie i nagłe przyspieszenie rządu ws. euro zaskoczyło wielu komentatorów. Wskazują oni, że to niekorzystne dla Polski, a pośpiech jest niezrozumiały. Jednak wydaje się, że jest dokładnie odwrotnie - rządowe przyspieszenie jest zrozumiałe, jest jednym z przejawów myślenia strategicznego obecnej władzy. Niestety myślenia wyłącznie w kategoriach własnych interesów oraz bezpieczeństwa osobistego ludzi rządzących obecnie Polską.

Żeby zrozumieć o co chodzi w dążeniu władzy po pogłębienia integracji Polski z Unią, w tym do wejścia do strefy euro warto się odwołać do dokumentu sprzed lat. W 2007 roku, gdy ukazał się tzw. raport Macierewicza po raz pierwszy ujawniono Polakom jeden ze scenariuszy i mechanizmów przejmowania spółek – w tym spółek państwowych, przez prywatnych inwestorów. W raporcie zacytowano  dokument, który opisywał możliwe scenariusze przejęcia przez przez konsorcja paliwowe wywodzące się z państw b. ZSRR Rafinerii Gdańskiej.

W raporcie Macierewicza czytamy:

Uzyskane dokumenty prezentowały plany Rosjan doprowadzenia do bankructwa polskiego sektora energetycznego celem przejęcia go. Analiza zawierała perspektywiczne i strategiczne plany działalności na terytorium Polski po jej wstąpieniu do UE.

W Aneksie nr 21 załączonym do raportu z weryfikacji WSI znajduje się dokument pt: „Przejęcie firmy za długi”. W nim – jak zaznaczał raport – opisano precyzyjnie sposób przejęcia konkretnej spółki.

Niniejsze opracowanie przedstawia podstawowe (bazowe) modele przejęcia (wchłonięcia) firmy przez jej wierzycieli lub inwestorów, jej współwłaścicieli. Modele posiadają różne warianty, tym niemniej, należy zaznaczyć, że wszystkie rozwiązania odnoszą się do podejścia czysto ekonomicznego, co w przypadku omawianej przez nas firmy może okazać się trudne w realizacji z punktu widzenia znaczenia tej firmy dla gospodarki kraju, a także jej znaczenia politycznego, należy od samego początku założyć, że do gry włączy się (już się włączył) cały aparat państwa, włącznie ze służbami specjalnymi. W związku z tym zaproponowane rozwiązanie może służyć głównie „rozmiękczeniu” partnera, tak aby przyszłe wzajemne stosunki bardziej odpowiadały inwestorom. Oczywiście jest to, że realizacja celu, jakim jest przejęcie (wykup pakietu kontrolnego akcji) firmy za długi jest, z prawnego punktu widzenia, procedurą w pełni możliwą w realizacji

- głosi cytowany dokument.

Opisano w nim dokładnie dwa warianty przejęcia firmy: poprzez restrukturyzację długów oraz poprzez wchłonięcie firmy drogą bankructwa. Oba zakładają przejęcie spółki przez obce podmioty.

Z kolei w innym dokumencie, załączonym do tzw. raportu Macierewicza, cytowana jest notatka WSI prezentująca „TEZY na przesłuchanie przez Sejmową Komisję Śledczą ds. PKN Orlen SA”. W niej znów czytamy o przejęciu Rafinerii Gdańskiej:

...Z dokonanej wstępnej analizy rosyjskojęzycznych materiałów wynika, że rosyjskie podmioty gospodarcze opracowały, a następnie wdrożyły do realizacji program strategiczny mający na celu przejęcie planowanych do restrukturyzacji polskich rafinerii oraz przedsiębiorstw kompleksu energetycznego. O powyższym fakcie Wojskowe Służby Informacyjne poinformowały Przewodniczącego Gruszkę, a także ABW, z którą nawiązano współdziałanie operacyjne.

Dokument cytowany przez Antoniego Macierewicza był niesłychanie ważny. Był to bowiem dowód na szkodliwe działanie Rosjan w Polsce, działanie wedle sposobu, który obserwowany jest w Polsce od dawna. Niszczejąca spółka, również z racji złego zarządzania, jest przejmowana przez obce państwo i realizuje obce interesy w Polsce. Istnienie takich mechanizmów było właściwie oczywiste dla ludzi, interesujących się intensywnie najnowszą historią Polski, ale po raz pierwszy okazało się, że mechanizm ten był szczegółowo zaplanowany i realizowany w Polsce. Wszystko pod okiem WSI, do dziś uchodzących w niektórych kręgach za fachową i patriotyczną strukturę.

Dokumenty zawarte w tzw. raporcie Macierewicza są niezwykle ciekawe i ważne, również dziś. Pod rządami Platformy Obywatelskiej sposób zarządzania wieloma firmami i obszarami wygląda bowiem niczym z ekspertyzy przytaczanej przez raport z weryfikacji WSI.

Ostatnie dane dotyczące PLL LOT (szczególnie w zestawieniu z zaskakującym wydatkiem na Dreamlinera), pokazujące, że firma jest na skraju bankructwa, chaos na kolei skutkujący kryzysem spółek kolejowych, polityka zadłużania szpitali wraz z presją na ich komercjalizację, bezrefleksyjne dążenie do liberalizacji rynku pocztowego wraz z brakiem pomysłu na zabezpieczenie istnienia państwowej spółki realizującej usługi publiczne – to wszystko jest działanie rodem z wytycznych opracowanych dla rosyjskich spółek naftowych. Rządzący i zarządzający podejmują szkodliwe dla polskich firm decyzje. I widać to od dawna (przypomnę jedynie działalność premiera Tuska, by zohydzić i wyszydzić abonament radiowo-telewizyjny).

Co gorsze, decyzje władz skutkują również trwonieniem polskiego państwa, w wielu obszarach. Symbolem tego może być choćby przenoszenie coraz większej liczby obowiązków na samorządy, bez zwiększania ich dochodów, czy fatalne, systemowe błędy w korzystaniu z finansów unijnych, które będą skutkować i już skutkują koniecznością zwrotów pieniędzy. Politycy rządzący trwonią państwo, również niszcząc jego podstawy moralne, osłabiając tym samym przywiązanie obywateli do spraw publicznych, niszcząc suwerenność III RP ws. Smoleńska, czy wyprzedając w ramach łatania dziur budżetowych wiele jeszcze państwowych firm (często, jak w przypadku spółki Exatel, naruszając tym samym podstawy bezpieczeństwa Polski). Działania rządu Tuska zmierzają w dwóch kierunkach: rozbicia wspólnoty narodowej oraz bankructwa gospodarczego Polski.

Być może do roku 2010 był to skutek niezamierzony i wynikał jedynie z uwarunkowań psychologicznych oraz zupełnego braku profesjonalizmu rządzących. Jednak obecnie wydaje się, że Tusk musi prowadzić działania rodem z notatki cytowanej przez Antoniego Macierewicza w raporcie. Musi "zadłużać" i trwonić polskie państwo, licząc, że ktoś mu przychylny je "przejmie". Jedynie to bowiem może go zabezpieczyć na wypadek utraty władzy w Polsce. Polisą ubezpieczeniową premiera były do tej pory nadzieje na zajęcie bardzo ważnego unijnego stanowiska. Jednak to jest mocno niepewne – nawet zdobycie poparcia Niemców i Rosjan może okazać się niewystarczające. Wiele wskazuje więc na to, że postanowił zabezpieczyć się w inny sposób: wiążąc jak najszybciej i jak najmocniej Polskę i jej sytuację ekonomiczno-społeczną z sytuacją najważniejszych państw Unii Europejskiej, głównie Niemców. To zapewnia jedynie wejście Polski do eurolandu.

Prof. Andrzej Zybertowicz w jednym z wywiadów z 2010 roku przedstawił krótki opis jednego z modeli państw:

W badaniach nad globalizacją występuje pojęcie captive state – państwa-zakładnika. To takie państwo, którego główną funkcją nie jest troska o interesy własnego społeczeństwa, czy narodu, ale zewnętrznych podmiotów, które chcą w danym kraju robić interesy. Takim podmiotom zależy, żeby w danym kraju była pewna minimalna stabilność, potrzebna dla realizacji ich interesów, ale demokracja może być czystą fasadą.

Ten opis w sposób coraz wyraźniejszy pasuje do sytuacji Polski. Można mieć coraz wyraźniejsze wrażenie, że właśnie taki model realizuje i do niego dąży Donald Tusk. I europejska inicjatywa, związana z przyjmowaniem euro, wygląda jak przygotowanie do korzystania z mechanizmów obecnych w opisanym przez prof. Zybertowicza modelu.

Zestawmy stwierdzenie prof. Zybertowicza z coraz wyraźniejszą ekonomiczno-polityczną dominacją niemiecko-rosyjską w Polsce. Będziemy mieli wtedy obraz dwóch stron – Moskwy i Berlina, którym „zależy, żeby w danym kraju (czytaj w Polsce – red.) była pewna minimalna stabilność, potrzebna dla realizacji ich interesów”.

Tę minimalną stabilizację w Polsce zapewniają obecnie rządzącym m.in. przekazy medialne. Media przychylne obecnie i ostatnio Platformie decydują o obrazie Polski i mają wpływ na ocenę poziomu jej stabilności. Donald Tusk wie więc - pamiętając latach rządów PiSu, że po oddaniu władzy na rzecz partii, która będzie chciała stosować prawo dla każdego, będzie chciała rozliczyć zaniedbania i łamanie prawa przez urzędników oraz reformować kraj, może liczyć na zmasowaną akcję medialną, której skutkiem ubocznym będzie również wywołanie wrażenia destabilizacji, "powrotu faszyzmu" itd.

Można być pewnym, że takie hasła i głosy będą tym głośniejsze, im "groźniejsze" dla establiszmentu polityczno-medialnego będą rządy następców Tuska. Skala zagrożenia będzie wynikała m.in. z podejścia rządzących wtedy formacji do rozliczania Tuska za jego rządy.

Można być przekonanym, że Tusk i establishment obecnej Polski ma zapewniony przekaz zohydzający sytuację w kraju, gdy rządy przejmie PiS lub formacja podobna do niego. Wtedy Polska w oczach opinii publicznej międzynarodowej stanie się obszarem "zdestabilizowanym". Powiązanie gospodarki Polski ze strefą euro sprawi natomiast, że medialna narracja w Polsce, obraz Polski i jej "faszyzacja" będą miały wpływ również na sytuację Niemiec, Francji itd. Wrażenie chaosu w Polsce, narracja o upadających finansach publicznych itd. będzie wpływała na gospodarki krajów Zachodu. A kanały komunikacji i oddziaływania dzięki strefie euro będą funkcjonowały w obie strony. Wejście Polski do Unii Gospodarczo-Walutowej wytworzy kanały nacisku na Polskę i jej rząd. Narzędzia istniejące w eurolandzie mogą być wtedy wykorzystywane do partykularnych celów unijnych decydentów oraz zaprzyjaźnionych z Unią polityków Platformy Obywatelskiej.

Sposób brutalnego nacisku, oparty na przedstawionym powyżej schemacie, Bruksela przećwiczyła już m.in. w czasie kryzysu ekonomicznego. UE, motywując swoje działania chęcią ochrony własnej gospodarki, naciskała na Grecję, żądając od niej nawet zgody na to, by to Komisja Europejska przejęła od Aten część prerogatyw suwerennego państwa (chciała m.in. decydować, czego ma dotyczyć proces prywatyzacji). Widać więc, że respekt dla niepodległości i suwerenności, w zderzeniu z interesami eurolandu i Unii, nie ma pozycji dominującej. Zgoda na ingerowanie KE w państwa narodowe widoczna była również bardzo dobrze, gdy na Węgrzech Viktor Orban rozpoczął reformy i wzmacniał konserwatyzm w swoim kraju. Wtedy również, w imię lewicowych interesów, Unia postanowiła walczyć z rządem w Budapeszcie.

Wydaje się, że Donald Tusk potrzebuje strefy euro nie tylko dla prestiżu oraz spełnienia własnych ambicji. Jemu strefa euro jest potrzebna, by mieć nadzieję na spokój w przyszłości. To od siły wpływu podmiotów zewnętrznych - Unii oraz Rosji - w Polsce zależeć będzie to, gdzie obecny premier spędzi następne lata po złożeniu przez siebie urzędu - czy będzie musiał pogodzić się ze wstydem, a być może i więzieniem, czy też zostanie ochroniony przez swoich dotychczasowych mocodawców (a być może wróci nawet jako unijny nadzorca nad rządem "PiSu").

Donald Tusk nie ma wyjścia. Znów musi się w pełni uzależnić od woli i interesów krajów trzecich...

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.