Dlaczego część społeczeństwa nie widzi tego, co innych przeraża? Mediom i politykom łatwo obronić ułudę dot. polskiego państwa

Rys. Rafał Zawistowski, "INSTYNKT PAŃSTWOWY"
Rys. Rafał Zawistowski, "INSTYNKT PAŃSTWOWY"

Lemingi trzymają się mocno - napisał ostatnio Piotr Zaremba wskazując, że temat poruszany przez "Uważam Rze" okazał się być hitem tegorocznego lata. Rzeczywiście temat trzyma się mocno. Jak i same lemingi w Polsce. Wciąż stanowią ogromną część społeczeństwa. Dlaczego tak jest? Dlaczego część społeczeństwa nie widzi tego, co innych przeraża? To jedno z częściej stawianych ostatnio pytań.

Prof. Andrzej Zybertowicz w jednym ze swoich tekstów pisał o odporności części Polaków na racjonalne argumenty i zdroworozsądkowe myślenie:

ważną, być może podstawową cechą postawy osób nazywanych lemingami jest odmowa wiedzy na temat faktycznego biegu procesów, które wywierają ważny wpływ na nasze życie.

Rzeczywiście żyjemy w świecie i kraju, w którym coraz częściej trzeba bić się o oczywistości, trzeba tłumaczyć to, co osoby racjonalnie myślące wiedzą, trzeba walczyć o uznanie tego, co eksperci są w stanie udowodnić i wykazać swoimi analizami. Jest to skutek być może narodowego charakteru Polaków, którzy zawsze lubią mieć własne zdanie. Jednak z pewnością wynika to z tresury mediów, jakiej poddawani są Polacy od II wojny światowej. PRLowska propaganda, a potem mechanizmy rządzące rynkiem mediów III RP opierały i opierają się na stygmatyzowaniu całych środowisk, grup społecznych i fałszowaniu rzeczywistości.

Mechanizmy te spowodowały, że odbiorcy mediów w części przestali myśleć samodzielnie, przestali rozumować. Opierają się na nałożonych przez media stygmatach. To one wyznaczają, co myśleć i kogo słuchać. Sytuacja stała się na tyle groźna, że znaczna część polskiego społeczeństwa nie tylko wyciąga wnioski widząc, kto nadaje przekaz, ale również nie jest w stanie zdzierżyć innych części społeczeństwa. Media od lat wspierają te procesy.

Brak myślenia to jednak nie tylko skutek działań mediów. To również wynik dramatycznego spadku poziomu polskiej oświaty i szkolnictwa wyższego. Polski system od lat przestawiony jest na produkcję pracowników, a nie kształcenie myślących i otwartych na wiedzę ludzi. Współczesna polska szkoła przestaje kształcić i wychowywać. Działa wręcz odwrotnie. Niszczy normy i sprzyja ogłupianiu. Wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia z działaniem celowym, że komuś zależy na tym, by Polacy myśleli coraz mniej. To bowiem sprzyja osobom, partiom i środowiskom, które czerpią korzyści z realiów Polski współczesnej. Te realia powodują, że rzeczywiste mechanizmy władzy, patologiczne układy i pasożytnicze praktyki są przysłonięte przez demokratyczną, sprawną fasadę.

Mediom i politykom łatwo tę fasadę obronić. Na pierwszy rzut oka bowiem Polska jest krajem demokratycznym, a obecna rzeczywistość nie ma nic wspólnego z PRL i układami rządzącymi tamtymi czasami. To sprawia ogromne problemy tym, którzy chcą walczyć z systemowym zepsuciem widocznym w Polsce.

Jak mówić o patologiach wywodzących się z komuny, jak mówić o błędach III RP, wynikających z braku dekomunizacji i dezubekizacji w czasach dobrobytu i realnego skoku swobód w państwie (w porównaniu z PRL)? Wygłaszanie prawdziwych diagnoz i sposobów uzdrowienia sytuacji jest mało skuteczne i wiarygodne właśnie przez sprawną fasadę, która powoduje niezrozumienie postulatów i opinii dotyczących współczesnej Polski.

Walka z patologiami polskiego państwa jest nie na rękę dominującym środowiskom i ośrodkom opiniotwórczym. To oczywiste. One korzystając z fasady demokratyzmu, dzięki współpracy z częścią byłych opozycjonistów z czasów PRL, korzystając z legitymacji, jaką oni im dają, są w stanie obronić układy rządzące Polską i skutecznie zdezawuować polityków i postulaty dotyczące uzdrowienia kraju. Sprzyja im również odwrót opinii publicznej od spraw publicznych.

Prof. Jadwiga Staniszkis tłumaczyła w rozmowie z portalem wPolityce.pl, że widać u Polaków powrót do nadmiernego indywidualizmu, który w PRLu był sposobem większości na przetrwanie niegodziwych czasów. Polacy rzeczywiście skupiają się ostatnio na wszystkim poza państwem i sprawami publicznymi. Ten trend wzmacniają media i obecna władza. Media są pełne prorządowej propagandy, która wmawia społeczeństwu, że ma już spokój i rzeczową, rzetelną władzę, że nie musi się interesować i angażować w życie publiczne. Jedyne co musi to popierać PO, by do władzy nie doszedł PiS, który natychmiast znów spowoduje zniszczenie.

Ten mechanizm, choć z gruntu fałszywy i nieracjonalny, trafia do społeczeństwa. Media i rządzący są dziś przekonani, że od pozycji tego przeświadczenia wśród Polaków zależy przyszłość środowisk, które utrwalą patologiczny stan polskiego państwa i nomenklaturę na jej dominującej pozycji. Swojej pozycji nomenklatura broni zaciekle.

To sprawia, że walka z ludźmi i mechanizmami szkodzącymi Polsce jest niezmiernie trudna. Wszystkie wątki i mechanizmy opisane powyżej napędzają się nawzajem, są ze sobą splecione. Trudno walczyć z nimi, ponieważ należałoby uderzyć we wszystkie na raz. To zdaje się być niezwykle skomplikowane.

Co zatem robić? Jak wzmacniać obóz niepodległościowy? Należy zachęcać Polaków do myślenia. Pokazywać związki życia publicznego z życiem prywatnym i codziennością obywateli. Należy przy tym działać tak, by nie dawać oponentom łatwych sposobów do dezawuowania naszego obozu. Takim przekazem, skierowanym w stopniu szczególnym do młodych należy drążyć fasadę przed polską rzeczywistością. Ona w końcu się posypie. Ona już się sypie. Wiedzą to jej obrońcy. W końcu zauważą i Polacy. Pytanie tylko, kiedy i co z ich osłupienia rzeczywistością wyniknie...

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych