Rosyjscy kibice przybyli tu jako okupanci. Na własną prośbę. Są produktem putinowskiej propagandy

Fot. PAP/Rafał Guz
Fot. PAP/Rafał Guz

Jaka byłaby reakcja społeczności żydowskiej, gdyby ulicami Jerozolimy przeszedł marsz niemieckich neonazistów, którzy trzymając flagi ze swastyką i emblematami niemieckich nazistów obchodziliby smutną dla nich rocznicę upadku III Rzeszy? Jaka byłaby reakcja amerykańskiej klasy politycznej, gdyby 11 września 2011 roku przez Nowy Jork chciała przemaszerować grupa bojowników Al-Kaidy czcząca twórców zamachów z 2001 roku? Jaka byłaby reakcja społeczności międzynarodowej, mediów i obrońców praw człowieka, gdyby w rocznicę najazdu Chin na Tybet ulicami Paryża, czy Londynu miała przejść defilada zwolenników tortur i mordów chińskiego reżimu?

Każda z tych inicjatyw spotkałaby się zapewne z ogromnym potępieniem i oburzeniem. W kraju, w którym miała by ona miejsce, doszłoby zapewne do starć aresztowań czy nawet zamieszek. Opinia publiczna w każdym z tych przypadków byłaby zjednoczona i krytycznie oceniła obrazoburcze defilady.

Jednak w Polsce marsz rosyjskich kibiców pod znakiem czerwonej gwiazdy i sowieckiej symboliki spowodował zupełnie inną reakcję. Media od 12 czerwca zajmują się głównie – jak to ujął minister Sikorski – zwalczaniem „stadionowej bandyterki”. Bezmyślnie przy tym powtarzając, że Polacy okazali się złymi gospodarzami, że wszyscy musimy przepraszać Rosjan i, że zachowanie polskich bandytów było skandaliczne. Najbardziej zadziwiające wydają się obłudne pytania mediów: „co zrobić, by świat nie zapamiętał Euro z tego, że Polacy pobili Rosjan?”. To pytanie widzowie w ostatnich dniach mogli w mediach usłyszeć setki razy, jakby mówienie o tym właśnie wydarzeniu miało pomóc o nim zapomnieć.

Nikt z dziennikarzy tzw. mainstreamowych nie pokusił się jednak o zadanie podstawowego pytania: Kto pozwolił w stolicy Polski na pochód okupantów?

Rosjanie, którzy szli w sowieckim marszu, z sowieckimi symbolami, nie byli tylko kibicami. Część z nich, na własne życzenie, przyjechała do Polski jako okupanci. Ich celem było hołdowanie Rosji sowieckiej, która wymordowała tysiące Polaków, okupowała kraj i niszczyła polski naród. I ci ludzie, idąc pod sztandarami ZSRS, z czapkami bolszewickiej armii najeżdżające nasz kraj, zyskali przychylność polskiej władzy, zarówno przed marszem, jak i po nim.

Czy można sobie wyobrazić, by prezydent USA nawoływał do wspólnego marszu ze zwolennikami Al-Kaidy? A przecież z jej rąk zabitych zostało jedynie kilka tysięcy Amerykanów. W Polsce premier publiczne nawoływał do przyłączenia się do defilady ludzi tęskniących za sowieckimi czasami. Czasami, w których Polacy ginęli masowo. I żadnego oburzenia, ani refleksji, to nie wywołało. Uaktywniła się za to sowiecka agentura w Polsce, tłumacząc nam, że tak właśnie powinni zachowywać się kulturalni i cywilizowani ludzie. Ludzie godni miana europejczyków.

W czasie Euro rozpoczęła się debata, toczona m.in. na portalu wPolityce.pl, na temat stadionowego patriotyzmu. Powstało kilka tekstów na temat tego zjawiska. Czy jest ono pustym identyfikowaniem się z flagą i piłkarskimi emocjami, czy też stoi za tym coś poważniejszego? Wydaje się, że ważnym testem rzeczywistej wartości patriotycznych uczuć stadionowych była sprawa marszu Rosjan, który nie wywołał żadnego oburzenia na polskie władze. Ostatecznym testem będą najbliższe wybory samorządowe oraz parlamentarne. Bowiem wiadomo, kto zgodził się na marsz rosyjskich kibiców, kto dał im publiczne wsparcie i kto umożliwił im publiczne upokarzanie Polaków. Przy urnach okaże się, na ile to ma dziś znaczenie...

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.