Kilka tygodni temu portal wPolityce.pl poinformował, że prokuratura postanowiła jeszcze raz przeanalizować materiał dowodowy ws. opracowania przez Antoniego Macierewicza raportu z likwidacji WSI. Niewykluczone, że ostatecznie śledczy wycofają się z zarzutów, jakie chcieli postawić obecnemu posłowi PiS. Bez względu jednak na ostateczną decyzję prokuratorów, sprawa zarzutów wobec likwidatora Wojskowych Służb Informacyjnych jest już kompromitacją śledczych. Z informacji uzyskanych przez portal wPolityce.pl, wynika, że w czasie przesłuchań członków komisji weryfikacyjnej dochodziło do złamania prawa przez śledczych. Namawiali oni członków komisji do łamania tajemnicy państwowej.
W czasie przesłuchania w prokuraturze nakłaniano mnie do ujawnienia tajemnicy państwowej, choć wcale nie zostałem do tego upoważniony
– mówi nam jeden z członków komisji weryfikacyjnej. Doniesienia o nieprawidłowościach potwierdza w rozmowie z wPolityce.pl m.in. obecny poseł PiS Marek Opioła, który również zasiadał w komisji:
Dochodziły do mnie głosy od innych członków komisji weryfikacyjnej WSI, że podczas przesłuchań w prokuraturze byli oni nakłaniani do łamania tajemnicy państwowej.
O nielegalnych działaniach śledczych poseł alarmuje już od grudnia 2011 roku.
Inny z członków komisji weryfikacyjnej, Bartosz Kownacki, dziś zasiadający w ławach poselskich Solidarnej Polski również przyznaje, że zachowanie śledczych w czasie przesłuchań budziło jego zdziwienie.
Jako adwokat brałem udział w wielu podobnych przesłuchaniach. Nigdy nie spotkałem się z takimi działaniami śledczych, jak przy okazji tej sprawy. Prokuratura zachowywała się jakby realizowała jakieś wytyczne. Widać było, że chodzi o to, by koniecznie znaleźć jakieś zarzuty, które można wykorzystać przeciwko członkom komisji
- wyjaśnia Kownacki.
Poseł zaznacza, że od samego początku miał przekonanie, że działania śledczych są motywowane politycznie. W jego ocenie zapowiedź postawienia zarzutów Antoniemu Macierewiczowi była zdecydowane przedwczesna. Prawnik wskazuje na szereg nieprawidłowości w działaniach śledczych:
Prokuratorzy chcieli stawiać zarzuty Macierewiczowi, choć nie przesłuchali jeszcze wszystkich członków komisji i nie ustalili całego przebiegu prac.
Podobną ocenę pracy śledczych ma poseł Marek Opioła. Zaznacza on, że działania „prokuratury w tej sprawie budzą wątpliwości”. Przypomina, o czym również pisał portal wPolityce.pl, o zaskakującej zbieżności terminów spodziewanego przedawnienia zarzutów dla Macierewicza z intensyfikacją działań prokuratury.
Dopiero w ostatnim czasie zobaczyliśmy intensyfikację działań. Nagle prokuratura zaczęła szybko działać. Przez cztery lata się tym zajmowano bardzo powoli, a tu nagle takie przyspieszenie. W mojej ocenie może to być chęć uciszenia Posła Macierewicza i kierowanego przez niego zespołu smoleńskiego. Ja łączę te dwie sprawy
- mówi nam Opioła.
Z relacji członków komisji wynika, że w czasie przesłuchań zastawiono na nich swoistą pułapkę prawną, w którą włączyli się premier Donald Tusk oraz prezydent Bronisław Komorowski.
Myśmy byli członkami komisji weryfikacyjnej WSI. Zgodnie z przepisami zwolnić nas z tajemnicy państwowej mógł jedynie nasz przełożony, czyli przewodniczący tej komisji. Gdy komisja ta już nie działała, nie było osoby, która mogła nas zwolnić z tej tajemnicy
- wyjaśnia Kownacki.
Wskazuje, że śledczy próbowali na nim wymusić złamanie tajemnicy państwowej, przekonując go, że premier Tusk zwalnia go z jej zachowania.
Pokazano mi jakieś dokumenty podpisane przez Donalda Tuska, który zwalniał mnie z tajemnicy. Jednak on nie miał do tego żadnego prawa. On mnie powołał w skład komisji, ale nie miał prawa zwolnić mnie z tajemnicy. Śledczy interpretowali przepisy tak, jak było im wygodnie
- mówi nam mecenas.
Opioła potwierdza, że w czasie przesłuchań „doszło do pewnego sporu prawnego”.
Nie zgadzaliśmy się na podstawę prawną, która została wdrożona przez Prokuraturę Apelacyjną w Poznaniu. Chodziło o procedurę zwolnienia z tajemnicy państwowej. Zwolnienie to miało być podpisane przez premiera lub prezydenta. Członkowie komisji nie podlegali jednak ani jednemu ani drugiemu. Nad nami stał tylko przewodniczący i to on mógł zwolnić nas z tajemnicy
- wskazuje poseł PiS.
Choć dla wielu różnica nie jest znaczącą, sprawa wygląda jak pułapka zastawiona na członków komisji weryfikacyjnej. Bartosz Kownacki wyjaśnia, że jeśli któryś z członków komisji zgodził się na żądanie prokuratury, by ujawnić tajemnicę państwową, może obecnie usłyszeć zarzuty związane z jej złamaniem.
Można mu postawić obecnie zarzuty, że podczas przesłuchania ujawnił w sposób nieuprawniony tajemnicę państwową
- tłumaczy.
Niebezpieczeństwo związane z zachowaniem śledczych widzi również Marek Opioła. Wskazuje, że jeśli prokuratura postanowi obecnie ścigać tych, którzy zdecydowali się przystać na proponowaną procedurą zwolnienia z tajemnicy służbowej, będzie to oznaczało, że śledczy zastawili pułapkę:
Przyszłość pokaże, jak będzie działała prokuratura dalej. Może się okazać, że procedura zwalniania nas z tajemnicy państwowej, którą stosowali śledczy, jest pułapką.
Sprawa zarzutów dla Macierewicza i szukanie haków na członków komisji weryfikacyjnej pokazuje patologie istniejące w prokuraturze. Jest ona w stanie realizować polityczne zlecenie nawet wbrew przepisom, nawołując do przestępstwa. W nielegalny proceder prokuratury włączył się zarówno prezydent Komorowski, jak i premier Tusk. To wszystko pokazuje, że Polska nie jest państwem prawa. Prawo traktuje się w nim instrumentalnie, w zależności od potrzeb i zamówienia. Sprawa Macierewicza powinna stać się jednym z argumentów na rzecz poddania prokuratury kontroli politycznej i społecznej. Przekazanie jej w ręce korporacji tylko zwiększyło patologiczne praktyki, a nie uzdrowiło organa ścigania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/128369-jak-szukano-hakow-na-macierewicza-o-pulapce-tuska-i-komorowskiego-na-czlonkow-komisji-weryfikujacej-wsi