Wydawało mnie się, że o Katarzynie Bratkowskiej nie da się powiedzieć niczego więcej. Niczego, niż ona sama mówi o sobie i swej walce o wolną aborcję. Myliłem się.
W sobotnim „Plusie Minusie”, weekendowym dodatku do „Rzeczpospolitej” przeprowadziłem wywiad z tą feministką, wykładowczynią gender studies i nauczycielką publicznego liceum im. Kuronia w Warszawie. Pytam ją o stosunek do aborcji i o szokujące prowokacje, jak opowiadanie o planach pozbycia się dziecka w Wigilię.
Nieoczekiwanie (dla mnie) Bratkowska zadeklarowała się jako komunistka.
Tak, jestem komunistką, bo wierzę, że to najbardziej proludzki, humanitarny ustrój.
Odcinając się od stalinizmu podkreśliła jednocześnie zalety komunizmu.
To bardzo pozytywna, równościowa ideologia. Nie było żadnych zbrodni komunizmu jako idei. […] Tylko najbardziej zagorzali antykomuniści wierzą w zbrodniczość komunizmu. Nie może być inaczej, w końcu Lenin to w sumie sympatyczny dżentelmen. Lenin napisał wiele wspaniałych, bardzo ciekawych rzeczy, z którymi się zgadzam! Lenin był orędownikiem upodmiotowienia kobiet.
Puentując, miła skądinąd pani Katarzyna, deklaruje, iż wolałaby mieszkać na Kubie niż w Ameryce. Nic dziwnego, że taki wywiad zbulwersował niektórych czytelników i zainteresował media. Te jednak, do wynurzeń pani Bratkowskiej podeszły nadzwyczaj wybiórczo. Zarówno „Wprost” jak i „Gazeta Wyborcza" podały pani Katarzynie pomocną dłoń, nie przypominając fragmentów, w których jednoznacznie gubi się ze swą proaborcyjną argumentacją. Ale to detal. Otóż oba pisma pominęły kompletnie wywody Bratkowskiej na temat komunizmu!
Ależ koledzy, dlaczego? Pani Katarzyna nie ma wszak poczucia, iż powiedziała coś złego. Czemu ją cenzurujecie? Czyżby chodziło wam o to, że zbrodnie komunizmu neguje nauczycielka publicznego liceum? Owszem, nauczycielka polskiego, ale Bratkowska jest również wychowawczynią. Wyczuwacie, że spotkają ją nieprzyjemności? Bez obaw. Już wy o to zadbacie, by jakąkolwiek próbę wyciągnięcia konsekwencji wobec niej (do czego zresztą nie namawiam) nazwać polowaniem na czarownice.
A gdyby tak paranoidalny antysemita uczył polskiego w publicznym liceum? Nie, nie wzywałby do mordowania Żydów, on tylko twierdziłby, że zginęło ich znacznie mniej albo i wcale. Wychwalałby antysemityzm rozumiany jako wysyłanie Żydów na Madagaskar. No i przy okazji wybielałby znanego modernizatora i budowniczego autostrad, Adolfa Hitlera („Jest jakiś rozkaz podpisany jego ręką, by mordować Żydów?”). Chore? I co z tego, formalnie byłby w porządku, prawda?
Tylko jak zareagowalibyście, przyjaciele? Co zrobilibyście, nasi nauczyciele standardów?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/182469-to-co-ze-sprawa-bratkowskiej-robia-media-to-arcydzielo-manipulacji-i-komizmu-wprost-i-wyborcza-podaly-pani-katarzynie-pomocna-dlon