I znowu władcy Unii Europejskiej (z Angelą i Donkiem na czele) straszą nas karami za nieprzyjmowanie imigrantów, o których od dawna wiadomo, że w znakomitej większości są fanami darmowego socjalu. No to ja przypomnę im innych, bliższych nam uchodźców!
W wyniku drugiej wojny światowej (wywołanej ponoć przez niezidentyfikowanych „nazistów”, zamieszkałych na terenie Niemiec i Austrii) na Starym Kontynencie (i poza nim) miały miejsce ogromne migracje ludności. Miliony uchodźców wojennych ze wszystkich zaatakowanych krajów przemieszczały się we wszystkich kierunkach, uciekając przed działaniami wojennymi. Wspomniani wyżej „naziści” bombardowali drogi z polskimi uciekinierami i forsując wojnę totalną zamykali Polaków w obozach koncentracyjnych (zwanych dziś dzięki temu „polskimi obozami śmierci”).
W wyniku wszelkich zbrodniczych działań tychże nazistów zginęło 2,8 mln polskich Żydów i drugie tyle Polaków – razem ok. 5,6 mln naszych obywateli. Ci, co przeżyli zmuszani byli do niewolniczej pracy na rzecz „nazistowskiej” III Rzeszy. Starty materialne (skradziony nam majątek, zniszczone miasta i wsie) nigdy nie zostały nam zrefundowane. Chociaż nie; mój tato, któremu podczas wojny „naziści” przebrani za niemieckich obozowych strażników zabili ojca i który jako nastolatek harował przez 3,5 roku u „nazistowskiego” bauera o nazwisku Schnell dostał w latach dziewięćdziesiątych jakieś odszkodowanie (o dziwo – od rządu Niemiec). Wyszło coś 76 groszy za dzień ciężkiej pracy od świtu do zmroku. Za kompletnie „splantowane” gospodarstwo (zrównane na potrzeby lotniska polowego dla „nazistowskiego” Luftwaffe) nie otrzymał nawet złamanej „nazistowskiej” marki…
Kolejne fale masowych migracji w Europie rozpoczęły się po podpisaniu przez aliantów i Stalina paktu w Jałcie; Polacy opuszczali swe domostwa na wschodzie i z tobołkami w rękach zaczynali od zera w nowych granicach ustalonych po wojnie przez zwycięski Zachód i Wschód. A żołnierze „zwycięskiego” Wojska Polskiego na zachodzie musieli migrować nawet na antypody, bo za powrót do okrojonego i okupowanego przez komunę kraju groziła śmierć. Pół wieku dominacji sowieckiej (wciąż przysługa założycieli UE) doprowadziło nas do ruiny i niepokojów społecznych.
A dziś – mimo że przyjęliśmy ponad milion imigrantów z objętej wojną Ukrainy – zachód chce karać nas kwotą 250 tys. Euro (ponad 1 mln. zł) od łebka za odmowę przetrzymywania u siebie (w prawdziwie już „polskich obozach”) śniadych i czarnych wyznawców „pokojowego” Islamu o pirotechnicznych i rajdowych skłonnościach…
Reasumując – w ramach przetestowania solidarności europejskiej byłbym gotów zapłacić kary umowne pod warunkiem uregulowania przez UE odszkodowania za poniesione podczas wojny straty Rzeczypospolitej. Proponuję przemnożyć 5,6 mln zabitych x 1 mln. złotych. Wyjdzie ok. 5.600.000.000.000 zł. Trudniej będzie oszacować straty materialne, ale w dobie komputerów da się to policzyć. Plus odszkodowanie dla polskich wojennych emigrantów, płatne spadkobiercom. I to by było na tyle w sprawie naszych rozliczeń…
Z cyklu - znalezione w sieci – przypominam balladę pt. „Czterdziesty Czwarty” (z płyty „Katyń 1940”). O istnieniu Aleppo mało kto jeszcze wtedy słyszał…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/blogi/341592-imigrancki-rachunek-dla-niemcow-i-calej-ue