Nie ma Apelu Smoleńskiego. "Historia stanowi ciągłość, a polskiej krwi i pamięci nie wolno dzielić"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

„Gazeta Wyborcza” znowu popisała się cyniczną zdolnością wypaczania faktów i kreowania rzeczywistości wedle swoich upodobań. Od kilku dni jej dziennikarze uparcie piszą na temat niezgody powstańców warszawskich (oczywiście nie dopowiadając, że nie wszystkich) na odczytanie podczas tegorocznej rocznicy godziny „W” Apelu Smoleńskiego.

Ponieważ to kłamstwo rozlewa się szeroką strugą po wielu mediach, także sprzyjających obecnej ekipie władzy, chcę mocno podkreślić, że nie ma czegoś takiego jak Apel Smoleński. Zgodnie z zaleceniem ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza ofiary tragedii z 10 kwietnia 2010 roku mają być przywoływane pod koniec każdego apelu pamięci odczytywanego przy udziale pododdziałów Wojska Polskiego, ponieważ - jak pisałem wczoraj - historia stanowi ciągłość, a polskiej krwi i pamięci nie wolno dzielić.

Cel „Gazety Wyborczej” jest oczywisty: sprowokować weteranów Powstania Warszawskiego do ostrego protestu przeciwko rzekomemu zawłaszczaniu przez rząd uroczystości, do wyznaczania kształtu której to oni mają niewątpliwie największe prawo. Tej chętnie głoszącej potrzebę stosowania wysokich standardów w życiu publicznym gazecie najwyraźniej nie przeszkadza rozpowszechnianie kłamstwa, jeżeli w grę wchodzi możliwość zohydzenia znienawidzonych przez nią polityków.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.