Pokojówka z Sofitela ma imię i nazwisko. "Teraz stanie wobec potęgi pieniędzy tego człowieka"

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Ogromna większość komentarzy do afery DSK posługuje się mówiąc o domniemanej ofierze byłego szefa MFW określeniem „pokojówka z Sofitela". To prawda, że ta młoda kobieta pochodząca z Gwinei skryła się przed kamerami i mikrofonami dziennikarzy, więc siłą rzeczy pozostaje anonimowa. Ale bywa gorzej: bywa bowiem tak, że poprzez formułę „pokojówka z Sofitela" mówi się – nie wprost, rzecz jasna – że chodzi tu o jakąś „panią Nikt", a więc o kogoś komu w gruncie rzeczy nie przysługują indywidualne cechy osoby.

Pokojówka, no cóż, ona tylko sprząta, więc niczym szczególnym się nie wyróżnia. Może poza „wspaniałym biustem", jak ponoć miał zagaić uprzejmą konwersację z nią były minister, gdy  14 maja po południu wyszedł nagi z łazienki w apartamencie 2806.

Co innego były minister i były dyrektor generalny MFW. Ten ma wielkie dokonania, wielkie koneksje w świecie polityki i finansów. Ba! Sam jest wybitnym przedstawicielem tego świata. Jest znany, lubiany i bogaty.

DSK jest nieprzyzwoicie bogaty jak na socjalistę. Niedługo przed nowojorskim skandalem przydarzył mu się Paryżu faut pas, który jego wynajęci za ciężkie pieniądze specjaliści od PR-u próbowali jakoś zagadać, ale to jednak był szkopuł. DSK pokazał się dziennikarzom w swoim super-drogim Porsche. Każdemu wolno mieć super-drogie auto, jeśli go na to stać. Ale jak na kandydata na kandydata Partii Socjalistycznej w wyborach prezydenckich, partii która piętnuje i wielkie różnice w zamożności, i ostentacyjną konsumpcję, to był krok komplikujący kampanię DSK. Dziś to już historia bez znaczenia w obliczu tego, co się stało dwa tygodnie później w Nowym Jorku. Ale to szczegół nie bez znaczenia dla zaczynającej się niebawem procesowej konfrontacji pokojówki z finansistą.

DSK może sobie pozwolić na wynajęcie luksusowego mieszkania na Manhattanie, gdzie po zwolnieniu za kaucją przebywa w areszcie domowym. Mieszkanie ma 600 metrów kwadratowych powierzchni. Było niedawno wystawione na sprzedaż za 14 milionów dolarów, nic dziwnego więc że miesięczny czynsz też jest na odpowiednim poziomie: 50 tysięcy dolarów. DSK wynajął do pomocy swoim renomowanym adwokatom agencję detektywistyczną Guidepost specjalizująca się w kontrwywiadzie przemysłowym. Ci z Guidepost to są nie lada fachowcy, biorą 700 dolarów za godzinę.

Nie wiadomo, jakie są honoraria adwokatów DSK, ale wiadomo, że są  to adwokaci z najwyższej półki. Całe to bogactwo stanowi problem dla partyjnych kolegów byłego pretendenta do prezydentury. Tłumaczą to, jak umieją, ale jeśli nie chcą się zdystansować od DSK (a jest zrozumiale, że koledzy i przyjaciele nie chcą się zdystansować) to mają problem. No bo jak pogodzić ten ostentacyjny luksus i te nieograniczone możliwości w zakresie obrony procesowej, jakimi dysponuje DSK z obrazem polityka-socjalisty? Nawet jeśli ów człowiek już nie kandyduje, cień tego ostentacyjnego bogactwa pada na tych, którzy chcą być „obrońcami ludu". Nieuchronnie nasuwa się tu etykietka gauche caviare. I na to chyba nie ma rady.

Ale to jest kłopot Partii Socjalistycznej. Mnie natomiast bardziej interesuje kłopot imigrantki z Bronxu, która zapewne niebawem stanie do procesu z finansistą z Place des Vosges: miejsca zamieszkania, które wiele mówią o możliwościach procesowych domniemanej ofiary i domniemanego sprawcy. Bo adwokaci byłego ministra już oświadczyli, że mają dowody podważające wiarygodność zeznań pokojówki. Prasa spekuluje, że mogą to być kwestie związane z jej mieszkaniem socjalnym na Bronxie, do którego ponoć nie miała prawa oraz te z jej dawniejszym prowadzeniem się w Gwinei – detektywi Guidepost w tym celu przebywają w kraju pochodzenia Nafissatou Diallo.

Nafissatou Diallo – tak się nazywa „pokojówka z Sofitela". Ma imię i nazwisko, podrzędną pracę w Sofitelu na Manhattanie, ciasne mieszkanie w podlej dzielnicy, samotnie wychowuje dziecko. I miała pecha wkroczyć 14 maja 2011 po południu do apartamentu 2806 w przekonaniu, że jego mieszkaniec już je opuścił. Teraz stanie wobec potęgi pieniędzy tego człowieka.

Frapujące, z punktu widzenia demokracji amerykańskiej, pytanie jest takie: czy i jak oskarżyciel (jest nim Cyrys Vance, Jr – prywatnie syn Cyrusa Vance'a, Sr, byłego sekretarza stanu USA) zdoła zrównoważyć tę potęgę tak, aby postulat równości stron w procesie nie pozostał tylko na papierze?

6 czerwca Dominique Strauus-Kahn ma stanąć przed sędzią i oświadczyć, czy przyznaje się do stawianych mu zarzutów, Jeśli oświadczy, że się do nich nie przyznaje (a wszystko wskazuje, że tak właśnie będzie), rozpocznie się proces. Niebawem zobaczymy, czy mimo, że przed procesem w mediach „pokojowka z Sofitela" była „pania Nikt", to w procesie karnym, a więc pod opieką amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, w sprawie Diallo vs Strauss-Kahn skarżąca będzie jednak kimś.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.