Gwałtownie topnieją polskie rezerwy walutowe, a prezydent Komorowski chce pożyczyć ukraińskim firmom 300 mln złotych. Czy słusznie?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Czy dzieje się coś złego, o czym Polacy jeszcze nie wiedzą, czy pod osłoną medialnej zawieruchy związanej z kryzysem ukraińskim skutecznie drenowane są nasze rezerwy walutowe? Czy powinniśmy już zacząć się bać o stan naszych rezerw walutowych? Jeszcze pod koniec 2013 r. polskie rezerwy walutowe sięgały poziomu ok. 85 mld euro, by już w lutym 2014 r. zmniejszyć się gwałtownie do poziomu zaledwie 75,9 mld euro. Różnica wydaje się więc być kolosalna - rzędu ok. 9 mld euro - czyli blisko 40 mld zł. Dzieje się to wszystko w czasie gdy jeszcze w styczniu tego roku biliśmy historyczne rekordy w jednorazowych pożyczkach na rynku obligacji, pożyczając kwotę ponad 12 mld zł jednorazowo. Na początku 2014 r. pożyczyliśmy też dodatkowo 2 mld euro i 2 mld dol.

Gdzie więc podziały się te tak gigantyczne środki, skoro rezerwy walutowe tak znacząco zmalały w ostatnich tygodniach? W lutym NBP przerzucił ponoć do państwowego BGK zaledwie ok. 1 mld euro. Ponoć BGK wspólnie z PKO BP będzie pożyczał pieniądze ukraińskim inwestorom i firmom. Ciekawe czy polscy ciułacze i emeryci - klienci PKO PB będą tym zachwyceni. Tak znaczący spadek polskich rezerw walutowych w tak krótkim czasie musi zastanawiać. Dawno już nie zdarzyła się taka sytuacja. Z reguły rezerwy walutowe przez ostatnie lata systematycznie rosły. Czyżbyśmy mieli po fakcie dowiedzieć się, że oto odbyła się jakaś wielka operacja finansowo-walutowa, jakaś interwencja walutowa, czy znacząca wyprzedaż zgromadzonych walut na rynku poprzez BGK. Wydaje się to tym bardziej dziwne, że obsługa długu zagranicznego w styczniu i lutym była wręcz śladowa. Nie było też słychać o jakimś poważnym ataku spekulacyjnym na polskiego złotego. A może reklamowane tak powszechnie sukcesy rządowe w sferze eksportu, ożywienia gospodarczego jak i bilans obrotów płatniczych z zagranicą nie przedstawiają się też tak różowo, jak je malują rządowi propagandziści. Wiadomo, że na początek 2014r. przypada kumulacja spłat, wcześniej wyemitowanych obligacji na kwotę aż 52mld zł. Być może więc są zasadnicze obawy co do udźwignięcia tego ciężaru i obawa o kondycje polskiego złotego w tej sytuacji. Polski dług zagraniczny zbliżył się do kwoty 280 mld euro, zadłużenie zagraniczne rządu i samorządu to ok. 110 mld euro, przedsiębiorstw ok. 112 mld euro, a banków blisko 50 mld euro.

Po operacji OFE udział długu zagranicznego w polskim zadłużeniu zwiększył się jeszcze z 52 do blisko 57 proc., a sytuacja na rynkach finansowych może gwałtownie tąpnąć, jeśli kryzys na Ukrainie pogłębi się. Polska opinia publiczna powinna otrzymać informację z jakiego powodu i gdzie w takim tempie i takiej skali ok. 9 mld euro znikają polskie rezerwy walutowe, tym bardziej, że agencja ratingowa Fitch w ostatnich dniach dyskretnie ostrzegła, że dla oceny wiarygodności kredytowej Polski istotna jest nie tylko konsolidacja fiskalna czyli po ludzku cięcia i oszczędności, konwergencja dochodów czyli zatrzymanie zapaści w dochodach podatkowych, ale też poziom zadłużenia zewnętrznego czyli zagraniczne długi, ich wielkość i możliwość spłaty.

Czyżbyśmy mieli do czynienia w sprawie rezerw walutowych z nowymi cudami premiera Tuska czy też przed nami pojawiła się jakaś nowa czarna dziura?

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych