"Wyborcza" na wojnie z Kościołem jak najgorszy tabloid. Bruk do jakiego ani "Fakt", ani "Super Express", nigdy się nie zniżają

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Powyższe zdjęcie pokazuje w jak wulgarny sposób "Gazeta Wyborcza" toczy swoją wojnę z Kościołem.

Tytuł głównego materiału na stronie jednego z głównych projektów Agory, jest jak z najgorszego tabloidu, ale tak wulgarnie skonstruowany, że ani "Fakt", ani "Super Express" nigdy by po tego typu opis nie sięgnęły. To jest jakość przyjaciela Adama Michnika - Jerzego Urbana. Bo choć GW dowodzi, że informacje o rzekomych i niestety czasem prawdziwych aktach niegodnych dokonywanych przez niektórych księży (choć dużo więcej pedofilii jest np. wśród zawodów artystycznych) to walka o oczyszczenie Kościoła, to epatowanie zdaniami o "włożeniu ręki do rozporka" pokazuje o co tu chodzi. Celem jest wyłącznie wywołanie negatywnych uczuć, zohydzenie księży, zrównanie w głowach ludzi słowa "pedofil" ze słowem "ksiądz".

Co więcej, cała historia jest niemożliwa do zweryfikowania, do sprawdzenia, nie spełnia żadnych kryteriów, które zezwalałyby uczciwej redakcji na publikację.

Po pierwsze - dzieje się "pod koniec lat 70". Na tyle daleko, że można napisać wszystko.

Po drugie, oskarżany o pedofilię jest postacią anonimową, która, zdaniem oskarżającego, już nie żyje. A zatem owym "księdzem" może być każdy nieżyjący kapłan ze wskazanego rejonu, ale też taka postać może w ogóle nie istnieć. To powoduje, że oskarżenie kierowane jest de facto wobec wszystkich księży.

Po trzecie, narratorem jest niejaki "pan Andrzej", bez nazwiska, bez twarzy. I znowu: a może to postać wymyślona?

Po czwarte, nie widać żadnej dziennikarskiej weryfikacji relacji "pana Andrzeja". Skąd pewność redakcji, że (jeśli istnieje) nie kieruje nim osobista zemsta, pragnienie sławy, że nie jest psychicznie chory?

To jest dno bruku. Idąc tym tropem inne redakcje mogłyby każdego dnia publikować teksty o nieżyjących już redaktorach "Gazety Wyborczej", oskarżać ich o najgorsze rzeczy, a całe dowodzenie opierać na wyznaniach "panów Krzysztofów", "Zdzisławów" czy kogokolwiek.

Naprawdę dno. Gazeta Michnika powinna jak najszybciej zmienić  podtytuł, z "nam nie jest wszystko jedno" na "nie znamy granic przyzwoitości".

I pomyśleć, że takie działania w ogromnym stopniu są finansowane przez pieniądze płynące do Agory ze źródeł rządowych, z podatków polskiego podatnika. Kiedy to szaleństwo się skończy? Jak się czują pracujący tam ludzie uważający się za katolików? Dlaczego to akceptują? Czy dyżurni rozmówcy GW z kręgów kościelnych, część krakowskich Dominikanów, ksiądz Kazimierz Sowa, inni, zareagują?

gim

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych