Mimo że organizatorzy próbowali w tym roku wszyć w zatęchłe antykościelne transparenty trochę gender podlanego prostytucją, nawet na facebooku odpowiedzią była cisza
- pisze Krzysztof Feusette w najnowszym numerze tygodnika "wSieci", opisując skalę zamieszania, jaką wywołał tegoroczne manify zorganizowane na 8 marca.
Publicysta przekonuje, że nawet w największych miastach, gdzie poparcie dla lewicowych postulatów powinno być największe, manifestacje feministek nie spotkały się niemal z żadnym zainteresowaniem:
Jeżeli nawet w swoich matecznikach – jakie dla genderomaniaków, agresywnych feministek i homoseksualnych ekshibicjonistów, a także przypadkowych dewiantów i zepsutej kasiorką młodzieży stanowią największe polskie metropolie – to jak ich szukać gdzie indziej? Odpowiedź jest prosta: ze świecą. Jak igieł w stogu siana i wiatru w polu. Wygląda na to, że czasy, gdy wystarczyło nasikać do zniczy, zrobić krzyż z puszek po piwie czy w stroju motyla biegać między procesją Bożego Ciała, by wzbudzić entuzjazm młodych zagubionych, mijają
- ocenia Feusette.
Nie oznacza to jednak, że wulgarnych i prymitywnych akcji zabraknie w naszej przestrzeni publicznej.
Pewnie, że agresywnego antyklerykalizmu czy genderowych striptizów w wykonaniu co bardziej żałosnych pajaców jeszcze będziemy mieli na pęczki. Ale żeby chociaż raz w roku ludzie ci przekonali do swoich pląsów kogoś więcej poza setką znajomych z Facebooka, młodzieżówkami partii lewicowych i kilkorgiem (jak w tym roku w Krakowie) antymanifestantów? Słabo to widzę
- czytamy na łamach "wSieci".
W swoim artykule Feusette opisuje poszczególne manify z różnych miast Polski. Uczestniczyło w nich raptem po kilkaset osób, często przy obstawie policjantów w podobnej liczbie. Warto zwrócić na trójmiejski odłam manify:
Głosili: "Edukacja równościowa jest potrzebna, żeby pokazać, że jesteśmy równi, a dziewczynki, jeśli chcą, też mogą pograć w piłkę na WF, zamiast biegać ze wstążką na kijku”. Zgłoszono też postulat karania „za mowę nienawiści ze względu na płeć i orientację psychoseksualną, bo w Polsce to w ogóle nie jest karane”. Gdzie dziewczynki biegają na WF ze wstążką na kijku i czym ma być „orientacja psychosek- sualna”, Jachlewska nie podała
- ironizuje publicysta.
I puentuje:
Niestety problemu z niską frekwencją, mimo wezwania posiłków z branży prostytucyjnej oraz miałkością pustych jak dzwon haseł, organizatorom nie udało się rozwiązać ani w realu, ani nawet na Facebooku. Wszystkie „manifowe” strony polubiło na tym por- talu społecznościowym 4 tys. osób. Wygląda zatem na to, że chodzą wszyscy, którzy lubią. I że więcej ich po prostu w Polsce nie ma
- kończy Feusette.
Całość artykułu na łamach tygodnika "wSieci", polecamy.
CZYTAJ WIĘCEJ: 100 milionów, Bolek, Słitfocie, Teczka, itp. Robert Mazurek pisze alfabet Lecha Wałęsy w tygodniku "wSieci"
CZYTAJ TAKŻE: Człowiek z mamony - jak miłość do luksusu obnaża Lecha Wałęsę... Nowy numer "wSieci" od poniedziałku w kioskach!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/188237-krzysztof-feusette-we-wsieci-mijaja-czasy-gdy-wystarczylo-nasikac-do-zniczy-czy-zrobic-krzyz-z-puszek-po-piwie-by-wzbudzic-entuzjazm-mlodych