Relacja pochodzi ze strony Blogpressu - http://blogpress.pl/node/18713
W Cafe Niespodzianka w Warszawie odbyło się spotkanie z Magdaleną Gawin dotyczące jej artykułu “Pensjonat Jadwigi Długoborskiej” opublikowanego w ostatnim numerze "Teologii Politycznej". Spotkanie prowadzili Mateusz Matyszkowicz i Barbara Schabowska.
Magdalena Gawin, choć urodziła się w Warszawie, jest związana rodzinnie z Ostrowią Mazowiecką, w której mieszkała w dzieciństwie przez 4 lata. O tragicznej historii, którą zarysowała w swoim artykule, dowiedziała się mając około 7 lat.
Jej artykuł opowiada o Jadwidze Długoborskiej, która była siostrą cioteczną dziadka Magdaleny Gawin i matką chrzestną jej ojca. Długoborska była właścicielką pensjonatu w Ostrowi Mazowieckiej w okresie międzywojnia i w czasie okupacji niemieckiej. 11 listopada 1939 r. Niemcy przeprowadzili pierwszą na terenie Generalnej Guberni masową eksterminację około 500 ostrowskich Żydów. Tego samego dnia właścicielka niewielkiego pensjonatu, który mieścił się niedaleko “Czerwoniaka”, siedziby gestapo, udzieliła po raz pierwszy schronienia dziesięciu żydowskim mieszkańcom miasta, który potem podjęli próbę przedarcia się do Rosji Sowieckiej. Mimo zagrożenia życia Długoborska przechowywała Żydów do czerwca 1944 roku, kiedy to została zadenuncjowana przez jedną z pokojówek i po ciężkim przesłuchaniu zastrzelona przez gestapowca Antona Birkenfelda „Cyka” (pokojówka Marianna M. zginęła kilkanaście dni później, oskarżono ją o współudział). Do końca okupacji niemieckiej brakowało zaledwie dwóch miesięcy To właśnie “Cyk” – szef sekcji śledczej miejscowego gestapo i kat Ostrowi – jest negatywnym bohaterem opowieści Magdaleny Gawin.
W czasie spotkania autorka artykułu mówiła o Ostrowi Mazowieckiej z czasów poprzedzających okupację niemiecką, miasto liczyło wówczas ok. 18 tys. mieszkańców, z czego połowę stanowili Żydzi, który napłynęli z Litwy, z terenów I Rzeczypospolitej. W latach międzywojennych mieściła się w tu Szkoła Podchorążych Piechoty. Z tego miasta pochodziła żona rotm. Witolda Pileckiego. Poglądy polityczne mieszkańców Ostrowi Mazowieckiej były bliskie narodowej demokracji, z kolei wśród Żydów najsilniejszą organizacją był syjonistyczny ruch młodzieżowy, Betar.
Magdalena Gawin opowiadała o rodzinie Jadwigi Długoborskiej i o samym tym tragicznym zdarzeniu w pensjonacie, a wreszcie o własnym śledztwie historycznym w sprawie Antona Birkenfelda-Psyka. Przedstawiła informacje, jakie udało się jej zebrać na jego temat, w oparciu o relacje różnych ludzi, którzy go znali. “Cyk” (nie wiadomo czy to było jego prawdziwe nazwisko) był odpowiedzialny za masowy terror i eksterminacje mieszkańców powiatu, morderca Polaków i Żydów, był okrutny i często pijany, przejawiał psychopatyczne skłonności. Nie wiadomo, skąd przybył do Ostrowi Mazowieckiej, skąd pochodził i czym zajmował się przed wojną. On sam podawał sprzeczne informacje. Twierdził, że był nauczycielem gimnazjalnym, jednak nie odnaleziono jego nazwiska na żadnym ze spisów nauczycieli na Śląsku. Musiał być jednak osobą wykształconą, na co wskazywał sposób wysławiania się. Płynnie mówił po polsku i niemiecku. Zacierał jednak po sobie ślady, nie zachowała się ani jedna jego fotografia, choć robił sobie kilka razy zdjęcia w zakładzie fotograficznym (zdjęcia innych gestapowców zachowały się). W czasie wojny wiek “Cyka” szacowano na ok. 35 lat, urodził się więc ok. 1910 roku. Miał bardzo charakterystyczny wygląd – był niskiego wzrostu, krępej budowy ciała, miał kaczy chód, twarz okrągłą, nos zadarty, w prawym oku widoczny zez, nosił okulary. Do Ostrowi przybył we wrześniu 1939 r, początkowo jako tłumacz na gestapo, potem został szefem sekcji śledczej.
Jeśli myślimy o agentach gestapo, to uważamy, że to byli ludzie złamani, że to było spontaniczne, a z zeznań różnych osób wynika, że działali na zlecenie Niemców, widać świadomy cel. “Cyk” zakładał agentury gestapo w miejscach, gdzie przewijali się ludzie, był to sklep, zakład fotograficzny, restauracja, kino.
Akta dotyczące “Cyka” obejmują śledztwa prowadzone w roku 1946, w 1949, a potem w latach 1954-1955.
W 1954 roku człowiek łudząco do niego podobny został dwukrotnie rozpoznany na katowickiej ulicy przez jednego z mieszkańców Ostrowi Mazowieckiej. W wyniku dochodzenia Urzędu Bezpieczeństwa ustalono, że rozpoznany człowiek nazywa się Wincenty R. i jest prawnikiem w Ministerstwie Górnictwa. Na podstawie zdjęcia kilku mieszkańców Ostrowi zeznało, że to jest poszukiwany “Cyk”. Jednak Wincenty R. przedstawił dokumenty z czasów okupacji, które przeczyły wersji, że mógłby być “Cykiem”, wynikało z nich, że mieszkał wówczas we Lwowie, ale brakowało potwierdzenia tych informacji. Z akt sprawy wynika, że Urząd Bezpieczeństwa podejrzewał, że legitymacje są podrobione. Konfrontacja z dwoma świadkami nie dała jednak spodziewanych rezultatów, świadkowie nie mieli pewności, gdyż minęło ponad 10 lat od tego zdarzenia, jeden z nich uznał, że ten człowiek jest do “Cyka” uderzająco podobny. Nie przeprowadzono jednak konfrontacji z innymi osobami z Ostrowi, które mogły go zidentyfikować. Z jakiś powodów nie zdecydowano się też przenieść sprawy do Prokuratury Wojskowej.
Do tej sprawy powrócono dopiero w 1971 roku, kiedy prowadzono śledztwo w sprawie zabójstwa 140 Żydów ostrowskich. Przesłuchano ponownie jednego ze świadków, który zeznał, że w 1956 roku rozpoznał Wincentego R. wśród osób mu okazanych. Wincenty R. wówczas jeszcze żył, zmarł dopiero w 1983 r. Jednak nic w tej sprawie nie zrobiono,
Nie ma i dziś także dowodów, że rozpoznany przez świadka człowiek jest katem z Ostrowi, istnieje “domniemanie niewinności”. Nie zachowała się jego teczka personalna z Ministerstwa Górnictwa, być może wypożyczona przez UB na czas śledztwa nigdy nie powróciła na miejsce.
Czy przez kontekst tej historii nie możemy się czegoś dowiedzieć o historii Polski? – zastanawiała się Magdalena Gawin. – Czy było możliwe przewerbowanie gestapowca do UB?
Istnieją dokumenty świadczące o tym, że tak właśnie robiono. Ludzi, którzy pracowali w czasie wojny dla gestapo, werbowano po wojnie do Urzędu Bezpieczeństwa.
Nie chodzi o to, czy Wincenty R. jest winny czy nie, jest domniemanie niewinności, należy go traktować jako niewinnego
– podkreśliła autorka artykułu "Pensjonat Jadwigi Długoborskiej".
Ale po co szukano szefów sekcji śledczych powiatowych urzędów gestapo? Nie po to, żeby ich ukarać, tylko po to, żeby ich przewerbować. Używano ich w sposób instrumentalny. Na tym przykładzie możemy zrozumieć czym był komunizm w latach 40. i 50., na jakich podstawach był ufundowany. Werbowano rzeźników. W Polsce ten proceder był masowy.
Relacja: Margotte i Bernard
Blogpress'blog
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/187793-czy-bylo-mozliwe-przewerbowanie-gestapowca-do-ub-magdalena-gawin-o-historii-jadwigi-dlugoborskiej