Donald-Samozwaniec w wyprawie na Moskwę. "Nie róbmy polityki - pamiętajmy o rozbiorach, w końcu mamy dziś historyków u władzy. Sorry taką mamy geopolitykę"

fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

Spotkanie na szczycie kanclerz A. Merkel i premiera D. Tuska okazało się żałosnym blamażem, choć serdeczności, uścisków, a nawet buziaków było co nie miara, to konkretów za to zero.

Kanclerz A. Merkel i premier D. Tusk umocnili się co prawda we wzajemnej przyjaźni i ocenie konfliktu na Ukrainie, ale zasadniczych decyzji brak. Nasz dzielny Donald Samozwaniec, to jednak nie B. Chrobry, został on wręcz skarcony przez Panią Kanclerz w sprawie "genialnego pomysłu" wspólnej polityki energetycznej Unii - czyli zakupu gazu przez całą UE w ramach tzw. "gazowego Grouponu", oczywiście pod światłym przywództwem Niemiec.

Matka chrzestna Unii błyskawicznie wybiła Herr Donaldowi tę koncepcję uświadamiając polskiemu premierowi, że gaz kupują firmy, a nie rządy i w tej sferze obowiązuje prawo i kontrakty handlowe. Rządowi eksperci premiera D. Tuska widocznie zapomnieli go poinformować, że zgodnie z umową z końca 2013 r. to właśnie rosyjski Gazprom przejmuje od niemieckiej firmy BASF i Wintershall znaczną część niemieckiej sieci gazociągów, infrastruktury dystrybucji gazu i gigantyczne zbiorniki na paliwo w samych Niemczech. To właśnie rosyjski Gazprom stanie się właścicielem blisko 20 proc. niemieckich zapasów gazu przechowywanego w specjalnych zbiornikach, w zamian za 25 proc. udziały w złożach gazu w Zach. Syberii na rzecz niemieckich firm.

Tyle że przecież premier D. Tusk publicznie deklarował, że na kogo jak na kogo, ale na Panią Kanclerz gniewać się nigdy nie będzie, tym bardziej, że to jego MSZ R. Sikorski wypowiadał jeszcze niedawno te wyjątkowe głupstwa, że "bardziej boi się utraty przywództwa w Unii przez Niemcy, niż rosyjskich rakiet i terroryzmu". No cóż R. Sikorski to nie hetman St. Żółkiewski, jeszcze niedawno polski MSZ chwalił się na Twitterze sukcesami negocjacyjnymi PGNiG-u w sprawie cen gazu rosyjskiego. Trzeba było myśleć zawczasu, gdy premier D. Tusk przyjmował niemiecką nagrodę W. Rathenaua, który uznawał Polskę za państwo sezonowe, a co dopiero mówić o takiej Ukrainie.

Kanclerz A. Merkel w ramach wizyty w Warszawie znacznie ochłodziła werbalnie rozochoconego swego polskiego przyjaciela w kwestii sankcji, sprowadzając go brutalnie na ziemię. Niemcy w przeciwieństwie do polskich polityków w tym MF W. Schaeuble uważają "że istnieje bardzo poważne ryzyko, że konflikt z Rosją o Ukrainę będzie miał niekorzystny wpływ na europejską gospodarkę". Niemiecki przemysł nie narazi z pewnością na szwank swych 36 mld euro eksportu do Rosji. Banki niemieckie, włoskie, francuskie czy brytyjskie mają zaangażowane na terenie Rosji ok. 200 mld dol. - jest więc o co się martwić.

Nasi politycy, prezydent B. Komorowski, premier D. Tusk i v-ce premier J. Piechociński deklarują, że wszystko jest pod kontrolą - pytanie tylko czyją? W trakcie robienia sobie w Warszawie sweetfoci przez niemieckich i polskich premierów, Brandenburgia zapowiedziała zaostrzenie kontroli na 11 przejściach granicznych z Polską w związku ze wzrostem przestępczości w gminach przygranicznych. Oznacza to, poważne naruszenie umowy z Schengen. Będzie więc tak, że na wschodniej granicy Polski skontrolują nam boczek i schabowego, a na zachodniej granicy Polski bagażniki i plecaki i dymisja MR St. Kalemby niewiele tu pomoże. Szkoda, że nikt nie przypomina premierowi D. Tuskowi o tym, że nad biurkiem kanclerz A. Merkel wisiał portret carycy Katarzyny II.

PO i premier Tusk powinni natychmiast zerwać wszelką kolaborację z Ruchem Autonomii Śląska jeśli poważnie myślą o integralności państwa polskiego, działania bowiem tego środowiska, z jego ostatnim listem do prezydenta Rosji stanowią wypisz, wymaluj obecną sytuację na Krymie. Nie róbmy polityki - pamiętajmy o rozbiorach, w końcu mamy dziś historyków u władzy. Sorry taką mamy geopolitykę.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych