W świetle wydarzeń na Krymie naiwnością, graniczącą z samozakłamaniem, jest rozpatrywanie katastrofy smoleńskiej w oderwaniu od bezwzględnego rosyjskiego imperializmu

fot. KBWLL
fot. KBWLL

Z rozczulającym bezwstydem obóz medialny III RP, relacjonując ukraińską rewolucję, odkrył w Putinie bezwzględnego autokratę, zdolnego podjąć się na zimno skalkulowanej niegodziwości każdego rodzaju, włącznie z inwazją na suwerenny kraj.

Okrycie to, a co za tym idzie, narracja i przekaz jaki płynie do zorientowanego na lewicowo-liberalny kurs odbiorcy pozostaje kuriozalne wobec już bez mała czterech lat pracowitego urabiania publiki w dokładnie przeciwnym kierunku. Kierunek ten definiowany był dotychczas partnerskimi relacjami z „twardym” acz empatycznym graczem, który, zszokowany śmiercią polskiej elity państwowej na rosyjskiej ziemi polecił przeprowadzić drobiazgowe śledztwo, z przekopaniem ziemi na metr w głąb włącznie.

Różne wolty ideologiczno-polityczne od początków III RP były już naszemu społeczeństwu zaszczepiane,  a konsekwencja i uczciwość michnikowszczyzny mają się tak do rzeczywistości, jak jej ludzie honoru do honoru. Ta jest jednak szczególna, bo niesie ze sobą potencjał destrukcji, zdolnej roznieść w pył salonową optykę w kwestii obecnie kluczowej dla politycznych losów naszego kraju- katastrofy smoleńskiej.

Dla cokolwiek rozgarniętego obywatela RP, który nie dawał sobie wbijać do głowy młotem salonowej propagandy wizji Putina-demokraty, łączącego się w bólu i nadziei z naszym ciężko doświadczonym przez warunki atmosferyczne i brawurę Lecha Kaczyńskiego społeczeństwem, sprawa jest dość oczywista. Dla innych jednak wymaga wyjaśnienia.

Chodzi zasadniczo o to, że w świetle obecnych wydarzeń na Krymie wyjątkową naiwnością, graniczącą nawet już nie z głupotą, a zwykłym, na wpół świadomym samozakłamaniem jest rozpatrywanie katastrofy smoleńskiej w oderwaniu od mrocznego kontekstu rosyjskiego bezwzględnego imperializmu. Gdzieś tam półgębkiem przemycane były informacje o tym, że obecny prezydent Rosji zdolny był wysadzić w powietrze własnych obywateli, co posłużyło mu za pretekst spacyfikowania Czeczenii, ale to było dawno, to było być może, w zasadzie nie wiadomo. Putin był w sumie taki europejski, przewidywalny, wiarygodny, przeprowadzał wybory, gdyby tylko uspokoił się z tymi mniejszościami…

Na kanwie tak budowanego przekazu nie tylko w Polsce, ale w całej Europie Zachodniej, bardzo łatwym stawało się wyszydzanie najbardziej nawet wstrzemięźliwych sugestii, że być może Rosja byłaby w stanie usiłować przeprowadzić zamach na polskiego prezydenta. Jak, po co, Kaczyński i tak by przegrał, a w ogóle przestańcie podpalać Polskę, szaleńcy!

Jednak Rosja, hulając teraz bez skrępowania po terytorium suwerennego państwa, pokazuje, że na pozór niebywała katastrofa prezydenckiego samolotu, niemająca w dziejach świata precedensu, wpisuje się arcylogicznie w kontekst prowadzonej przez nią imperialnej polityki.

Najpierw Czeczenia. Później Gruzja. Później Smoleńsk i śmierć człowieka, który jako jedyny tej rangi polityk w Europie przestrzegał przed Rosją i próbował aktywnie przeciw niej działać, apogeum swojej determinacji pokazując na wiecu w Tibilisi. Być może dla Putina było to bez znaczenia, ale z drugiej strony… czy możemy wyobrazić sobie teraz, po katastrofie smoleńskiej, lot prezydentów krajów Europy Wschodniej do Kijowa, na który maszerują rosyjskie oddziały? No właśnie.

Działania Rosji na Ukrainie w oczywisty sposób nie są dowodem na zamach pod Smoleńskiem. Są jednak niewątpliwie dowodem, kolejnym już, na to, że Rosja Putina to kraj bandycki, który tylko jako taki może być postrzegany przez uczciwego intelektualnie obserwatora. Putin najeżdża sąsiadów właściwie co olimpiadę, likwiduje swoich wrogów (Litwinienko, Politkowska, teraz być może nawet Janukowicz!), realizując swój plan odbudowy jakiegoś post-radzieckiego tworu. Jeżeli ktoś twierdzi, że pod Smoleńskiem to on kategorycznie, absolutnie nie mógłby i w ogóle by mu się nie opłacało, niech… przeczyta jutrzejsze gazety. Najlepiej Wyborczą. Najlepiej jakiś bezpłatny egzemplarz.

Tomasz Laskus

 

 

 

 

 

----------------------------------------------------------------------------------

----------------------------------------------------------------------------------

Polecamy wSklepiku.pl!

"wPolityce.pl Polska po 10 kwietnia 2010 r."

wPolityce.pl Polska po 10 kwietnia 2010 r.

W książce znalazły się analizy publicystów oraz wzruszające wspomnienia Czytelników związane z wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 roku. Teksty w niej zawarte pozwalają zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku.

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych