Ekipa Tuska i prezydent Komorowski zaostrzyli politykę wobec Putina ratując własną skórę. Przykrywają blamaż, mobilizując Zachód i szachując opozycję

Dlaczego Donald Tusk i inni politycy PO radykalnie zmienili swoje nastawienie do Władimira Putina i neoimperialnej polityki Rosji? Oczywiście z powodu realnego zagrożenia. Także dlatego, że odzyskują cząstkę zszarganej wiarygodności i odrabiają część strat wobec PiS, które w tej mierze nie miało złudzeń. Ale podstawowym czynnikiem jest strach. Między innymi strach przed konsekwencjami skumulowanych przez ponad sześć lat fatalnych decyzji w stosunkach z Rosją Putina.

Można być pewnym, że w Moskwie różne decyzje i ich konsekwencje są precyzyjnie opisane i przypisane poszczególnym politykom z ekip Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego, jak i im samym. Najpewniej są też zarejestrowane i opisane kulisy rozmów, których treść nie jest znana polskiej opinii publicznej, szczególnie z kilku miesięcy poprzedzających katastrofę smoleńską i następujących po niej. Pamiętamy na przykład wyjazdy do Moskwy ówczesnego szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, o którego rozmowach nie wiemy nic. Podobnie jak nic nie wiemy o innych nieformalnych spotkaniach. To, że w KPRM nie ma notatek służbowych opisujących te kontakty i rozmowy nie znaczy, że nie sporządzili ich Rosjanie. A najpewniej mają po prostu nagrania, bo to ich „zwyczajowy” sposób postępowania. I w dogodnym momencie te i inne materiały mogą zostać wyciągnięte jako środek nacisku, jeśli nie szantażu.

Zaostrzając stanowisko wobec Putina, Donad Tusk i Radosław Sikorski, a także Bronisław Komorowski przede wszystkich przykrywają własną odpowiedzialność, a właściwie nieodpowiedzialność z poprzednich lat. Przecież wielka gorączka, w jaką wpadli premier Tusk oraz Radosław Sikorski bierze się z chęci podzielenia się odpowiedzialnością z innymi europejskimi przywódcami. Przez ostatnie prawie sześć i pół roku ekipa Donalda Tuska i prezydent Komorowski kompletnie nie przygotowali Polski na skutki agresywnej polityki Putina. A tym bardziej nie przygotowali naszego kraju na ewentualność agresji Rosji Putina na państwa będące naszymi sąsiadami, takie jak Ukraina.

Przez lata słyszeliśmy bajki, że nie potrzeba żadnego scenariusza na ostry kryzys bądź agresję, bo Rosja staje się coraz bardziej cywilizowana i wszystko jest pod kontrolą. I słyszeliśmy uspokajające, choć puste deklaracje, że sami właściwie nic nie musimy robić i niczego się obawiać, skoro za nami stoi potęga Unii Europejskiej i NATO. Kompletnie zignorowano partykularne interesy państw członkowskich UE jeśli chodzi o relacje z Rosją, które są realne i konkretne, w przeciwieństwie do czczych deklaracji o wspólnocie celów i wartości. A te partykularne interesy stoją za tchórzliwą dotychczas reakcją przywódców UE, gdy trzeba było zdecydować o sankcjach wobec Rosji. Nie uwzględniono też przemiany NATO w siłę, która jest coraz bardziej ociężała, defensywna i nieskora do działań prewencyjnych.

Polska pod rządami prezydenta Komorowskiego i premiera Tuska przede wszystkim nie jest przygotowana wojskowo na agresywne działania Rosji Putina. Armia ma bardzo nieliczne jednostki o wysokiej wartości bojowej, a system obrony powietrznej (poza samolotami F-16) opiera się na przestarzałym sprzęcie i zacofanej infrastrukturze. Dyslokacja jednostek niewiele się zmieniła od czasów przynależności do Układu Warszawskiego. Brakuje nowoczesnego uzbrojenia. W praktyce nie istnieje obrona terytorialna, a siły rezerwowe to fikcja. A co najważniejsze – bardzo źle rozgrywano kwestie zainstalowania w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej, a ta znacząco poprawiłaby bezpieczeństwo Polski.

Polska pod rządami prezydenta Komorowskiego i premiera Tusk nie jest też przygotowana gospodarczo na złe scenariusze. Wbrew optymistycznym deklaracjom Donalda Tuska, nie jesteśmy odporni na wrogie działania Rosji w dziedzinie energetyki. Uzależnienie od dostaw ropy i gazu z Rosji wciąż znacznie przekracza bezpieczne poziomy i nowe połączenia z zachodnimi sieciami przesyłowymi istotnie tego nie zmieniają. Błędem jest też praktyczne zamrożenie projektów rozwoju energetyki jądrowej, bo ta – wbrew pozorom – nie zmniejsza, lecz zwiększa odporność Polski na różne ryzyka.

Rząd Donalda Tuska i prezydent Komorowski mają świadomość własnych błędów czysto politycznych oraz tych dotyczących armii i gospodarki. Mają świadomość, że w razie zagrożenia Polska miałaby ogromne kłopoty mimo członkostwa w UE i NATO. Stąd się bierze ofensywa dyplomatyczna i bardzo wyraźne zaostrzenie stanowiska wobec polityki Putina. Im więcej obecna władza wymusi na partnerach w UE i NATO, choćby w kwestii sankcji, polityki energetycznej czy amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce, tym mniej widoczne będą błędy przez nią popełnione. Ofensywa i zmiana kursu są więc w istocie walką o wywinięcie się od odpowiedzialności za to, czego ta władza nie zrobiła.

Świadomość błędów i zaniechań zrodziła strach, że tym razem nie da się wszystkiego zamieść pod dywan albo zwalić na opozycję. Premier Tusk, minister Sikorski, a w ślad za nimi prezydent Komorowski przyjęli strategię ucieczki do przodu. I podzielenia się odpowiedzialnością - zarówno z przywódcami innych państw, jak i z opozycją w kraju. Zdawali sobie przecież sprawę z tego, że w chwili zagrożenia opozycja nie będzie małostkowa i nie wypomni rządzącym tego, co ich ewidentnie obciąża. Ale to wszystko nie oznacza, że ekipa sprawująca od ponad sześciu lat władzę w Polsce zdała egzamin. Nie zdała i teraz przede wszystkim ratuje własną skórę.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.