Produkt podręcznikopodobny zamiast podręcznika. Rewolucji MEN i eksperymentów na dzieciach ciąg dalszy

Fot. Sxc.hu
Fot. Sxc.hu

MEN nie przestaje sobie żartować z rodziców, więc rodzice, którym wcale nie jest do śmiechu, bo od września zacznie się bezprecedensowy eksperyment na dzieciakach, nie pozostają dłużni. Ponieważ wciąż nie wiadomo, kto dokładnie (poza tym, że pod auspicjami ORE) napisze darmowy rządowy podręcznik dla pierwszoklasistów (jeden zarówno dla dzieci sześcio-, jak i siedmioletnich - co warto podkreślić) za pisanie na kolanie wzięli się rodzice z akcji Ratuj Maluchy. A wyniki swojej pracy zawieźli do MEN-u.

Tytuł "darmowego podręcznika dla pierwszoklasistów" to: "Ja i mój kraj ".

Nie możemy doczekać się tego, który ma przygotować ministerstwo. My zdążyliśmy wszystko przygotować

- żartował pod MEN-em Tomasz Elbanowski, który zastrzegł, że prezentacja "podręcznika" to happening.

I dodawał:

Ten podręcznik jest przygotowany w takiej formie. Poruszamy w nim jednak konkretne problemy, związane z reformą, na przykład kumulacja roczników: rząd przewiduje, że w najbliższych dwóch latach do szkół trafi ponad pół miliona dzieci, w kolejnym 650 tysięcy. To realny problem dla nas, rodziców, szczególnie w powiązaniu z tematem darmowego podręcznika

- mówił.

Darmowy elementarz przygotowany przez rodziców zaczyna się wstępem:

Kochane dzieci!

To nie wiek czyni z nas ucznia, tylko gotowość do podjęcia zadania wyznaczonego przez rząd. Dziś wielu z Was może pytać: Dlaczego nie mogę się dłużej bawić w przedszkolu? Dlaczego muszę siedzieć przez cały dzień w ławce? Co to jest ZUS? Na pytania i odpowiedz i przyjdzie jednak czas na teście trzecioklasisty. Przed nami rok pasjonującego i niczym nie skrępowanego wypełniania testów i ćwiczeń: w szkole z panią nauczycielką, a po lekcjach podczas wspólnej wieczornej pracy z rodzicami. A zabawa? - spyta może ktoś z Was, dziecinnie. Każdy mądry człowiek wie, że aby móc się bawić trzeba najpierw popracować. Uszy do góry! Do emerytury już tylko 61 lat.

Autorzy darmowego podręcznika.

W żartobliwym podręczniku możemy znaleźć takie na przykład zadania:

Dla dzieci wybitnie uzdolnionych:

Zadanie

Przy pomocy pudełka zapałek zbuduj trójwymiarowy model szkoły z salami dla pięciu klas pierwszych i salą gimnastyczną. Dodatkowe 2 zapałki dostaniesz na zbudowanie świetlicy.

Lub:

Po reformie będzie nas więcej w 1 klasach. Już dziś warto się do tego przygotować. W tym celu rozwiąż zadanie.

Zadanie.

W sali jest 15 ławek. Znajdź miejsce dla dodatkowych 10 ławek. Naklej je w odpowiednich miejscach. Potem naklej kącik zabaw.

 

I jeszcze:

Zadanie.

W klasie 1a jest 30 uczniów a w klasie 1b jest 32 uczniów. Do szkoły przyszło 15 nowych pierwszoklasistów. Samorząd nie ma pieniędzy na dodatkowy etat nauczyciela. Rozdziel nowych uczniów tak, aby w 1a i 1b było po 25 uczniów.

 

Żart rodziców z Ratuj Maluchy jak najbardziej trafiony i zwraca uwagę na to, że sytuacja pierwszaków rysuje się na prawdę w czarnych barwach. We wrześniu zacząć się ma eksperyment edukacyjny MEN, wciąż zwany reformą oraz "Rządowa Rewolucja Podręcznikowa", jak ją określili przedstawiciele Polskiej Izby Książki, którzy na konferencji w Polskiej Agencji Prasowej przedstawili swoje obawy związane z rządowym podręcznikiem.

Nie sposób nie zgodzić się z przedstawicielami wydawców, którzy zwracali uwagę m.in. na to, że w projekcie ustawy oświatowej ustawodawca proponuje "Materiały edukacyjne", które mają zastąpić podręcznik. Czyli zamiast podręcznika, nasze dzieci dostaną rządowy produkt podręcznikopodobny. Zupełnie jak kiedyś zamiast czekolady mieliśmy produkty czekoladopodobne.

PIK alarmuje:

W projekcie proponuje się wprowadzenie szeregu rozwiązań odnoszących się do materiałów edukacyjnych zastępujących podręcznik. Jednocześnie projektodawca nie przewidział jakiejkolwiek formy kontroli nad jakością przedmiotowych materiałów. W szczególności, według projektu, materiały takie nie będą podlegały procedurze dopuszczania do użytku szkolnego przez MEN (nie będą chociażby opiniowane przez rzeczoznawców). Oznacza to, iż uczniowie będą mogli korzystać z zasobów, które nie zostaną sprawdzone pod względem formalnym, merytorycznym oraz zgodności z podstawą programową, chociaż powinny one umożliwić uczniom nabycie wiadomości opisanych w podstawie programowej. W konsekwencji może to doprowadzić do omijania procedury przewidzianej dla dopuszczania podręczników do użytku szkolnego poprzez udostępnianie niezatwierdzanych materiałów jako zastępujących podręcznik. Ponadto zauważyć należy, iż możliwość przeznaczenia tego samego wsparcia finansowego na zakup materiałów edukacyjnych zastępujących podręcznik i podręcznika prowadzi do nierównego traktowania podmiotów oraz narzędzi edukacyjnych i może skutkować całkowitą rezygnacją z korzystania z systemu dopuszczania podręczników szkolnych, przy jednoczesnym braku jakichkolwiek narzędzi kontrolnych ze strony ministra właściwego do spraw oświaty co do zakresu stosowania i jakości materiałów edukacyjnych zastępujących podręcznik.

Skutkiem wprowadzenia do procesu nauczania materiałów niewymagających aprobaty, które mogą całkowicie wyprzeć podręczniki (także te elektroniczne, korzystające z najnowszych rozwiązań technologicznych) jest brak nadzoru nad przebiegiem procesu dydaktycznego i zgodności wykorzystywanych materiałów z podstawą programową, a także ryzyko nauczania uczniów z materiałów o niskiej jakości, a w konsekwencji obniżenie poziomu edukacji.

Według przedstawicieli PIK zaproponowany przez MEN kilkumiesięczny okres przygotowania rządowego podręcznika do klas pierwszych musi się odbić na jego jakości. Wydawcy szacują, że cykl przygotowania książki spełniającej oczekiwania nauczycieli i uczniów, to co najmniej półtora roku pracy. Wydawców niepokoi też fakt, że przy projektowaniu rządowego podręcznika nie ma mowy o osadzeniu go w kontekście trzyletniego cyklu nauczania, co jest standardową procedurą w przyjętym dotychczas trybie pracy nad książką edukacyjną.

Przedstawiciele PIK alarmowali także, że zniesienie przez podkomisję ds. jakości kształcenia i wychowania terminu 15 czerwca, jak obowiązującej daty publikacji przez szkoły listy podręczników, obowiązujących w kolejnym roku szkolnym może spowodować we wrześniu całkowity chaos na rynku, a nawet brak podręczników. Polska Izba Książki uważa oczywiście, że pomysł, by zapewnić dzieciom darmowe podręczniki jest dobry, ale aktualnie dyskutowany projekt postrzega, jako działanie skrajnie niekorzystne - zarówno dla uczniów, jak i dla polskiego rynku książek edukacyjnych.

A rodzice mogą tylko patrzeć i płakać, bo Sejm odebrał im prawo głosu, na to jak rząd wysyła dzieci do nieprzygotowanych szkół, łączy sześciolatki z siedmiolatkami w przepełnionych klasach i przygotowuje jeden, dla wszystkich pierwszaków, bez względu na wiek, produkt podręcznikopodobny. I jak tu, będąc rodzicem, zachować spokój, skoro brzydkie słowa same cisną się na usta?

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych