Kaczyński już nie jest rusofobem? „Gdzie się podziały tezy Adama Michnika o „polskiej rusofobii”, na której grać mieli „cyniczni” bracia Kaczyńscy?”

PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Jak widać po pierwszym lepszym serwisie informacyjnym, kryzys ukraiński wpływa nie tylko na sytuację w skali globalnej, powodując masową produkcję apeli, odezw i oświadczeń przez liderów Unii Europejskiej oraz Stanów Zjednoczonych. Wydaje się, że jeszcze większy wpływ wywarł on na postępową elitę III Rzeczpospolitej, która do niedawna stawiała na strategiczną współpracę z „demokratyczną” Rosją w kontrze do „zakompleksionych rusofobów” braci Kaczyńskich.

Pamiętają Państwo entuzjazm salonu wobec „liberała” Miedwiediewa, który miał zwesternizować Rosję jak niegdyś car Piotr Wielki? Czy mówiący dzisiaj o „powrocie Związku Radzieckiego” Kwaśniewski pamięta swoje dawne wywody o konieczności „racjonalnego” podejścia do Moskwy? Gdzie się podziały tezy Adama Michnika o „polskiej rusofobii”, na której grać mieli „cyniczni” bracia Kaczyńscy? Kiedy dowiemy się czy minister Radosław Sikorski zmienił swój niedawny pogląd na temat „jagiellońskich mrzonek”? A może Janina Paradowska w kontekście ostatnich wydarzeń raz jeszcze zechce przypomnieć swoje tezy o „zalewie rusofobii”, które wypowiadała na antenie TOK FM po tegorocznym Marszu Niepodległości?

Z tej perspektywy bardzo dobrze widoczne są karygodne błędy podstawowych założeń polskiej polityki wschodniej, kierowanej od kilku lat przez ekipę Donalda Tuska. To premier polskiego rządu zdecydował się na grę z przywódcą wrogiego Polsce mocarstwa wymierzoną przeciw prezydentowi własnego kraju, która skończyła się tragedią pod Smoleńskiem. Seria błędów i wydawałoby się celowych zaniechań ekipy rządzącej w sprawie smoleńskiej, zapoczątkowanych oddaniem całości śledztwa w ręce „godnych zaufania rosyjskich partnerów”, jest wprost nie do opisania. Rząd RP godził się na serię niewyobrażalnych nigdzie indziej skandali upokarzających nieżyjącego Prezydenta Rzeczpospolitej oraz innych pasażerów TU-154 M, kpiąc z asertywnych postaw jako „prowadzących do wojny z Rosją”.

Podobne podejście dało się zaobserwować jeszcze na długo przed katastrofą smoleńską, gdy w 2007 r. do władzy doszła koalicja PO-PSL. Pełne entuzjazmu media obwieściły koniec okresu podyktowanego „machaniem szabelką” przez „zakompleksionych rusofobów Kaczyńskich”, ogłaszając reset w relacjach z Moskwą. Polska wycofała swoje weto w sprawie przyłączenia Rosji do OECD zaś sztaby generalne wojsk obu krajów odnowiły kontakty zawieszone jeszcze na początku lat 90. Co więcej – Państwa Komisja Wyborcza zechciała pobierać nauki od swojego rosyjskiego odpowiednika a polski rząd jak tylko mógł odwlekał podpisanie z Amerykanami umowy w sprawie tarczy antyrakietowej. Władz naszego kraju nie obudziła nawet agresja wojsk rosyjskich na Gruzję w 2008 r., a stanowisko śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który starał się by wolny świat wyciągnął wnioski z tego wydarzenia, ponownie uznano za „skrajne” i „rusofobiczne”. Tym samym schematem kierowano się jeszcze w sprawie ukraińskiej, kiedy to rząd odwlekał jak tylko mógł podjęcie jakichkolwiek działań na forum Unii.

Jak ocenić ostatnie otrzeźwienie mainstreamu w kwestii rosyjskiej? Czy będzie ono trwałe i zaowocuje zmianą paradygmatu całości polskiej polityki wschodniej? Dotychczasowe postawy kompletnie niewiarygodnych aktorów „postępowej” sceny politycznej III Rzeczpospolitej niestety wskazują, iż szanse na to są bardzo niewielkie. Miejmy nadzieję, że Polacy wyciągną z tych wolt właściwe wnioski przy urnie wyborczej.

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.