Prowincjał dominikanów nie ukrywa, że ciąży mu nauczanie Kościoła, którego formalnie się nie wypiera, ale też i nie broni

Mówcie Franciszkiem! - pokrzykiwały, od dobrych kilku miesięcy, liberalne media na polskich biskupów. Pokrzykiwały, dopóki papież Franciszek nie przemówił językiem naszego Episkopatu (to zawsze był jeden język), i nie wskazał zasadniczego celu na najbliższe lata:

Nikt i nic niech nie wprowadza podziałów między wami, drodzy bracia!

Gdy papież wskazał kierunek niezgodny z oczekiwaniami, media o Franciszku zapomniały. I wróciły do starej taktyki, a więc do kąsania Kościoła od dołu, za pomocą tych duchownych, którzy kochają wszystkich, ale najmniej - zdaje się - kochają Kościół. Ten realny, istniejący, jedyny jaki jest i jaki będzie.

Wywiad nowego prowincjała dominikanów o. Pawła Kozackiego dla "Gazety Wyborczej" jest przykładem tej taktyki. Ze strony mediów to klasyka. Jeżeli boli, to z tej prostej przyczyny, że współpraca tak wysokiej rangi kapłana z ośrodkiem moim zdaniem - i nie tylko moim - otwarcie wrogim Kościołowi pokazuje skalę zagrożenia, skalę - że użyję tego słowa - infiltracji.

Najważniejsze tezy tego wywiadu, streszczone przez samą "Wyborczą", rażą karykaturalnym wręcz przedstawieniem nauczania polskiego Kościoła; są także pełne wręcz rażących płycizn.

I tak o. Kozacki mówi:

Teza, iż za wszelkie zło odpowiada "ideologia gender", wydaje mi się fałszywa

Nikt nie mówi, że ideologia gender odpowiada za wszelkie zło; to przyjęcie karykatury nauczania Kościoła, którą promuje lewica. Jest za to faktem, że gender jest śmiertelnym zagrożeniem dla naszej cywilizacji, dla chrześcijaństwa, w planie bliższym zaś dla rodziny.

Wolałbym, byśmy, domagając się zmian w prawie, wyobrazili sobie Kościół w kraju, w którym katolicy są mniejszością

Jakie zmiany w prawie promuje Kościół? Tylko te chroniące życie. Za to wrogowie Kościoła domagają się zmian w prawie spychających katolicyzm - nasz fundament narodowy - na margines życia społecznego. Są to często propozycje graniczące z prześladowaniami.

Jeśli duchowni nie podważają nauki Kościoła, to zamykanie im ust jest nadużyciem. Jestem za wolnością wypowiedzi i ks. Oko, i ks. Bonieckiego

Może dominikanin pomyślałby o posłuszeństwie, bez którego nie ma Kościoła? I o wezwaniu papieża Franciszka do jedności? Owo "zamykanie ust" to przecież najczęściej samoobrona Kościoła przed kreowaniem, zawsze przy pomocy wrogich mediów, gorszącego wiernych wielogłosu w sprawach ważnych, a bywa że i podstawowych.

Jeśli potrafię z miłosierdziem podejść do kobiety, która nie uniosła nacisku i dokonała aborcji, ale cierpi z tego powodu, już jestem w oczach niektórych liberałem

To już jawna karykatura naszego Kościoła. To, co o. Kozacki ogłasza jako wielką rewelację, głosi przecież każdy polski ksiądz. Nie znam księdza, który nie widziałby dla kobiety popełniającej aborcję drogi do odkupienia i przebaczenia. Pod warunkiem, rzecz jasna, uznania prawdy.

Jestem zdruzgotany, że ludzie modlą się na tej samej mszy, a nie są w stanie podać sobie ręki

Jeśli zdaniem o. Kozackiego jest to zjawisko masowe, to żyjemy w innych krajach. No i jednak należy też widzieć, że miliony podały sobie rękę dzięki wspólnej mszy. Fakt, że nie wszyscy, to nie powód do "bycia zdruzgotanym". Dopóki chodzimy na msze, jest nadzieja.

Jeśli Kościół wypycha homoseksualistów, robi duży błąd. Dokopuje się im, choć chcą żyć Ewangelią na tyle, na ile potrafią

"Żyć Ewangelią, na ile potrafimy" - piękna fraza, ale ostatecznie oznaczająca świat bez ambicji bycia lepszym. Świat niechrześcijański, w którym każdy ma przecież powołanie do świętości.

W konkretnej sytuacji dobre dla dzieci może być to, co wykracza poza zasady, a adopcja przez parę homoseksualną może być lepsza niż dom dziecka

Na tej zasadzie bycie ofiarą pedofilów jest lepsze niż śmierć. W ten sposób uzasadnić można wszystko, a przecież Kościołowi chodzi o rzecz arcyważną - o ochronę podstawowego prawa człowieka, prawa do normalnej rodziny.

W sumie, ojciec Kozacki ma jeden przekaz: ciąży mu nauczanie Kościoła, którego formalnie się nie wypiera, ale też i nie broni. Z jego słów wynika, że musi kluczyć i kombinować, by nie naruszyć zasad Kościoła, a jednocześnie pozostać wiernym sobie. Kościół jest tu opresją, która właściwie nie ma nic dobrego do zaproponowania człowiekowi.

Gdy zastanawiamy się nad losem Kościoła w państwach zachodnich, trudno nam wskazać momenty, które doprowadziły do zaniku wiary na dużych obszarach. Możemy mówić o procesach cywilizacyjnych, o utracie wiary, woli, o agresji lewicy. Ale wskazanie konkretnych wydarzeń, które przyniosły klęskę, jest wręcz niemożliwe.

Dlatego wytnijmy wywiad o. Kozackiego i schowajmy go starannie. Jeżeli i w Polsce wygra radykalna lewica, będziemy przynajmniej mogli wskazać jeden z takich momentów, będziemy mogli dotknąć tego smutnego procesu niezwykle namacalnie. Wyciągniemy ten wycinek, i wszystko będzie jasne. Ten proces będzie miał przynajmniej swoją twarz.

Jedną z wielu, ale też szczególnie symboliczną.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.