Strzelali do ludzi, by chronić swoje miliony utopione w bezguściu. Przerażające, jak marne indywidua windują się na najwyższe stanowiska w państwie…

fot. Evhen Chubuk / 4ubuk.blogspot.nl
fot. Evhen Chubuk / 4ubuk.blogspot.nl

Oglądając zdjęcia z gniazdek, które uwili sobie Janukowycz i  prokurator generalny Pszonka, szokuje rozmach tandety i kiczu jakie tam miały być synonimem luksusu. Szokuje też, że gotowi byli zabijać własny naród by to ocalić.

Patrząc na niedawnego „wielkiego przywódcę” czmychającego  niczym szczur z tonącego okrętu, ładującego w popłochu  na ciężarówki i do helikoptera co cenniejsze barachło, trudno nie mieć odczucia satysfakcji. Tym bardziej, że w myślach człowiek podstawia sobie i innych znienawidzonych, i też, a jakże,  wybranych niby demokratycznie, jedynie słusznych wodzów. Rośnie wiara, że przyjdzie jeszcze sprawiedliwość i każdy dostanie to na co naprawdę zasługuje.

Ukraińcy pokazali jak kulturalnie rozprawić  się z dyktaturą. Nie doszło do rozgrabiania i dewastowania „wykwintnych” posiadłości. Gniew ludu nie znalazł ujścia w niszczeniu  własności znienawidzonych satrapów. Gdy w ataku złości ktoś chciał pokiereszować luksusowy samochód, jeden z armady przywłaszczonych przez Janukowycza czy kogoś z jego  rodziny, inni go szybko powstrzymali.

Dzięki temu świat może zobaczyć jaką codzienność zapewnili sobie na Ukrainie  ludzie władzy kosztem nędzy społeczeństwa. Obraz jest przerażający. Przeraża to jakie marne indywidua windują się na najwyższe stanowiska w państwie. Bizantyjski przepych zapewniają sobie zwykli prostaczkowie. Nagi portret Janukowycza odstręcza  brakiem estetyki i bezwstydem. Patrząc na Pszonkę w stroju  cezara ze złotym liściem laurowym, ma się wrażenie, że ci ludzie byli bliscy szaleństwa.

Niby o gustach nie można dyskutować, ale są jakieś granice. Pozłacany kosz na śmieci w WC Janukowycza wyznacza standard zidiocenia. Zresztą obudowanie sedesu jest niezwykle bogate i rzadko spotykane. Zlotem  ociekają też wystroje wnętrz. Kotary, kanapy, obicia krzeseł: błyszczą, świecą, mienią się, rzucają refleksy. Kompletny kociokwik. Te zdjęcia powinny się znaleźć w podręcznikach i czasopismach branżowych jako idealne przykłady, czego należy unikać, żeby nie mieć opinii nadętego parweniusza.

Najbardziej odrażająca jest bezwzględność tych nuworyszy. Nie ważne, że kraj w biedzie, że dzieci niedożywione, byle nachapać się, zapewnić sobie, rodzinom i znajomkom dostatek.

Może nie w takim wymiarze, ale też to znamy.

Prawdziwym wodzem był Józef Piłsudski. Zarabiał pisaniem i nie korzystał z pensji wypłacanej mu przez państwo.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych