Gdzie zaczyna się wojna, tam zaczyna się NATO. Nowy dowódca naczelny sił zbrojnych Ukrainy długo korzystał z bliskiej współpracy wojskowej z USA i wie, ile ukraińskie wojsko może stracić

fot.PAP/EPA
fot.PAP/EPA

Nie tylko jeden, lecz dwa przełomy nastąpiły wczoraj na Ukrainie i wokół Ukrainy. Świat dostrzegł przede wszystkim ostre nasilenie ukraińskiego konfliktu, który z pokojowego stopniowo staje się zbrojny wskutek największych dotąd ataków reżimowej policji i służb specjalnych na Euromajdan. Ale jednocześnie wydarzył się przełom w sytuacji międzynarodowej – do gry weszło NATO, główna organizacja cywilizacji zachodniej. Tak, jak powinno wchodzić zawsze, gdy obok polityki pojawia się wojna lub groźba wojny, również domowej.

Sojusz Północnoatlantycki długo nie reagował na ukraińską rewolucję prozachodnią, ani na próby jej stłumienia przez reżim Janukowycza z poparciem putinowskiej Rosji. Nie liczę deklaracji sekretarza generalnego NATO – poprawnych, ale nie mogących zmienić rzeczywistości – że Ukraińcy mają prawo do demokracji i zbliżenia do Zachodu. Tymczasem ukraińskie wojsko nie włączało się w konflikt. Służyło ukraińskiemu państwu, a nie reżimowi walczącemu z narodem. Polityka sojuszu zmieniła się, gdy wczoraj ministerstwo obrony narodowej Ukrainy pierwszy raz zapowiedziało możliwość użycia wojska przeciw rewolucji, a Janukowycz nagle mianował nowego szefa sztabu generalnego – dowódcę naczelnego sił zbrojnych. Według powszechnych domysłów, zamienił zwolennika nieuczestniczenia w konflikcie na zwolennika obrony reżimu wszelkimi środkami, aż po czołgi, samoloty bojowe i okręty.

Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen oraz dowódca operacyjny sojuszu na Europę i świat – amerykański generał Philip Breedlove (sojusz połączył osobne dawniej dowództwa operacyjne Europy i Atlantyku) odpowiedzieli groźbą zerwania lub ograniczenia współpracy wojskowej z Ukrainą. Przed użyciem siły zbrojnej ostrzegł Janukowycza i Putina także Barack Obama jako prezydent i dowódca naczelny sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych Ameryki – największego państwa NATO. Urzędnicy Białego Domu i rzecznik Pentagonu dopowiedzieli, co może nastąpić w odwecie. Wszystkie wypowiedzi po dwóch stronach oceanu były jasno skoordynowane. Wcześniej – już na początku Euromajdanu w 2013 roku – podobne ostrzeżenie wygłosił prewencyjnie tylko amerykański sekretarz obrony Chuck Hagel, wówczas jedynie w imieniu USA.

Od ponad dwudziestu lat niepodległa Ukraina jest wielkim partnerem i beneficjentem wszechstronnej współpracy wojskowej i technologicznej z NATO jako całością i z krajami sojuszu, zwłaszcza z Ameryką. Współpraca służyła w różnych czasach różnym celom Zachodu: od przekonania Ukrainy, aby oddała posowiecką broń jądrową, po wstępne przygotowywanie ukraińskich sił zbrojnych do integracji z sojuszem, który w 2008 roku uznał Ukrainę i Gruzję za swoich przyszłych członków. Między innymi dzięki temu Ukraina należy teraz do pierwszej dziesiątki lub nawet (według innych źródeł) pierwszej piątki globalnych eksporterów broni i sprzętu wojskowego. Częste są wspólne ćwiczenia Ukrainy z NATO. Ukraińscy żołnierze służą, walczą i giną pod sojuszniczym dowództwem w Afganistanie.

Wiceadmirał Jurij Iljin, mianowany dowódcą naczelnym na miejsce generała Wołodymyra Zamany, sam bardzo skorzystał na współpracy Ukrainy z NATO, a w szczególności z USA. Niedawno – od czerwca 2005 roku do sierpnia 2008 roku – mieszkał w Stanach Zjednoczonych jako przedstawiciel ukraińskich sił zbrojnych w międzynarodowych strukturach wojskowych. Służba za oceanem mocno przysłużyła się jego karierze – zaraz po powrocie awansował na pierwszego zastępcę szefa sztabu generalnego. Przez ponad trzy lata mieszkania za oceanem – nie licząc podróży wcześniejszych i późniejszych – musiał zrozumieć, że Rosja nie wygrywa wyścigu cywilizacyjnego, że Ameryce i szerzej Zachodowi zagrażają głównie inne, nowe potęgi, i że Niezwyciężona Armia Sowiecka nie dokona desantu z dziejowych zaświatów.

Nie sposób przewidzieć na pewno, co wybierze admirał Iljin, ale wybór reżimu i Rosji zamiast wolności, demokracji i NATO byłby nieracjonalny i zaskakujący. Bardziej prawdopodobne, że ponad dwadzieścia lat umiejętnych starań sojuszu północnoatlantyckiego trwale zbliżyło Ukrainę do Zachodu w trudnym do przeniknięcia wymiarze wojskowym, gdzie często rozstrzyga się historia.

 

 

 

 

 

---------------------------------------------------------------------------

---------------------------------------------------------------------------

Sprawdź nasze najnowsze oferty promocyjne na książki!

Szczegóły promocji wSklepiku.pl!

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych