Oficerowie wywiadu PRL dlatego brylują w mediach, że pomagali je zakładać, a część właścicieli, menedżerów i dziennikarzy tych mediów była ich TW albo boi się haków

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

W mediach trwa festiwal byłych wysokich oficerów wywiadu PRL: gen. Marka Dukaczewskiego (oficera wywiadu wojskowego PRL, a w III RP szefa WSI), gen. Gromosława Czempińskiego (oficera wywiadu SB, a potem wywiadu UOP i całego UOP) oraz Aleksandra Makowskiego (oficera wywiadu SB, a w III RP, po negatywnej weryfikacji, współpracownika wywiadu UOP oraz wywiadu i kontrwywiadu WSI). Dlaczego ci ważni ludzie starego systemu, którzy świetnie się urządzili także w III RP, mają tak łatwy dostęp do mediów i mogą swobodnie dyskredytować polityków walczących z komuną?

Byli wysocy oficerowie cywilnego i wojskowego wywiadu PRL mają na koncie spore „osiągnięcia” w zwalczaniu demokratycznej opozycji, umieszczaniu agentury w związku „Solidarność” i rozbijaniu go, inwigilowaniu i dezintegrowaniu Polonii czy wykradaniu na Zachodzie wojskowych tajemnic, które służyły „bratniej”, sowieckiej GRU. Niektórzy z nich byli nawet przez wojskowe służby ZSRR szkoleni. A teraz wystawiają moralne świadectwa ludziom, których wywiad wojskowy i cywilny PRL prześladował na równi z innymi departamentami komunistycznej policji politycznej.

Część dziennikarzy „zaprzyjaźnionych” stacji telewizyjnych i radiowych oraz redakcji prasowych bije przed funkcjonariuszami wywiadu PRL pokłony i spija z ich ust każde kłamstwo i obrzydlistwo. Są na każde ich skinięcie. A kiedy premier Donald Tusk oznajmił, że nie jest zwolennikiem powołania komisji śledczej, która badałaby „zbrodnie” Antoniego Macierewicza, dziennikarskie gwiazdy postpeerelu rzuciły się na swego dotychczasowego ulubieńca, zarzucając mu zdradę i zaprzaństwo. Owe „gwiazdy” nie pojmują, że to, co one muszą, szef rządu tylko może. Donald Tusk nie ma jednak żadnego interesu, żeby promować WSW i WSI oraz wysokich oficerów tych służb, skoro słusznie podejrzewa, że to z tych kręgów pochodziły przecieki, które premiera kompromitowały bądź wikłały w tłumaczenie się z różnych spraw, np. Amber Gold i OLT Express.

Donald Tusk nie musi być zainteresowany wywlekaniem na światło dzienne grzechów WSI, bo może nimi grać, przede wszystkim z prezydentem Bronisławem Komorowskim, którego wojskowe służby od lat traktują jak swego obrońcę i rzecznika. Dziennikarskie gwiazdy postpeerelu, które w jednym tygodniu potrafią kilka razy zaprosić do swoich programów byłych wysokich oficerów wywiadu, nie grają, lecz są rozgrywane. Znając kulisy działania wojskowych służb w mediach i w kręgach dziennikarskich (wielu TW, oficerowie pod przykryciem jako redaktorzy i menedżerowie, służby zakładające oraz finansujące na starcie stacje telewizyjne i tytuły prasowe), opisane w raporcie z likwidacji WSI oraz w aneksie do niego, łatwo zrozumieć, dlaczego niektórzy właściciele, menedżerowie w mediach oraz sami dziennikarze zachowują się tak, jakby wykonywali polecenia służbowe.

Brylujący obecnie w telewizji i radiu oficerowie nawet gdy nie mają teraz do czynienia z własnymi TW i kontaktami operacyjnymi czy informacyjnymi, zawsze mogą liczyć na osoby, które przez lata osaczali i wkręcali w różne uzależnienia. Przede wszystkim byli oni bardzo zaangażowanymi informatorami dziennikarzy, w tym tych znanych. A od roli informatora do powiernika i przyjaciela niedaleka droga, tym bardziej że mamy do czynienia ze specjalistami od osaczania i uzależniania od siebie ludzi. Przez lata ci oficerowie poznawali tajemnice swoich „przyjaciół” z mediów, wiedzą o nich wiele kompromitujących faktów, więc mają dziennikarzy w garści. Dlatego na każde ich życzenie znajduje się dla nich miejsce w programach i na łamach. Kiedyś pomogli różnym dziennikarzom w karierze, a teraz tamte „zasługi” dyskontują.

Pojawia się jednak poczucie niesmaku, niestosowności czy obciachu, gdy zasłużeni w PRL oficerowie wywiadu mają tak łatwy dostęp do mediów i mogą szermować oszczerstwami, insynuacjami czy oskarżeniami wobec tych, których w czasach komuny często prześladowali. Teraz wykorzystują swoją brudną wiedzę i haki, żeby często gościć w mediach, ale nie sposób uznać tego za normalność. Wyobraźmy sobie bowiem, że wciąż żyją szefowie niemieckiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego (Abwehry) z czasów II wojny światowej: admirał Wilhelm Canaris, pułkownik Georg Hansen (za jego czasów Abwehrę włączono do Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy jako Biuro Wojskowe) i SS-Brigadeführer Walter Schellenberg). I ci panowie są obecnie zapraszani do najważniejszych stacji telewizyjnych w Niemczech, żeby oceniali funkcjonowanie Federalnej Służby Wywiadowczej (BND), rozliczali niemieckich polityków, obrzucali obelgami zwolenników powojennej denazyfikacji. Oczywiście nic takiego we współczesnych Niemczech nie byłoby możliwe.

W Niemczech, gdzie przecież obecnie robi się dużo, żeby się wykręcić od odpowiedzialności za zbrodnie albo przerzucić je np. częściowo na Polaków (jak w filmie „Nasze matki, nasi ojcowie”), nie byłoby możliwe lansowanie nawet kogoś takiego jak admirał Wilhelm Canaris. A przecież uczestniczył on w konspiracji przeciwko Hitlerowi, a ostatecznie został na jego rozkaz skazany na śmierć i 9 kwietnia 1945 r. zgładzony. Tyle że przez wiele lat Canaris był ważnym ogniwem machiny zbrodni III Rzeszy i gdyby żył, w Norymberdze musiałby być sądzony razem z innymi zbrodniarzami wojennymi. „Bohaterowie” Abwehry nie byliby obecnie fetowani, bo byłoby to jednak moralnie obrzydliwe. Pewnie nie były gościem telewizji nawet były generał Wehrmachtu Reinhard Gehlen, który po wojnie (na bardzo stanowcze życzenie Amerykanów, którym przekazał ogromną wiedzę o ZSRR i własną siatkę agentów) zakładał służbę wywiadu RFN i kierował nią aż do 1968 r.

W Polsce AD 2014 wysocy oficerowie wywiadu PRL są wciąż zakulisowymi rozgrywającymi, piszą książki, funkcjonują jak medialne gwiazdy, robią świetne interesy i lansują się jako wybitni fachowcy. Jeśli nawet nie robią dochodowych interesów, mają świetne emerytury. I dominujący układ medialny III RP uznaje ich za bohaterów wartych lansowania, bo po prostu z wielu względów musi tak robić. Uwikłania właścicieli mediów, ich menedżerów i dziennikarzy nie powinny jednak zacierać granicy między dobrem i złem.

 

 

 

 

 

 

 

----------------------------------------------------------------------

----------------------------------------------------------------------

Do nabycia wSklepiku.pl!

"Młodzi wielcy niepokorni"

autor:Tadeusz Kazimierz Mróz

Młodzi wielcy niepokorni

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych