Najbardziej z ewentualnego wyboru Donalda Tuska na szefa Komisji Europejskiej cieszono by się w Berlinie i Moskwie

Fot. bundeskanzlerin.de
Fot. bundeskanzlerin.de

Obecne tournée Donalda Tuska po europejskich stolicach ma przede wszystkim przekonać Polaków, że mają za premiera męża stanu europejskiego formatu. Trzeba o tym przekonywać, bo po analizie jego sposobu rządzenia Polską nie ma szans na dojście do takiego wniosku. Ale to tournée jest też jednak elementem gry o stanowisko szefa Komisji Europejskiej. Tuskowi dałoby ono praktycznie dożywotni immunitet i wybawiło od ewentualnych rozliczeń po zmianie władzy w Polsce. Ale przede wszystkim taki szef KE byłby bardzo na rękę Berlinowi i niezwykle wygodny dla Moskwy, dlatego zwiększa to szanse Tuska.

Jeśli Donald Tusk miałby objąć stanowisko zajmowane obecnie przez José Manuela Barroso, to wyłącznie za sprawą kanclerz Angeli Merkel. Wobec niej Donald Tusk udowodnił przez ostatnie sześć lat, że ani nie jest w stanie, ani nie chce zablokować jakichkolwiek decyzji, które byłyby strategicznie ważne dla Berlina, choć niekoniecznie dobre dla Polski. Od wybielania zbrodniczej historii III Rzeszy w obecnej niemieckiej polityce historycznej przez pełną asymetrię w traktowaniu polskiej mniejszości w Niemczech i niemieckiej w Polsce oraz wspólne z Rosją antypolskie działania w polityce energetycznej po kompletne ignorowanie interesów Polski w przekształcaniu Unii Europejskiej.

Rząd Donalda Tuska jest wierniejszym sojusznikiem Niemiec w Unii niż władze niemieckojęzycznej Austrii, wielorako z Niemcami powiązanej. I jest sojusznikiem praktycznie bezwarunkowym. Co oznacza nie tylko niewtajemniczanie Donalda Tuska w wiele posunięć zmierzających do większej integracji w ramach strefy euro, ale też załatwianie najważniejszych dla UE spraw „na telefon”, tyle że bez udziału polskiego premiera. Donald Tusk służy do tak wielkich zadań jak promowanie pozytywnej dla pani kanclerz jej biografii czy kurtuazyjne spotkania, gdzie opowiada się o „polskich korzeniach” Angeli Merkel i kulturowo-historyczno-cywilizacyjnej odrębności Gdańska. Natomiast nie mówi się o polskich interesach. O niemieckich mówić nie trzeba, bo one są na bieżąco realizowane.

Rząd Donald Tuska, z Radosławem Sikorskim w MSZ, bez zająknięcia przyjmujący „przewodnią rolę” Niemiec w UE, jest partnerem wręcz wymarzonym. Nawet jeśli polskiemu premierowi i szefowi MSZ coś się w niemieckiej polityce wobec Unii i Polski nie podoba, ani nie są oni w stanie, ani nie chcą postawić sprawy na ostrzu noża. Co oznacza, że Berlin małym kosztem, a wręcz bezkosztowo, bo zwykle zdawkowymi komplementami, narzuca własną wolę. W niemieckim MSZ krążą żarty, że właściwie nie trzeba utrzymywać żadnego departamentu czy zespołu ds. Polski, bo nie ma on nic do roboty.

Donald Tusk jako szef Komisji Europejskiej byłby ogromnie uzależniony od niemieckiej kanclerz i w praktyce nie byłby w stanie zrobić niczego istotnego bez zgody Berlina. Gdyby się zbuntował, stałby się nieskutecznym figurantem, bo poza Niemcami nie mógłby liczyć na poparcie żadnej znaczącej, choć nieformalnej koalicji. Nie mógłby, bo obecnie o żadną taka koalicję nie zabiega, a wręcz w stolicach mniejszych państw członkowskich UE jest uznawany tylko za wiernego sojusznika Niemiec. Jeśli zatem Berlin chce rządzić Unią nie mając (poza stanowiskiem szefa PE) swoich ludzi na kluczowych stanowiskach w strukturach UE (to mogłoby być trudne do zaakceptowania w wielu stolicach, a przede wszystkim w Paryżu), to Donald Tusk jest dla niego wyborem optymalnym.

Jeśli chodzi o Rosję, to ona wprawdzie nie jest członkiem UE, ale ma w niej wielkie wpływy, które bardzo dobrze oddaje anegdota. Na pytanie, jaka jest największa frakcja w Parlamencie Europejskim, prawidłowa odpowiedź nie brzmi Grupa Europejskiej Partii Ludowej, lecz Grupa Przyjaciół Rosji. Pozornie wydaje się dziwne, że Rosja mogłaby zaakceptować polityka z największego kraju postkomunistycznego w Unii, który w czasach komuny nie był częścią establishmentu, czyli nie był „swoim człowiekiem”. Tak byłoby jeszcze w 2007 czy 2008 roku. Ale po sześciu latach rządzenia przez Donalda Tuska, w Moskwie nikt nawet nie zadaje sobie trudu, żeby polskiego premiera traktować jako istotnego i samodzielnego gracza. Najważniejsze sprawy Moskwa załatwia w Berlinie lub Paryżu, Londynie i Rzymie, a ponad Warszawą.

Po katastrofie smoleńskiej Moskwa wie, że Donald Tusk nie jest w stanie być wobec niej twardy, łatwo daje się ogrywać, więc nawet nie trzeba utrzymywać z nim poprawnych stosunków. To dlatego obecne relacje z Rosją są żadne. Po prostu Putin nie chce tracić czasu na rozmowy z najważniejszymi polskimi politykami, bo nie musi się z ich zdaniem liczyć. Zresztą to zdanie to właściwie pisk wystraszonej myszy. A skoro Moskwa ma przećwiczony scenariusz ze zmarginalizowanym i ignorowanym Donaldem Tuskiem, zaakceptuje go na stanowisku szefa Komisji Europejskiej, bo polski premier jej tam „nie podskoczy”. Gdy Putin będzie chciał coś ważnego z Unią załatwić, obejdzie szefa KE zwracając się do niemieckiej kanclerz, francuskiego prezydenta czy premierów Wielkiej Brytanii albo Włoch. Donald Tusk mógłby potem co najwyżej trochę sobie pohamletyzować.

Wiedząc, że Donald Tusk może się ubiegać o stanowisko szefa KE, Putin na pewno nie zwróci Polsce wraku tupolewa i najważniejszych dowodów w sprawie katastrofy smoleńskiej. Wrak w Rosji będzie elementem gry i nacisku na polskiego szefa Komisji, gdyby Tusk nim został. I Putin będzie jeszcze rozgrywał wszystkie błędy popełnione przez premiera Tuska i jego rząd w związku ze Smoleńskiem, w tym te, o których jeszcze nie wiemy. I to te ostatnie pewnie będą w tych rozgrywkach najważniejsze. Moskwa ma w takich grach ogromne doświadczenie i jeśli ma atuty, zawsze je wykorzystuje.

Jeśli Berlin wypromuje Donalda Tuska na szefa Komisji Europejskiej, Moskwa przyjmie tę kandydaturę bez najmniejszego sprzeciwu. Polak będzie wprawdzie pełnił ważną funkcję w strukturach europejskich, tylko niewiele będzie z tego wynikało dla Polski bezpośrednio. No może poza tym, że obecny premier stanie się „nietykalny”. Pośrednio będzie wynikało tyle, że wiele razy się zapewne zdziwimy, jak mało polski szef KE będzie mógł zrobić w polskich sprawach. I pewnie nie będziemy się mogli nadziwić, dlaczego właśnie za to będzie chwalony. O ile oczywiście taki scenariusz zostanie zrealizowany.

 

 

 

 

------------------------------------------------------------------------

------------------------------------------------------------------------

Do nabycia wSklepiku.pl!

"Matka chrzestna"

Matka chrzestna

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.