Tak rząd promuje polskość: witryny internetowe Instytutów Polskich w Berlinie, Paryżu czy Tel Awiwie nie ukazują się w polskiej wersji językowej. MSZ nie ma na to pieniędzy…

fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Wydawało się, że kto jak kto, ale brylujący na dyplomatycznych salonach Radosław Sikorski, ma gest. Wszak to on wyszedł z hojną inicjatywą wysupłania, ot,  miliona euro na Nagrodę Solidarności o międzynarodowym zasięgu. W tym samym czasie w podległym mu MSZ brakuje pieniędzy na to, by strony internetowe rozsianych po świecie Instytutów Polskich mogły ukazywać się w języku ojczystym.

Instytuty Polskie mają promować za granicą naszą kulturę, wspierać polskość w każdej postaci, w tym – jak rozumiem – język. Jak to wygląda w takim na przykład Paryżu? Oddajmy głos Polce zamieszkałej w stolicy Francji…

Otóż, Polacy są raczej mało chętnie widziani na imprezach organizowanych przez Instytut, co usłyszałam już na własne uszy nie raz, a czego potwierdzenie znajduje się na stronie Instytutu Polskiego redagowanej wyłącznie po francusku. Dlaczego brakuje wersji polskiej? Bo działalność Instytut jest skierowana do Francuzów, a nie do Polaków - słyszę. To prawda, że Instytut ma za zadanie promować polską kulturę wśród Francuzów, ale czy to wystarczający powód, aby nas wykluczać?

- pisze autorka bloga „Widok z paryskiego okna”.

Z paryskiego okna widać również inne – niedostrzegalne ze stylowego gabinetu szefa MSZ – szczegóły.

Nikt mi też nie powie, że problemem jest stworzenie strony dwujęzycznej. I może nie chodzi tu tak do końca  o Polaków, ale także o cudzoziemców uczących się języka polskiego, którzy może akurat na stronie Instytutu chcieliby być informowani o rozmaitego rodzaju wydarzeniach po polsku. Naprawdę trudno zrozumieć ten brak polskiej wersji na stronie polskiego Instytutu. Chyba żaden inny kraj nie wpadł na taki pomysł. Zajrzyjcie chociażby do Rosjan czy Holendrów - strona po rosyjsku i francusku, holendersku i francusku. Tak jak być powinno

– zauważa nasza rodaczka.

Przypadek z Francji nie jest odosobniony. Witryn w polskiej wersji językowej nie mają również placówki w Nowym Jorku, Tel Awiwie, New Delhi, Londynie, Rzymie, Kijowie, Mińsku oraz trzy na terenie Niemiec – w Lipsku, Düsseldorfie i Berlinie. Brak ten - wbrew twierdzeniom przywoływanym w Paryżu - nie wynika z generalnego założenia, iż polskie instytuty na obczyźnie powinny przedstawiać się wyłącznie w językach obcych. Są bowiem takie (np. w Sofii, Tokio, Wiedniu, Madrycie), których strony internetowe jednym kliknięciem można przełączyć na wersję polską. W czym więc tkwi problem?

Sprawę zgłębiał w Sejmie Piotr Chmielowski z SLD.

W Niemczech można uzyskać informacje na temat działalności instytutu, festiwali, spotkań, koncertów i wielu innych ważnych dla kultury i współpracy międzynarodowej wydarzeń tylko w języku niemieckim, w Izraelu - po hebrajsku i wyjątkowo po angielsku, w Anglii - po angielsku. A przecież nie każdy obywatel polski pozostający za granicą jest zobowiązany do porozumiewania się w języku danego kraju. Dlaczego wyklucza się tych obywateli z dostępu do polskiej kultury?

– pytał poseł.

Odpowiedź uzyskał w odpowiedzi na interpelację skierowaną do MSZ, z której wynika, że resort Sikorskiego... nie ma pieniędzy na utrzymanie polskojęzycznych stron wszystkich instytutów.

Panie ministrze Sikorski, fotele macie po kilka tysięcy złotych za sztukę, alkoholu na potrzeby ministerstwa kupujecie za kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie, a nie macie kilku tysięcy na utrzymanie kilkunastu stron WWW po polsku? Przecież w instytutach pracują Polacy, domeny i serwery są dostępne, kod strony też. W czym jest problem? Wstydzi się pan polskiego języka?

– dziwił się parlamentarzysta.

Ale czy można się jeszcze dziwić? Niedawno Jan Rulewski, senator tej samej co Sikorski Platformy, uznał wymyśloną przez szefa polskiej dyplomacji Nagrodę Solidarności za „przejaw skrajnego hedonizmu i arystokratycznych tendencji panujących w MSZ.” Trudno o lepszy komentarz. Wystarczyłby stosunkowo niewielki plik banknotów z hedonistycznej kupki miliona euro, żeby Instytuty Polskie nie miały problemu z przemawianiem po polsku. Tyle że od rzeczywistych działań promujących Polskę bardziej liczy się „wielkie hallo” ministra.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.