Od października Stowarzyszenie i Fundacja Rzecznik Praw Rodziców puka do wszystkich możliwych drzwi w sprawie programu "Równościowe Przedszkole. Jak uczynić wychowanie przedszkolne wrażliwym na płeć", autorstwa Anny Dzierzgowskiej, Joanny Piotrowskiej i Ewy Rutkowskiej, wydanego przez Fundację Edukacji Przedszkolnej, a wprowadzanego w niektórych przedszkolach. Rodzice zwracali się do MEN, PAN, Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Praw Obywatelskich, alarmując o kontrowersjach wokół programu.
Jednym z zastrzeżeń wobec "Równościowego Przedszkola", obok uderzania w tożsamość małego człowieka, jest sformułowanie w nim wprost zalecenia, żeby program wdrażać bez informowania o tym rodziców, co jest naruszeniem ich praw konstytucyjnych do decydującego głosu w sprawie wychowywania dzieci.
Szczególnie ważne jest więc, by pamiętać, że rodzice nie są do końca tymi, którzy powinni ostatecznie decydować, czy w przedszkolach powinno się pracować na rzecz równouprawnienia, ponieważ często nie posiadają oni fachowej wiedzy na ten temat i sami również kierują się stereotypami -
czytamy w poradniku "Równościowe Przedszkole. Jak uczynić wychowanie przedszkolne wrażliwym na płeć".
Poniżej treść listu wystosowanego przez przedstawicieli rodziców do państwowych instytucji:
W obecnej sytuacji prawnej systemu oświaty do szkół i przedszkoli trafiają propozycje programowe, których autorami nie są pedagodzy, a których zawartość na poziomie wartości wychowania budzi kontrowersje oraz sprzeciw zarówno rodziców, jak i wielu nauczycieli. Nauczyciele – często nieprzygotowani do tego, aby merytorycznie ocenić treść programów – realizują zawarte w nich założenia, podporządkowując się decyzjom dyrektorów placówek. Ministerstwo Edukacji Narodowej jako podmiot, który pozbył się odpowiedzialności za dopuszczanie programów do użytku, w takich przypadkach nie podejmuje działań nadzorczych, wskazując na gwarantowaną przez Ustawę o systemie oświaty swobodę nauczycieli w wyborze metod nauczania (np. w odpowiedzi na interpelację poselską nr 17650).
O negatywnych konsekwencjach tego stanu rzeczy świadczy fakt, iż do ponad osiemdziesięciu przedszkoli w Polsce trafił program "Równościowe przedszkole. Jak uczynić wychowanie przedszkolne wrażliwym na płeć". Jest to program oparty na kontrowersyjnej podstawie naukowej, nieadekwatny do potrzeb rozwojowych dziecka, z propozycjami zabaw wątpliwych moralnie, krzywdzących dziecięcą wrażliwość, a przede wszystkim burzący poczucie bezpieczeństwa – najbardziej fundamentalną potrzebę każdego dziecka. Lista zarzutów wobec tego programu jest długa, ograniczymy się do tych w naszej opinii najważniejszych:
Struktura i metodologia programu przeczą wszelkim wymogom stawianym przez prawo oświatowe programom wychowania przedszkolnego (same autorki nazywają go „metaprogramem” – status tego dokumentu w ramach obowiązujących przepisów jest więc niejasny). Program nie tylko nie stanowi opisu sposobu realizacji celów kształcenia i zadań ustalonych w podstawie programowej, ale wręcz dystansuje się od tejże podstawy i odnosi do niej krytycznie. W praktyce podważa podstawowe kierunki wychowania zapisane w Ustawie o systemie oświaty, przede wszystkim zasadę, iż system oświaty wspiera wychowawczą rolę rodziny. Rodzina jest tutaj z pozycji ideologicznych krytykowana jako „utrwalająca stereotypy”, a role pełnione przez rodziców są kwestionowane.
Z powyższego wynika, iż łamane są konstytucyjne prawa rodziców do wychowania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Tym bardziej, że rodzicom wprost odmawia się prawa do podmiotowego udziału w procesie decydowania o kształcie programów nauczania. Na stronie 23 autorki stwierdzają wprost: "...szczególnie ważne jest więc, by pamiętać, że rodzice nie są do końca tymi, którzy powinni ostatecznie decydować o tym, czy w przedszkolach powinno się pracować na rzecz równouprawnienia, ponieważ często nie posiadają oni fachowej wiedzy na ten temat i sami również kierują się stereotypami".
Łamane są prawa dziecka, w szczególności prawo do poszanowania godności i ochrony życia prywatnego. Szczególnie bulwersującym przykładem są scenariusze zajęć polegające na przebieraniu chłopców w spódniczki i peruki – tzw. gender quiz (w załączeniu przesyłamy zdjęcia z takich zajęć, zamieszczone na stronie internetowej Fundacji Edukacji Przedszkolnej). Program narusza także prawo dziecka do edukacji odpowiedniej do wieku i etapu rozwoju, wprowadzając niezrozumiałe, obciążające kształtującą się psychikę przedszkolaka pojęcia i problemy, tj. walka płci, stereotypy itd. W konsekwencji program stanowi poważne zagrożenie dla kształtowania się tożsamości dziecka, w szczególności tożsamości płciowej. Przypominamy, że zgodnie z z art. 29 ust. 1 Konwencji o Prawach Dziecka dziecko ma prawo do nauki ukierunkowanej na rozwijanie szacunku dla rodziców, jego tożsamości kulturowej, języka i wartości oraz dla wartości narodowych kraju, w którym mieszka dziecko. Program arbirtalnie definiujący to co tradycyjne jako szkodliwe, to prawo zdecydowanie narusza.
Zwracamy się zatem do Państwa nie tylko z prośbą, ale z konkretnym oczekiwaniem na stosowną ocenę programu „Równościowe przedszkole...“ z uwzględnieniem:
- oceny podstawy naukowej, na której oparty jest program,
- oceny merytorycznej zawartych w nim treści,
- oceny dydaktycznej zaproponowanych form edukacji dzieci w programie,
- oraz wspólne (mamy na myśli oświadczenie w postaci jednolitego tekstu) upublicznienie takiej oceny.
Apelujemy o powołanie w tym celu roboczego zespołu składającego się z przedstawicieli wszystkich trzech instytucji. Zwracamy się w tej sprawie do Państwa jako fachowców, których głos, komentarz i ocena ma wpływ na decyzje podejmowane przez społeczeństwo.
Jako obywatele i rodzice troszczący się o wychowanie i kształcenie swoich dzieci, mamy prawo oczekiwać takiej pomocy od Państwa, ponieważ – jak widać - Ustawa o systemie oświaty, stosowne rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej oraz wykształcona praktyka stosowania tych aktów prawnych w szkołach i przedszkolach nie skutkują w rzeczywistości wyborami programów wartościowych i akceptowanych społecznie.
Szkodliwość programu "Równościowe przedszkole..." jest bulwersująca i skłania nas do dalszej dyskusji nad problematyką dopuszczania programów do użytku szkolnego lub przedszkolnego. Czy rzeczywiście obecny stan kwalifikacji nauczycieli jest wystarczający, aby oceniać programy? Sądząc po akceptacji i frywolnej realizacji programu „Równościowe przedszkole..." – nie. Wskazuje to na konieczność wypracowania innych mechanizmów prawnych oraz instytucjonalnych w tym zakresie, szczególnie w przypadku propozycji wykraczających poza podstawę programową. Podkreślamy konieczność zabezpieczenia podmiotowości rodziców w tym procesie.
Apelujemy, by prawami dziecka w tym zakresie zainteresowali się również Rzecznik Praw Dziecka oraz Rzecznik Praw Obywatelskich, bo najprostszą ochroną tychże praw mogłaby się stać rzetelna recenzja programu, zanim trafi on do przedszkola czy szkoły.
Oczekujemy wyraźnej reakcji z Państwa strony, bo – jak pięknie wyraził to niegdyś Janusz Korczak – „Nie ma dzieci, są ludzie" – z prawem do naturalnego rozwoju i pełnej integracji psychicznej. Dzieci nie mogą ponosić konsekwencji za błędy organizacyjne systemu oświaty, brak kwalifikacji nauczycieli, złe programy nauczania. Za konsekwencje te odpowiadają dorośli, którzy w taki a nie inny sposób organizują dzieciom świat.
Przypomnę jeszcze, że o programie "Równościowe Przedszkole" Dorota Dziamska, metodyk nauczania początkowego na portalu wSumie.pl mówiła w ten sposób:
W momencie, kiedy wychowawczyni zaproponowała chłopcom przebranie się w sukienki, część z nich uciekła do toalety, część zaczęła płakać, kilku zaoponowało natychmiast, a jeden zareagował agresją i chciał nauczycielkę pogryźć. Program odziera z godności małych chłopców. O ile dziewczynki godzą się na przebieranki, bo to dla nich frajda, o tyle chłopcom to bardzo uwłacza.
Po kilku miesiącach przedstawiciele rodziców doczekali się wreszcie odpowiedzi PAN, a konkretnie Zespołu Edukacji Elementarnej Polskiej Akademii Nauk. Naukowcy orzekli, że program "Równościowe Przedszkole"
jest w wielu miejscach sprzeczny z założeniami edukacji dziecka, a więc nie spełnia wymagań merytorycznych i dydaktycznych stawianych programom wychowania przedszkolnego.
Oraz, że przedstawionego do opinii opracowania nie można zakwalifikować jako "program edukacji przedszkolnej".
Według wymagań zawartych w stosownych dokumentach prawnych, program powinien być dostosowany do potrzeb i możliwości dzieci, dla których jest przeznaczony.(…) W przedstawionym opracowaniu brak szczegółowych celów kształcenia i wychowania, które odnosiłyby się do zadań, jakie stawiane są przed wychowaniem przedszkolnym w Podstawie programowej (…) Wyraźna jest instrumentalizacja dziecka, włączanie do treści wychowania przedszkolnego problemów, które są ważne społecznie, ale nie dotyczą dzieci.
Według ekspertów PAN:
ważnym mankamentem opiniowanego dokumentu jest proponowanie pomijania głosu rodziców w sprawie wychowywania ich własnych dzieci. Jest to idea sprzeczna z Konstytucją RP, z procesem demokratyzacji oświaty, jaki zachodzi w Polsce od okresu transformacji ustrojowej, jak też z nowoczesnymi tendencjami w oświacie przebiegającymi na świecie, a dotyczącymi edukacji nastawionej na partnerstwo podmiotów i wreszcie sprzeczne z ideą samego programu równościowego, sugeruje bowiem dyskryminację głosu najważniejszych dla dziecka osób.
Szok! Czyli jednak rodzice mają prawo decydować o wychowaniu własnego dziecka! To już duży postęp!
Badacze podkreślili także, że "Równościowe Przedszkole" wysadza dziecko z jego biologicznej płci i kształtuje niechętny do niej stosunek.
Z tego rozsądnego głosu w sprawie "Równościowego przedszkola" wypada się cieszyć. Tym bardziej, że od miesięcy na portalach wSumie.pl i wPolityce.pl bijemy w tej sprawie na alarm. Należy też liczyć, że więcej osób przejrzy na oczy i idiotyczne pomysły zostaną odłożone na półkę.
Niepokój musi wzbudzać jednak stanowisko MEN, RPD oraz RPO. Rzecznik Praw Dziecka po zdawkowej odpowiedzi nie podjął żadnych działań, a biuro Rzecznika Praw Obywatelskich w ogóle nie zdecydowało się odpowiedzieć rodzicom. Zupełnie lekceważący stosunek do sprawy ma także MEN, które zasłania się autonomią placówek. Ministerstwo Edukacji Narodowej odmówiło odpowiedzi na pytania zadane w trybie dostępu do informacji publicznej i poinformowało, że nadzór nad programami trafiającymi do szkół i przedszkoli nie leży w jego kompetencjach. A w czyich w takim razie? Marsjan?
Czemu urzędnicy resortu edukacji świadomie unikają odpowiedzialności za nadzór nad programami trafiającymi do szkół i przedszkoli? I to nawet wtedy, gdy zgłaszane są konkretne, poważne zarzuty pod adresem tych programów? A co byłoby w sytuacji gdyby dyrektor jakiejś szkoły, za zgodą rodziców, postanowił uczyć, że ludzi ulepiły zielone ludziki? Ministerstwo także umyłoby ręce? Po prostu wstyd. No chyba, że urzędnicy MEN mają tyle roboty z wypychaniem sześciolatków do szkół, że już do niczego innego nie mają głowy. A powinni. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi wypaczanie psychiki małych dzieci.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/183945-w-men-maja-swietne-poczucie-humoru-to-nie-my-odpowiadamy-za-ten-program-a-kto-marsjanie