Jeszcze o "Resortowych dzieciach": Wpisywanie w kontekst tych pytań ludzi, którzy dziś służą sprawie polskiej, a przeszłość mieli różną, nie miałoby żadnego sensu

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

W dyskusji wokół "Resortowych dzieci" obóz prorządowy eksponuje szczególnie mocno argument braku konsekwencji: dlaczego, pytają, nie opisano ludzi, którzy są dziś w obozie patriotycznym, a byli - sami lub rodzinnie - zaangażowani w system komunistyczny? Dlaczego w książce  Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza tych ludzi pominięto, oszczędzono? Nawet część prawicy uznaje, że to argument zasadny, dowodzący nieczystych intencji autorów.

Uważam, że to argument chybiony, dowodzący niezrozumienia tego, po co jest ta książka, ani dlaczego musiała powstać. Nie napisano jej przecież "dla sportu". Jej celem nie było czysto historyczne prześledzenie przeszłości ludzi zajmujących ważne pozycje w mediach w oderwaniu od rzeczywistości społecznej. Nie, ta książka powstała w konkretnym momencie i w konkretnej rzeczywistości, jako próba znalezienia odpowiedzi - przede wszystkim socjologicznej - na jeden z najważniejszych problemów Polski.

Ten problem jest oczywiście złożony, można go wywodzić z wielu zjawisk, ale w dużym skrócie można go opisać następująco: większość mediów działających w Polsce, zwłaszcza te najsilniejsze i nadające ton, ze sprawą polską się nie identyfikują. W każdej kluczowej sprawie, w każdym istotnym momencie, wybierają i wspierają rozwiązania najgorsze. A na co dzień promują wszystko, co polskość podważa i co Polskę osłabia: antyreligię, antykulturę, antyautorytety. Co więcej, są to media zdumiewająco wręcz znieczulone na sprawy, które Polaków powinny boleć. Szydzą z krzyża, obrażają flagę, kpią z historii, poniżają dziedzictwo, depczą rodzinę. Jakby nie byli stąd, jakby wyrastali z innej tradycji, może nawet z innej planety.

Ta znieczulica i ten zły instynkt, tak głęboko wkodowane, są zagadką domagającą się wyjaśnienia. Jakie są ich źródła? Czy to przyszło z zachodu, czy też wyrasta jeszcze z PRL? Czy to konieczność, jednak czy patologia? "Resortowe dzieci" stanowią próbę rozwikłania tej zagadki.

Wpisywanie w kontekst tych pytań ludzi, którzy dziś służą sprawie polskiej, a przeszłość mieli różną, nie miałby żadnego sensu; nie oni przecież nadają ton, nie oni odpowiadają dziś za ten stan rzeczy. Więcej, byłaby to postawa niechrześcijańska. Nie twierdzimy przecież, że ze złej drogi nie ma odwrotu. Przeciwnie, każdy kto zawrócił, każdy kto zrozumiał, że Polska jest najważniejsza, jest podwójnie cenny.

Krytycy "Resortowych..." żądający symetrii i równego potraktowania ludzi z dwóch stron barykady popełniają jeszcze jeden błąd: zakładają, że w Polsce toczy się spór równoprawnych światopoglądów/obozów, z których każdy ma równie czyste/nieczyste intencje oraz równie podejrzane interesy. To oczywiście pogląd, którego nie można przyjąć. Jedna strona sporu - nasza - chce bowiem Polski i gotowa jest jej bronić do końca, a druga - niestety, mam obawy, by stawiać takie podejrzenie - losem Polski się nie przejmuje szczególnie mocno, dbając przede wszystkim o własne interesy, kariery, powodzenie materialne. Nie może być zgody na zrównanie tych dwóch postaw. To nie jest spór PPS z endekami; to bardziej spór, w którym jedna ze stron zachowuje się jak współczesna mutacja KPP.

Czy solidarnościowa, opozycyjna przeszłość "resortowych dzieci" unieważnia ich przeszłość komunistyczną? Niestety, żadnego automatyzmu tu nie ma. Tak jak fałszywy okazał się flirt części opozycjonistów z Kościołem, tak i fałszywe bywało utożsamienie się ze sprawą wolności Polski. Opór stawiany PRL nie zawsze oznacza dziś właściwe, czy choćby akceptowalne, wybory.

Książkę "Resortowe dzieci" ostro krytykuje - w lisowym "Newsweeku" - Marcin Meller, zarzucając jej, że stanowi polityczne narzędzie niszczenia przeciwników prawicy. Meller sięga przy tym po polską flagę, mającą podkreślić - jak wnioskuję - że nie odda pola, że ma pełne prawo machać biało-czerwoną. Niestety, na okładce lisowego "Newsweeka" flaga polska ma już wyłącznie ironiczno-bluźnierczy wydźwięk; tam ona nigdy nie brzmi poważnie. Lis o to zadbał - biało-czerwone barwy są w jego piśmie wyłącznie wyszydzane. Flaga polska jako tło do aborcji, flaga polska na tyłku satanisty, opaska powstańcza jako pałka na Kaczyńskiego... U Lisa biało-czerwona traktowana jest gorzej niż kuchenna ścierka w większości polskich domów.

Tak, z Lisem, nawet biegnąc szybko i energicznie, nie da się uciec. Nawet z biało-czerwoną w ręku. Z Lisem pod pachą biegnie się w przeciwnym kierunku, raczej udowadniając, niż zaprzeczając.

 

 

 

 

 

----------------------------------------------------------

----------------------------------------------------------

Kup książkę wSklepiku.pl!

"Wieża komunistów"

autor:Witold Gadowski

Wieża komunistów

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.