Dyrektorzy szpitali i lekarze nie są idiotami niewiedzącymi, co potrzeba pacjentom i niechcącymi im tego dać, więc Owsiak musi ich zastępować. Nie musi i nie zastępuje.
Kto chce, może dawać na WOŚP ile chce. Kto nie chce, może nie dawać. Tak samo jest z krytyką WOŚP i jej apologetyką. I podobnie jest z Jerzym Owsiakiem. Nie ma przymusu dawania i niedawania, lubienia i nielubienia, krytyki i apologii. W dniu organizowania WOŚP warto się zająć tylko jednym jej aspektem. Wiele osób używa argumentu, że sprzęt WOŚP uratował komuś życie, często komuś bliskiemu osobie, która o tym mówi. I tylko to jedno uratowane życie jest wystarczającym argumentem za WOŚP. Skądinąd ten argument podnoszą także osoby opowiadające się za poszerzeniem prawa do aborcji bądź za aborcją z powodów „społecznych”. Istotnie, każde uratowane życie warte jest każdej ceny, ale to oczywistość, której nikt rozsądny nie neguje.
Mówi się, że sprzęt kupiony w ramach WOŚP ratuje życie, bo nie ma innego sposobu, żeby ten sprzęt znalazł się w konkretnych placówkach służby zdrowia i ratował życie konkretnym osobom. I to już jest ewidentna nieprawda. Oczywiście, wiele sprzętu trafiło do licznych placówek, które go nie miały, ale to nie znaczy, że bez tego oprzyrządowania czy urządzeń na konkretnym oddziale czy w konkretnym szpitalu ktoś potrzebujący pomocy straciłby życie. Najprawdopodobniej chory trafiłby w inne miejsce, gdzie odpowiedni sprzęt jest. Może tylko zajęłoby to więcej czasu. Bo najczęściej ratowanie życia czy leczenie to kwestia procedur, w tym głównie sposobu płacenia za „usługi” medyczne. Obecnie wielu pacjentów z licznych powodów (najczęściej proceduralnych) jest odprawianych z kwitkiem ze szpitali i oddziałów znakomicie wyposażonych.
Przez lata działalności WOŚP powstał mit, że szpitalami czy przychodniami zarządzają idioci niewiedzący, jaki sprzęt jest im potrzebny. I gdyby nie WOŚP, nigdy by takiego sprzętu nie mieli. W rzeczywistości tymi placówkami nie zarządzają głupcy i odpowiedni sprzęt raczej prędzej niż później kupują. I to wedle dość precyzyjnych planów, czyli najpierw to, co ratuje życie największej liczbie pacjentów albo znacząco poprawia jakość diagnostyki czy leczenia, a potem to, co służy także pacjentom cierpiącym na rzadkie choroby. Wiele złego można powiedzieć o polskiej służbie zdrowia, ale nie to, że lekarze i menedżerowie wiedzą mniej od Jerzego Owsiaka w kwestii potrzeb ich placówek. I że podstawowe potrzeby ignorują, a dopiero Owsiak im je uświadamia. To oczywisty nonsens. Inne są tylko hierarchie kogoś, kto odpowiada za codzienne funkcjonowanie szpitala, a inne Jerzego Owsiaka, organizującego raz w roku pospolite ruszenie.
Owsiak może sobie wybierać cele nawet z najgłębszego kapelusza, bo odpowiada tylko za spektakularną akcję. Potem tę akcję reklamuje w wielu mediach jako najważniejszą dla pacjentów, choć ona jest najważniejsza dla celów, które on sobie postawił, także celów marketingowych. Obiektywnie to po prostu nisza i z priorytetami służby zdrowia jako całości, a nawet z priorytetami konkretnego szpitala nie ma to najczęściej nic wspólnego. Ot, taki arbitralny wybór. Owsiak wykorzystuje po prostu fakt, że w służbie zdrowia, także w najbogatszych krajach świata, które na leczenie wydają gigantyczne pieniądze, środków zawsze jest za mało. Dobrze, że się te pieniądze dokłada, ale zebrane podczas WOŚP ok. 50 mln zł rocznie to suma bez znaczenia dla funkcjonowania całej służby zdrowia. Oczywiście można dzięki tym pieniądzom uratować komuś życie i to jest bardzo cenne, ale żadnego systemowego problemu to nie rozwiązuje nawet w minimalnym stopniu.
NFZ ma dysponować w 2014 r. sumą 66,8 mld zł, więc 50 mln zł WOŚP rocznie to zaledwie 0,07 proc. pieniędzy funkcjonujących w służbie zdrowia finansowanej ze środków publicznych. Gdy się doda prywatne wydatki pacjentów, ta suma maleje do ok. 0,05 proc. To jest rzeczywista skala akcji WOŚP, drogiej w sensie kosztów jej zorganizowania, w dodatku niebywale uprzywilejowanej medialnie oraz w administracji państwowej i takich instytucjach jak wojsko czy policja, co też kosztuje, tyle że nie Owsiaka. Ale nawet przymykając oko na te koszty i uznając, że ta akcja ma sens, mamy do czynienia z absolutnym marginesem, tyle że bardzo nagłośnionym.
Nawet gdyby Polska była wielokrotnie bogatszym krajem niż jest, zawsze znajdą się jakieś niezaspokojone potrzeby służby zdrowia, szpitali, przychodni, grup pacjentów czy poszczególnych chorych. Bo w służbie zdrowia właściwie nie ma górnej granicy wydatków. Dlatego WOŚP i Jerzy Owsiak zawsze znajdą uzasadnienie dla zbierania pieniędzy na jakiś cel. Trzeba tylko mieć świadomość, jak to jest marginalne, jak niewiele problemów rozwiązuje i jak demagogicznie jest rozgrywane.
Trzeba mieć też świadomość, że dyrektorzy szpitali, ordynatorzy, zwykli lekarze czy pielęgniarki nie są ani idiotami, ani ludźmi kompletnie zdemoralizowanymi, że nie wiedzą, co potrzeba ich pacjentom i nie chcą im tego dać, więc WOŚP i Jerzy Owsiak muszą ich zastępować. Nie muszą i nie zastępują. Robią coś całkiem obok, a jeśli to komuś pomaga, to należy się z tego cieszyć, choć warto wiedzieć, ile to rzeczywiście kosztuje i czemu oraz komu służy poza pomaganiem pacjentom.
-------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------
Zachęcamy do kupna unikatowych gadżetów portalu tj:Elegancki kubek z logotypem wPolityce.pl i specjalnie wykonanym rysunkiem znakomitego artysty Andrzeja Krauzego.
oraz
Zestaw dwóch toreb wPolityce.pl .
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/182954-przez-lata-dzialalnosci-wosp-powstal-mit-ze-szpitalami-czy-przychodniami-zarzadzaja-idioci-niewiedzacy-jaki-sprzet-jest-im-potrzebny