Szewczak we "wSieci": Rząd totalnie uzależnił nas od dopływu unijnej kroplówki z Brukseli. Jesteśmy jak narkoman czekający na kolejną działkę

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. wSieci
Rys. wSieci

Polskie rządy, a zwłaszcza ten obecny, totalnie uzależniły nas od dopływu unijnej kroplówki z Brukseli, niczym narkomana od tzw. kolejnej działki

- pisze na łamach tygodnika "wSieci" Janusz Szewczak, oceniając kondycję polskiej gospodarki i wpływ pieniędzy z UE na jej rozwój.

Główny ekonomista SKOK analizuje, w jaki sposób pieniądze z unijnego budżetu były wykorzystywane przez polskie państwo. Wnioski nie są zbyt optymistyczne.

Minione lata dobitnie pokazały, że nie tylko głupio, ale też w dużym stopniu źle, a nawet szkodliwie, wykorzystaliśmy znaczną część tych pieniędzy. Istnieje realna obawa w kontekście ostatnich afer przetargowych i największej infoafery III RP, że lwia część tych środków mogła być dotknięta korupcją, zmarnotrawiona lub wręcz rozkradziona

- tłumaczy Szewczak.

W artykule pojawia się również ocena ogłoszonego przez premiera Tuska sukcesu związanego z "wywalczeniem" kolejnych miliardów dla Polski.

Propagandowe głosy zachwytu rządzących nad wielkim sukcesem i dobrodziejstwem gospodarczym unijnych środków milkną, gdy trzeba skonfrontować się z faktem, że Polska w latach 2007–2013 do budżetu UE musiała wpłacić ponad 100 mld zł własnej składki i o tę kwotę należy pomniejszyć obiecane 300 mld zł. (...) Zachodnie koncerny działające w Polsce okazały się prawdziwymi mistrzami w pozyskiwaniu unijnych dotacji – znaczna część tych środków trafiła właśnie do nich. Pieniądze unijne przeznaczono na współczesne, wielce kosztowne piramidy. Jak w przypadku fragmentów autostrad, z których np. 1 km Południowej Obwodnicy Warszawy kosztował nawet 200 mln zł

- podkreśla ekonomista.

Szewczak pisze o tym, że odtrąbiona jako sukces "pomoc" ze strony UE stała się dziś dla Polski kroplówką, która nie do końca korzystnie odbija się na polskiej gospodarce:

Polskie rządy, a zwłaszcza ten obecny, totalnie uzależniły nas od dopływu unijnej kroplówki z Brukseli, niczym narkomana od tzw. kolejnej działki. Rzeczona kroplówka nie pozwala co prawda pacjentowi zejść z tego padołu, ale nie gwarantuje też szybkiego wyzdrowienia ani tym bardziej awansu do ścisłej czołówki

- czytamy we "wSieci".

Całość artykułu na łamach tygodnika.

lw

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych