Prof. Staniszkis: „Nie ufam chwiejnym, nielojalnym, niekompetentnym politykom, jak Donald Tusk. To kluczowy moment na frontalne uderzenie"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot: wPolityce.pl
fot: wPolityce.pl

Jest to kluczowy moment na frontalne uderzenie w stronę skróconej perspektywy decyzyjnej premiera Tuska. Strukturalne przyczyny i źródła polskiego kryzysu, mimo propagandy sukcesu PO, powodują, że z jednej strony opozycja wymusi dyskurs długofalowy, albo doprowadzi do zdjęcia tej ekipy w wyniku wcześniejszych wyborów.

– mówi prof. Jadwiga Staniszkis.

(Publikujemy fragment wywiadu z prof. Jadwigą Staniszkis, polską socjolog, analitykiem procesów społecznych i politycznych, który ukaże się w grudniowym „Magazynie Solidarność”)

Wicepremier Jacek Jan Vincent-Rostowski nie był żółtodziobem w świecie finansów. Rostowski zaczął system OFE rozmontowywać, by zwiększyć kontrolę państwa i dał się „wyrolować” premierowi Tuskowi?

 

Za czasów ministra Rostowskiego doszło do próby reformy systemu OFE. Uważałam, że w krótkim horyzoncie pomoże to zrównoważyć doraźnie finanse, bo ewentualnie przejęte środki to 8 procent PKB, ale też że zrodzi to zobowiązania bez pokrycia i skończy się katastrofalnym podniesieniem podatków i zaduszeniem rozwoju. To Tusk wymuszał na Rostowskim realizowanie reformy OFE. Rostowski zdał sobie sprawę z kolizji między krótkim, a dłuższym horyzontem i że prawdziwe przyczyny zapaści to zbyt niskie płace, bezrobocie, emigracja, czyli problemy strukturalne. Premier Tusk jak zobaczył, że nie ma korzyści wizerunkowych w Komisji Europejskiej, bo jest dyrektywa zabraniająca księgowej uznania za trwałe zrównoważenie księgowej operacji redukcji długu w sytuacji, kiedy powstają przyszłe zobowiązania, zrobił z Rostowskiego kozła ofiarnego własnych błędów. Mrugając przy tym do środowisk kapitału zagranicznego, że być może nastąpi złagodzenie polityki wobec OFE. To był brutalny finisz misji Rostowskiego.

 

Tusk jest graczem wizerunkowym niczym „Zelig” Woody Allena?

 

To była typowa dla premiera Tuska próba zadowolenia wszystkich i poprawy wizerunku.

 

Rząd PO-PSL po liftingu będzie mógł dokonać jakiegokolwiek przełomu?

 

Nie ufam chwiejnym, nielojalnym, niekompetentnym politykom, jak Donald Tusk. Ufam fachowcom. Rostowski był jedyną kotwicą zaufania w rządzie.

 

A ludzie nauki jak patrzą na zmiany w resortach edukacji oraz nauki i szkolnictwa wyższego?

 

Wymiana Barbary Kudryckiej na prof. Lenę Kolarską – Bobińska jest dobrym krokiem. Po tym, co zrobiła Kudrycka z nauką każdy jest lepszy. Kudrycka zrobiła wiele, by programowo i strukturalnie osłabić nauki społeczne i humanistyczne, doprowadzając do rozbijania zespołów, do otwierania się nauki na falę ludzi z drugiego szeregu, często nie pierwszych lotów, z dziwnymi życiorysami. Kudrycka zrobiła wiele, by nauki społeczne, oddzielone od humanistycznych, rozłożyć. Jest dramat w sensie programowym i kadrowym. Zamiast awansu dla młodych powstały nowy kanał awansu dla drugiego szeregu starych pracowników, przechowalnie oportunistów. Ministrem będzie też Joanna Kluzik-Rostkowska, której charakter oceniam miernie. Na jej plus zapisuję tylko to, że ma ona trójkę swoich dzieci więc może wie coś o szkole? To zły sygnał, że nielojalność, oportunizm są nagradzane.

 

Ciekawe czy nam Polakom, niekoniecznie Polsce, ktoś zwróci 17 mld zł, które zarobiły OFE? Kto na tym zarabiał?

 

Kapitał zagraniczny, ci którzy weszli na giełdę by grać i firmy z kapitałem zagranicznym. Czwarty etap jest tym, co się działo wokół środków unijnych i wielkich inwestycji. Zasada, że przetarg wygrywa się najniższą ceną i ubezpieczanie się na niewykonanie kontraktu powodowało utrzymywanie się z wypłat z ubezpieczenia i nie płacenie podwykonawcom. Jak widzimy obecnie wokół stu kluczowych przetargów pod lupą CBA. Do tego korupcja i transfery zagraniczne, wyliczane przez „Forbes” na ponad 20 miliardów złotych. Piąty etap to tworzone wewnętrzne rynki, ukrywanie zysków, transfery zagraniczne. A co najważniejsze – po szóste – pogłębiający się bezpośredni wyzysk. I to przy pomocy ustawodawstwa państwowego.

 

Przez manipulację przy kodeksie pracy i lansowanie umów cywilno- prawnych w miejsce umów o pracę?

 

To zbyt niskie płace, nieskorelowane z wyższym wzrostowi wydajności. Cynicznie niskie stawki za godzinę, kilkanaście razy niższe niż w Niemczech, dajce place poniżej płacy minimalnej miesięcznej, co przyspiesza emigrację i przyczynia się do kryzysu systemu emerytalnego. Do tego nieozusowane umowy śmieciowe dla co trzeciego zatrudnionego i niskie, na minimalnym zryczałtowanym poziomie, składki tzw. samozatrudnionych. Elastyczny czas pracy zostawia w kieszeniach właścicieli firm ogromne pieniądze. Towarzyszy temu niespotykany wyzysk ludzi pracy poprzez niepłacenie za nadgodziny. Profesor Mieczysław Kabaj wyliczył, że to 8-10 miliardów złotych, pozostawianych w firmach głównie o kapitale zagranicznym, w handlu wielkopowierzchniowym. Tolerowanie tego, że małe i średnie firmy trwają, dzięki temu, że płacą stawki znacznie poniżej płacy minimalnej powoduje pogłębiony kryzys ZUS, przerzucanie problemów na przyszłe pokolenia.

 

Teraz inicjatywa jest po stronie związkowej…

 

Związki stały się jedynym aktywnym i pomysłowym kontestatorem władzy. Związki zawodowe na gruzach Komisji trójstronnej zaproponowały nowe formy dialogu społecznego, które jeszcze wymagają doprecyzowań. To też czuje biznes, „Lewiatan”, a nawet BCC. Jest wspólna płaszczyzna. To rozwój długotrwały i długofalowy. Rząd PO-PSL nie zdaje egzaminu. „The Economist” pisze o problemach strukturalnych, o spadku płac do PKB, o nowych formach oszukiwania na podatkach, o obowiązku stałego podnoszenia kwalifikacji i wykształcenia robotników, by zwiększyć wartość pracy i rozwój akcjonariatu pracy. Potrzebna jest nowa formuła. I co? Żadne środowiska polityczne tego nie podchwyciły. To błąd.

 

Receptą na to byłaby repolonizacja banków, biznesu? Raczej mało realna…

 

Wprowadzanie na przykład większego udziału pracowników w we własności kapitałowej, akcjonariat pracy. W tej chwili związki zawodowe paradoksalnie są tymi, którzy zwracają uwagę, że to polityka dochodowa jest konieczna do rozwoju.

 

Solidarność” proponuje konkretne rozwiązania płacowe, emerytalne…

 

„Solidarność” i inne związki są jedynym miejscem, społecznym i polskim, gdzie mówi się o długofalowym interesie. Związki zawodowe, ale i biznes, proponują nowe formy, bliskie zachodnich rozwiązań „partnerstwa”. Tusk przestał być wiarygodny i stracił zaufanie ludzi pracy i przedsiębiorców.

Jest konieczne ożywienie popytu, a nie likwidacja wypłat za nadgodziny przy bardzo niskich dochodach.

 

Trzeba oderwać płacę minimalną od innych wypłat bo to usztywnia stanowisko i przenosi się na inne płatności. Po drugie nie do przyjęcia są stawki godzinowe poniżej płacy minimalnej. Jedna trzecia umów to samozatrudnienie, gdzie jest ryczałtowe, a nie odpowiadające rzeczywistym dochodom odprowadzanie danin, co jest jedna z przyczyną kryzysu finansowego państwa, przerzucanego na najbiedniejszych i pracujących. Zamraża się progi do pomocy społecznej, ale nie sięga się tam, gdzie są o wiele znaczniejsze czynniki teraz obniżające dochody państwa.

 

Historia zatacza koło i związki zawodowe biorą sprawy kraju w swoje ręce. A opozycja?

 

PIS nie podjęło tematu, oprócz tego, że słusznie próbuje zdemokratyzować Sejm, zlikwidować „zamrażarkę” dla projektów ustaw, ale niedostatecznie podchwyciło impulsy płynące ze środowisk pracowniczych, które nie mają przecież zdolności legislacyjnych. Jest to kluczowy moment na frontalne uderzenie w stronę skróconej perspektywy decyzyjnej premiera Tuska. Strukturalne przyczyny i źródła polskiego kryzysu, mimo propagandy sukcesu PO, powodują, że z jednej strony opozycja wymusi dyskurs długofalowy, albo doprowadzi do zdjęcia tej ekipy w wyniku wcześniejszych wyborów. Potrzebny jest konstruktywny radykalizm, bo sytuacja jest poważna.

Rozmawiał Artur S. Górski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych