Miażdżący list otwarty do ministra Zdrojewskiego: "Broni Pan Klauna. Klata to klaun. Klaun, zakochany klaun. Najsmutniejsze, że zakochany w sobie"

fot. PAP / J. Bednarczyk
fot. PAP / J. Bednarczyk

Ukończenie PWST w Krakowie kosztowało mnie wiele pracy. Nad warsztatem, nad wyobraźnią, nad wieloma elementami, które budują kunszt artysty. Dziś oglądam coraz częściej żenującą klaunadę zawodowych hochsztaplerów, którzy korzystają z tego, że publiczność nie ma odwagi przyznać, że… król jest nagi!

- pisze w przesłanym portalowi wPolityce.pl bezkompromisowym Liście otwartym do ministra kultury i dziedzictwa narodowego Jakub Kornacki, absolwent krakowskiej PWST

 

List otwarty do ministra Bogdana Zdrojewskiego


Profesor Krzysztof Jędrysek uczył mnie na Krakowskiej PWST, że istnieje różnica między błazenadą a klaunadą. Błaznem nie może być każdy. Błazen, jak np. Stańczyk, to w istocie mędrzec. Poprzez śmiech zmusza do zastanowienia, w wygłupie jest ukryta mądrość. Klaunem może być już każdy. Klaun kopie w tyłek drugiego klauna, a gdy ten upadnie wywijając koziołka, poprawia mu tortem w twarz. A publika szaleje, bo… to śmiesznie wygląda. I już. Nic więcej nie potrzeba.

Pan minister Zdrojewski był uprzejmy stanąć w obronie różnorodności naszej kultury. Chwała mu za to. Przyjrzyjmy się zatem, jaka to różnorodność nam ostatnio wezbrała.

Oto w Centrum Sztuki Współczesnej zawisła… obraza Krzyża? Nie, o tym pisać nie będę, już wystarczająco dużo napisano. Zawisła inna wiekopomna praca. Wiekopomny TFU-rca namówił mężczyznę w wieku bardziej niż dojrzałym, aby zdjął majtki, wziął do ręki łopatę i zaczął kopać w ziemi. A sam wiekopomny TFU-rca zajął się filmowaniem. Jąder kopiącego. I w Centrum Sztuki w Warszawie, w bijącym sercu narodu, gdzie prezentowane są osiągnięcia awangardy młodego pokolenia polskich twórców, zawisł film z dyndającymi jądrami. Zaraz. Ale może TFU-rca chciał coś przez to powiedzieć? Może opatrzył to jakimś komentarzem, lub choćby inteligentnym tytułem? Nic bardziej błędnego.

Tytuł brzmi: „Jądra Kopiącego”. Ot i wsio.
Nie chodzi o to czy ta praca podoba się piszącemu te słowa, czy nie. Chodzi o to, że na koszt nas wszystkich kształceni są młodzi artyści w naszych - uwaga - Akademiach Sztuk Pięknych. Kilka lat w znoju nabywają doświadczenia, umiejętności warsztatowe, kształtują swój gust pod okiem wybitnych i uznanych plastyków. A potem, w CKW prezentowane są najciekawsze osiągnięcia najwybitniejszych osobowości.

No więc ja się pytam - prosty chłopak z Lublina jestem nie znam się, może mi ktoś wyjaśni - czego oni się tak uczą? Ukraść krucyfiks, rozebrać się i z nim wytarzać, potrafiłby mój 12-letni syn. Nakręcić film z jądrami kopiącego potrafiłaby moja 10-letnia córka. Gdybym ich nie wychował. Bo już teraz, wychowane, moje dzieci wiedzą, że to głupie, złe, wielu ludzi może obrazić, a wielu zniesmaczyć. Jasne - obrażają się tylko niedorozwinięte katole.

Chociaż zaraz zaraz, nie! Ostatnio jeden Rosjanin się obraził. Tym razem powstało coś, do czego trzeba było rzeczywiście coś umieć. Rzeźba. Student ASP wyrzeźbił wizerunek kobiety w ciąży, gwałconej przez czerwonoarmistę. Świetnie uchwycone proporcje, ciekawa kompozycja, niezwykła ekspresja, naprawdę - budzi emocje. Gwałty Armii Czerwonej na setkach tysięcy polskich kobiet są oczywistym faktem, po kilkudziesięciu latach wolno już o tym mówić… ale tylko po cichu. Bo wspomniana rzeźba obraziła Rosjanina. I w ciągu jednej nocy znikła! A to, że migdalenie się rozebranego zaburzonego TFU-rcy ze średniowiecznym krucyfiksem i nazywanie tego SZTUKĄ obraziło kilkadziesiąt tysięcy katolików? A któż to są katolicy? Ta banda moherów, służących nam do tego żeby się z nich nabijać? To na pewno nie jest powód, żeby odwoływać lub zdejmować cokolwiek. Jeden obrażony Rosjanin - to co innego. Tutaj nie ma na co czekać. Zdjąć natychmiast, bo jeszcze się na dobre obrazi. Za mówienie prawdy.

Byłem studentem pana Krzysztofa Globisza, wiem że jest aktorem o niewyobrażalnych możliwościach. Kiedy dowiedziałem się, że Klata wymyślił, że prof. Globisz ma kopulować ze scenografią, gdy przeczytałem recenzję pana Witolda Gadowskiego, załamałem ręce. Dla niedowierzających, przedrukowuję tylko krótki fragment ze wspomnianej recenzji:

Scena Narodowa, dotowana sumą kilkunastu milionów złotych rocznie z mojej kieszeni, jako podatnika, czyli z budżetu państwa, zamieniła się w niezbyt wyszukany cyrk, gdzie każdy z aktorów prześciga się w bardziej prowokacyjnym wygłupie. To był bardziej wygłup, niż dojrzałe aktorstwo, choć zarówno Dorota Segda, jak i Krzysztof Globisz mają dobry poziom warsztatu i potrafią zagrać wszystko. Żal patrzeć na aktorów obdarzonych takim warsztatem, kiedy się deklasują.

CZYTAJ WIĘCEJ: Skandal w Teatrze Starym. Zniesmaczeni widzowie zbojkotowali sztukę. Spektakl przerwano. Jan Klata do gości: "Wynoście się stąd!". WIDEO

Jeśli mając w zespole Globisza, reżyser odwołuje się do tak prostackich środków wyrazu, może to świadczyć tylko o rozpaczliwym braku wyobraźni. A skoro już nie ma nic do powiedzenia… przynajmniej pokażmy, że jesteśmy odważni. I bezkompromisowi.

Teatr jako dziedzina sztuki, miał kiedyś służyć poszukiwaniu Piękna i Prawdy o człowieku. Miał być przestrzenią intymnego spotkania aktora z widzem. Spotkania, które miało być narzędziem uwrażliwienia i dialogu. Dziś teatr coraz częściej nie uwrażliwia, ale rozdziewicza. Gwałci wrażliwość widzów i chamsko wyciągniętym palcem pokazuje tym, którzy go utrzymują ze swoich podatków: "Nie podoba się? Wynocha! Skoro nie umiecie docenić zaszczytu obcowania z moją nagą Klatą…"


Ukończenie PWST w Krakowie kosztowało mnie wiele pracy. Nad warsztatem, nad wyobraźnią, nad wieloma elementami, które budują kunszt artysty. Dziś oglądam coraz częściej żenującą klaunadę zawodowych hochsztaplerów, którzy korzystają z tego, że publiczność nie ma odwagi przyznać, że… król jest nagi!

I to jest najwyraźniej definicja tej różnorodności, o którą Pan walczy, Panie Ministrze. Aby dziś być wybitnym artystą, docenianym, dotowanym… nie trzeba nic umieć. Nie trzeba wyobraźni i finezji. Nie trzeba mówić niewygodnych prawd o naszej historii. Wystarczy pokazać jaja. Albo wytarzać się z krzyżem. Albo zawiesić jaja na krzyżu. Ale najlepiej, żeby ta różnorodność zawierała jaja. Dlatego pisałem na początku o klaunach. Broni Pan Klauna. Klata to klaun. Klaun, zakochany klaun. Najsmutniejsze, że zakochany w sobie.

Z… ze smutkiem
Jakub Kornacki
(absolwent Krakowskiej PWST 1997)

PS. A skoro nasze Sztuki Piękne już dawno przestały udawać, że służą poszukiwaniu Piękna, może trzeba zaktualizować nazwę? Akademia Stuk Szokujących (ASSz)? Akademia Sztuk Obrzydliwych (ASO)? Akademia Sztuki Mięsa (ASM)? A jak już musi być ASP, to może - AKADEMIA SZTUK PLUGAWYCH?

 

CZYTAJ TAKŻE: "Tęcza jest pielęgnowana i dofinansowywana przez władze z taką samą pieczołowitością, z jaką krzyż był wyprowadzany z Krakowskiego Przedmieścia"

List otwarty do ministra Bogdana Zdrojewskiego

Zakochany klaun

 

 

Profesor Krzysztof Jędrysek uczył mnie na Krakowskiej PWST, że istnieje różnica między błazenadą a klaunadą. Błaznem nie może być każdy. Błazen, jak np. Stańczyk, to w istocie mędrzec. Poprzez śmiech zmusza do zastanowienia, w wygłupie jest ukryta mądrość. Klaunem może być już każdy. Klaun kopie w tyłek drugiego klauna, a gdy ten upadnie wywijając koziołka, poprawia mu tortem w twarz. A publika szaleje, bo… to śmiesznie wygląda. I już. Nic więcej nie potrzeba.

Pan minister Zdrojewski był uprzejmy stanąć w obronie różnorodności naszej kultury. Chwała mu za to. Przyjrzyjmy się zatem, jaka to różnorodność nam ostatnio wezbrała. Oto w Centrum Sztuki Współczesnej zawisła… obraza Krzyża? Nie, o tym pisać nie będę, już wystarczająco dużo napisano. Zawisła inna wiekopomna praca. Wiekopomny TFU - rca namówił mężczyznę w wieku bardziej niż dojrzałym, aby zdjął majtki, wziął do ręki łopatę i zaczął kopać w ziemi. A sam wiekopomny TFU - rca zajął się filmowaniem. Jąder kopiącego. I w Centrum Sztuki w Warszawie, w bijącym sercu narodu, gdzie prezentowane są osiągnięcia awangardy młodego pokolenia polskich twórców, zawisł film z dyndającymi jądrami. Zaraz. Ale może TFU - rca chciał coś przez to powiedzieć? Może opatrzył to jakimś komentarzem, lub choćby inteligentnym tytułem? Nic bardziej błędnego. Tytuł brzmi: „Jądra Kopięcego”. Ot i wsio.

Nie chodzi o to czy ta praca podoba się piszącemu te słowa, czy nie. Chodzi o to, że na koszt nas wszystkich kształceni są młodzi artyści w naszych - uwaga - Akademiach Sztuk Pięknych. Kilka lat w znoju nabywają doświadczenia, umiejętności warsztatowe, kształtują swój gust pod okiem wybitnych i uznanych plastyków. A potem, w CKW prezentowane są najciekawsze osiągnięcia najwybitniejszych osobowości.

No więc ja się pytam - prosty chłopak z Lublina jestem nie znam się, może mi ktoś wyjaśni - czego oni się tak uczą? Ukraść krucyfiks, rozebrać się i z nim wytarzać, potrafiłby mój 12-letni syn. Nakręcić film z jądrami kopiącego potrafiłaby moja 10-letnia córka. Gdybym ich nie wychował. Bo już teraz, wychowane, moje dzieci wiedzą, że to głupie, złe, wielu ludzi może obrazić, a wielu zniesmaczyć. Jasne - obrażają się tylko niedorozwinięte katole.

Chociaż zaraz zaraz, nie! Ostatnio jeden Rosjanin się obraził. Tym razem powstało coś, do czego trzeba było rzeczywiście coś umieć. Rzeźba. Student ASP wyrzeźbił wizerunek kobiety w ciąży, gwałconej przez czerwonoarmistę. Świetnie uchwycone proporcje, ciekawa kompozycja, niezwykła ekspresja, naprawdę - budzi emocje. Gwałty armii czerwonej na setkach tysięcy polskich kobiet są oczywistym faktem, po kilkudziesięciu latach wolno już o tym mówić… ale tylko po cichu. Bo wspomniana rzeźba obraziła Rosjanina. I w ciągu jednej nocy znikła! A to, że migdalenie się rozebranego zaburzonego TFU - rcy ze średniowiecznym krucyfiksem i nazywanie tego SZTUKĄ obraziło kilkadziesiąt tysięcy katolików? A któż to są katolicy? Ta banda moherów, służących nam do tego żeby się z nich nabijać? To na pewno nie jest powód, żeby odwoływać lub zdejmować cokolwiek. Jeden obrażony Rosjanin - to co innego. Tutaj nie ma na co czekać. Zdjąć natychmiast, bo jeszcze się na dobre obrazi. Za mówienie prawdy.

Byłem studentem pana Krzysztofa Globisza, wiem że jest aktorem o niewyobrażalnych możliwościach. Kiedy dowiedziałem się, że Klata wymyślił, że prof. Globisz ma kopulować ze scenografią, gdy przeczytałem recenzję pana Witolda Gadowskiego, załamałem ręce.

Dla niedowierzających, przedrukowuję tylko krótki fragment ze wspomnianej recenzji:

Scena Narodowa, dotowana sumą kilkunastu milionów złotych rocznie z mojej kieszeni, jako podatnika, czyli z budżetu państwa, zamieniła się w niezbyt wyszukany cyrk, gdzie każdy z aktorów prześciga się w bardziej prowokacyjnym wygłupie. To był bardziej wygłup, niż dojrzałe aktorstwo, choć zarówno Dorota Segda, jak i Krzysztof Globisz mają dobry poziom warsztatu i potrafią zagrać wszystko. Żal patrzeć na aktorów obdarzonych takim warsztatem, kiedy się deklasują.

Jeśli mając w zespole Globisza, reżyser odwołuje się do tak prostackich środków wyrazu, może to świadczyć tylko o rozpaczliwym braku wyobraźni. A skoro już nie ma nic do powiedzenia… przynajmniej pokażmy, że jesteśmy odważni. I bezkompromisowi. Teatr jako dziedzina sztuki, miał kiedyś służyć poszukiwaniu Piękna i Prawdy o człowieku. Miał być przestrzenią intymnego spotkania aktora z widzem. Spotkania, które miało być narzędziem uwrażliwienia i dialogu. Dziś teatr coraz częściej nie uwrażliwia, ale rozdziewicza. Gwałci wrażliwość widzów i chamsko wyciągniętym palcem pokazuje tym, którzy go utrzymują ze swoich podatków:

„Nie podoba się? Wynocha! Skoro nie umiecie docenić zaszczytu obcowania z moją nagą Klatą…”

Ukończenie PWST w Krakowie kosztowało mnie wiele pracy. Nad warsztatem, nad wyobraźnią, nad wieloma elementami, które budują kunszt artysty. Dziś oglądam coraz częściej żenującą klaunadę zawodowych hochsztaplerów, którzy korzystają z tego, że publiczność nie ma odwagi przyznać, że… król jest nagi!

I to jest najwyraźniej definicja tej różnorodności, o którą Pan walczy, Panie Ministrze. Aby dziś być wybitnym artystą, docenianym, dotowanym… nie trzeba nic umieć. Nie trzeba wyobraźni i finezji. Nie trzeba mówić niewygodnych prawd o naszej historii. Wystarczy pokazać jaja. Albo wytarzać się z krzyżem. Albo zawiesić jaja na krzyżu. Ale najlepiej, żeby ta różnorodność zawierała jaja. Dlatego pisałem na początku o klaunach. Broni Pan Klauna. Klata to klaun. Klaun, zakochany klaun. Najsmutniejsze, że zakochany w sobie.

Z… ze smutkiem

Jakub Kornacki

(absolwent Krakowskiej PWST 1997)

PS. A skoro nasze Sztuki Piękne już dawno przestały udawać, że służą poszukiwaniu Piękna, może trzeba zaktualizować nazwę? Akademia Stuk Szokujących (ASSz)? Akademia Sztuk Obrzydliwych (ASO)? Akademia Sztuki Mięsa (ASM)? A jak już musi być ASP, to może - AKADEMIA SZTUK PLUGAWYCH?

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych