Janusz Szewczak: Kto dziś rządzi w spółkach Skarbu Państwa - czyżby jednak telefon z samej góry? Czy tylko wyczyszczenie Stajni Augiasza może pomóc?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot: PAP/Piotr Wittman
fot: PAP/Piotr Wittman

Szanowni Czytelnicy, zacznę w stylu poetyki polityków PO z Dolnego Śląska "znamy się za długo, żeby tam o dupie Marynie gadać". Taśmy prawdy rządzącej partii nie pozostawiają żadnych złudzeń. Jeśli takie deale odchodzą przy wewnątrzpartyjnych wyborach, to jakie lody są kręcone w wyborach ogólnopolskich? Z pewnością czekają nas nowe fakty, nowe taśmy, być może jeszcze bardziej sensacyjne.

To już nie jest tylko kwestia smaku, czy braku klasy, jak to ocenia Minister Infrastruktury Sławomir Nowak. Niektórzy Polacy zaakceptowali i rozgrzeszyli spotkania w "Pędzącym Króliku", rozmowy na cmentarzach i tych nocną porą przy śmietniku. Byli już i „Zbycho” i „Rycho”, przebrzmiała już nieco afera Amber-Gold, o której po ponad roku śledztwa nie wiemy nadal nic. Ostatnio dotarły do Polaków wieści z Trójmiasta o prominentnym polityku PO Prezydencie Gdańska P. Adamowiczu, który sam przyznał się, że mając 7 mieszkań, być może zapomniał o jednym w swej deklaracji majątkowej. A przecież jego wiedza o wzajemnych relacjach w rządzącej partii jest z pewnością przeogromna, znacznie szersza niż szeregowych delegatów na partyjny zjazd w Karpaczu.

Niestety, cała Polska zobaczyła na własne oczy jak wygląda święto demokracji na partyjnym zjeździe PO na Dolnym Śląsku. Chodzi o to, żeby każdy Polak miał szanse na pracę, a nie tylko partyjni wybrańcy i ci którzy znają Grasia, Protasiewicza czy Schetynę. Nie może być tak, by przepustką do intratnych stanowisk w spółkach Skarbu Państwa był szantaż, sprzedajność i nepotyzm, a nie profesjonalizm, uczciwość, cywilna odwaga i patriotyzm. Dziś otrzymujemy niezbite dowody na to, że resztki majątku narodowego stały się prywatnym folwarkiem garstki polityków.

Degrengolada moralna, szambo, czy jak wolą inni bagno, jak określają to co się dzieje obecnie w rządzącej partii, jej byli członkowie i posłowie to najprawdopodobniej tylko wierzchołek góry lodowej. Tym razem chodzi o coś znacznie poważniejszego, a zarazem groźniejszego. Chodzi o bezpieczeństwo ekonomiczne Polskiego Państwa, w tym o dobór kadr, zarządzających i nadzorujących do najważniejszych, dysponujących największymi pieniędzmi, idącymi w setki miliardów złotych spółek Skarbu Państwa. Kto komu i na jakich zasadach dobiera dziś fachowców do tego typu firm, pokazał zjazd wyborczy PO na Dolnym Śląsku. Skoro okazuje się jak donoszą media, że vice prezes wielkiej spółki na Dolnym Śląsku dysponującej miliardami publicznych i państwowych pieniędzy może wykonać błyskawiczny telefon do "obłaskawionego delegata" i oferować stanowisko, to pojawia się uzasadnione pytanie czy ta praktyka nie jest obecnie powszechna w sferze zarządzania wielkimi, polskimi jeszcze po części firmami.

Czy na podobnych "zasadach" może odbywać dobór do Rad Nadzorczych i Zarządów w spółkach miejskich czy rządowych agencjach? Swego czasu jedna z gazet biznesowych podała listę 400 tzw. 'fachowców od biznesu" z PO, którzy obsiedli państwowe i publiczne spółki, że już nie wspomnę o obecności członków koalicyjnego PSL w rządowych agencjach. To z pewnością nie jest ta obiecywana przez premiera D. Tuska formuła odpartyjnienia i profesjonalizmu w spółkach Skarbu Państwa, gdzie korupcję wypala się gorącym żelazem, a które przecież dysponują miliardami naszych wspólnych pieniędzy, dokonują wielomiliardowych inwestycji w tym również za granicą, gigantycznych zleceń i wydatków na marketing, reklamę i PR i kancelarie prawne, które ścigają krytyków aktualnych patologii.

Jaki profesjonalizm, jakie wartości etyczne i troskę o Polską Rację Stanu oraz jakie gwarancje bezpieczeństwa zarządzania naszymi wspólnymi, ogromnymi pieniędzmi dają tak dobierani i awansowani na najwyższe stanowiska w spółkach Skarbu Państwa, tacy właśnie ludzie. Tacy właśnie mianowani do spółek SP ludzie jak ci w Karpaczu mogą się okazać równie mało odporni na szantaż, naciski, obietnice zrobienia życiowego dilu, a zarazem wielce dyspozycyjni i spolegliwi, nie tylko w stosunku do swych krajowych baronów i partyjnych bonzów, ale również wpływu zagranicznych lobby. A przecież tego typu zagrożeń w świecie biznesu, w tym również w polskiej gospodarce jest niestety coraz więcej.

Polityczna pajęczyna, która oplotła dziś Polskę zwłaszcza w gospodarce i finansach, może mieć dramatyczne skutki nawet dla samego istnienia państwa polskiego. Na czele zdecydowanej większości spółek SP stoją dziś ludzie nominowani i zależni od układu rządowego PO-PSL. Czy w tej sytuacji reprezentują oni dziś wyłącznie interesy polskich podatników, akcjonariuszy i polskiego państwa? Czy wystarczy jeden telefon z góry, by decyzje o wielomiliardowych wydatkach stały się co najmniej mocno wątpliwe? Ostatnie lata pokazały, że nawet dziennikarska prowokacja powoduje nadgorliwość niektórych sędziów i urzędników.

Czy w tej sytuacji politycznej korupcji, którą ujrzeliśmy na dolnym Śląsku możemy być pewni, że żyjemy w państwie prawa, a Konstytucja RP i interesy Skarbu Państwa oraz bezpieczeństwo ekonomiczne Polski i Polaków jest bezwzględnie przestrzegane? Czy też jest dokładnie odwrotnie, że naszymi interesami gospodarczymi, finansowymi i majątkiem narodowym rządzi kolesiostwo, nepotyzm, partyjniactwo, korupcja oraz wpływy różnego rodzaju lobby?

Czy słynne już przyzwolenie rządzących na tzw. kręcenie lodów i społeczna ślepota zaszły już tak daleko, że tylko totalna czystka w przysłowiowej "Stajni Augiasza" może nas jeszcze uratować? Tu już nie chodzi o kolejną posadę dla przyjaciół królika, czy kolejny haracz. Tu chodzi o to by nie traktować Polski i resztek jej majątku narodowego jako wojennego łupu, jak dziwki którą można wykorzystać, jak to niedawno bardzo trafnie ujęła radna PO ze Śląska. Rządzący brzydko się bawią, ą rzecz idzie o miliardy naszych wspólnych pieniędzy. Nie chcemy takiej Polski, o której pisał wieszcz: Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie, Tatarzy, Elektor i kto żyw na około. a my z księciem wojewodą powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz królewski wystarczyło, dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy'. Jak widać niewiele się zmieniło w III RP.

 

 

 

-------------------------------------------------------------------

-------------------------------------------------------------------

TYLKO U NAS , wSklepiku.pl, możesz kupić najgorętszy gadżet sezonu!

Kubek lemingowy wPolityce.pl!

Idealny dla wszystkich miłośników lemingozy! Kubek o głębokim wnętrzu.

Musisz go mieć!

Kubek lemingowy wPolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych