Po co wzywają do likwidacji Zespołu Parlamentarnego? Chodzi o pozbawienie niezależnych ekspertów wsparcia tej instytucji parlamentu

Furiacki apel Pawła Deresza, wzywającego marszałek Sejmu Ewę Kopacz do likwidacji Zespołu Parlamentarnego Antoniego Macierewicza, to ważne zdarzenie. Nie tylko dlatego, że na podstawie tego materiału "Wyborcza" dała sygnał do ogólnopolskiej debaty pt. "Czy rozwiążą...". Przede wszystkim dlatego, że o to naprawdę chodzi dziś stronie rządowej. Naprawdę chcą zlikwidować Zespół Parlamentarny.

Właściwie to zachowują się bez sensu. Z jednej strony niemal codziennie ogłaszają, że "Macierewicz odleciał w kosmos", że jest taki i owaki, że on i eksperci się kompromitują. Z drugiej - wzywają do rozwiązania. Gdyby Macierewicz rzeczywiście był tak przeciwskuteczny jak twierdzą, powinni pozwolić mu działać, powinni wręcz klaskać.

Oczywiście, wiedzą to co my: mimo wszystkich ułomności to Zespół Parlamentarny sprawił, że sprawa Smoleńska żyje. Antoni Macierewicz i jego eksperci pociągnęli Polaków za sobą. Gdyby usłuchali rad sugerujących skrajny minimalizm ocen, dziś dywagowalibyśmy najwyżej o winie kontrolerów z wieży na Siewiernym.

Wezwanie do likwidacji Zespołu Parlamentarnego ma dziś konkretny cel: chodzi o pozbawienie grupy ekspertów, z uczelni polskich i zagranicznych, wsparcia tej instytucji polskiego parlamentu. Donosy, oskarżenia o "ekstremizm", osaczanie naukowców, sączenie jadu do głów ich przełożonych, nie skutkują bowiem wobec wszystkich. Owszem, udało się zmusić University of Maryland do rezygnacji ze współpracy z prof. Kazimierzem Nowaczykiem, ale innych profesorów nie udało się wyrzucić z pracy. Także dlatego, że mogą dziś powiedzieć: pracujemy dla polskiej komisji parlamentarnej zajmującej się tą sprawą. Gdyby Zespół zlikwidowano - zabrakłoby tego parasola. A także infrastruktury, z której dziś można korzystać.

Niezależni naukowcy, którzy zajmują się sprawą Smoleńska, ryzykują dorobkiem całego życia, i stają naprzeciw potężnych sił - dyplomacji polskiej i rosyjskiej oraz służb specjalnych obu państw. Nie możemy o tym zapomnieć.

Oczywiście, Zespołu Parlamentarnego nie da się, ot tak, zlikwidować decyzją marszałek Kopacz. Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora jasno mówi: "Posłowie mogą tworzyć w Sejmie zespoły zorganizowane na innych zasadach niż określone w ust. 1" - a więc inne niż kluby oparte na zasadach politycznych. W prawie nie ma więc nic o konieczności akceptacji ze strony marszałka Sejmu - wręcz przeciwnie, czytamy bowiem: "Władze klubów poselskich, kół poselskich, zespołów oraz porozumień podają do wiadomości Marszałka Sejmu ich składy osobowe oraz regulaminy (statuty) wewnętrzne". "Podają do wiadomości" - nic więcej.

Oczywiście, prawo można zmienić. Wcześniej jednak - trzeba przetestować opinię publiczną, trzeba ją oswoić z hasłem "rozwiązania" Zespołu Parlamentarnego.

Dlatego trzeba protestować - żeby nie oswoili.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych