Stany Zjednoczone pokażą światu kolejne dno swojej słabości politycznej już za niecały tydzień. Tym razem nie będzie to chwiejność w sprawach międzynarodowych. We wtorek 1 października wygaśnie budżet państwa. Brak nowego budżetu i brak prowizorium. Przestanie działać większość instytucji federalnych, na czas nieokreślony, aż Partia Demokratyczna porozumie się z Republikańską. Dziś wola porozumienia niknie zamiast rosnąć. Nie zostaną przerwane nieliczne programy mające finansowanie wieloletnie lub nadzwyczajne. Dyplomacja, wojsko, wywiad i inne instytucje służące bezpieczeństwu narodowemu i sojuszom zagranicznym będą działać, lecz na wygasających obrotach.
Podobne „zamknięcie władzy” zdarzało się w historii, jednak nigdy tak szerokie, jak teraz. Amerykański budżet jest podzielony na liczne ustawy sektorowe. Poprzednie zamknięcia były częściowe, bo powodowane brakiem jednej lub kilku ustaw budżetowych. Dziś brak wszystkich, w tym o budżecie obronnym. Trwa polityczna wojna totalna. Znam nastroje grozy i słabości supermocarstwa, towarzyszące częściowym zamknięciom, bo mieszkając w Waszyngtonie pod koniec XX wieku przeżyłem najdłuższe zamknięcie w historii: cztery tygodnie na przełomie lat 1995 i 1996. Jaki będzie nastrój podczas pełnego zamknięcia, nikt jeszcze nie wie.
Zaraz po kryzysie budżetowym – około 17 października – wyczerpie się limit federalnego długu publicznego. Po raz pierwszy w historii Ameryce zagrozi niewypłacalność. Wojna totalna nie robi wyjątków. Demokraci i Republikanie i w tej sprawie stawiają sobie nawzajem warunki zaporowe. Demokratyczny prezydent Barack Obama żąda podniesienia limitu i odrzuca samą ideę negocjacji z opozycją. Radykalni Republikanie odrzucają samą ideę nawet najmniejszego wzrostu długu, wydatków lub podatków federalnych. Na bezpieczeństwo i sojusze tak samo, jak na ochronę zdrowia albo pomoc społeczną.
Debatę zdominowali młodzi, ukształtowani już po zimnej wojnie radykalni Republikanie, związani z Tea Party – partią buntu przeciw podatkom. Nie jest to partia w sensie ścisłym, lecz ruch społeczny i jednocześnie frakcja wewnątrz Partii Republikańskiej. Zbuntowała się także przeciw republikańskiemu kierownictwu. Senatora Johna McCaina uważa za mięczaka i zawalidrogę. Najwięcej uwagi medialnej przyciągają związani z Tea Party senatorowie Ted Cruz i Rand Paul. Obaj chcą kandydować na prezydenta w 2016 roku. Przebijają się do mediów Ameryki i świata przy pomocy ostrych wypowiedzi i widowiskowej obstrukcji parlamentarnej. Widowisko będzie z dnia na dzień coraz bardziej dramatyczne. Globalna moc kultury amerykańskiej czyni Cruza, Paula i podobnych polityków wzorami politycznymi i ideologicznymi dla różnych odłamów prawicy w wielu krajach, z Polską włącznie.
Ku przestrodze polskich naśladowców: Cruz i Paul wraz z całą Tea Party przyjęli za taktyczny priorytet zniesienie powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. Nie patrzą na koszty społeczne chorób, epidemii i przedwczesnej śmierci ludzi. Odrzucają solidarność. Nazywają siebie „konstytucyjnymi konserwatystami”, co w USA oznacza redukcję państwa do funkcji przewidzianych w konstytucji z XVIII wieku – przed nowoczesną gospodarką, nowoczesną medycyną, nowoczesną nauką, nowoczesnymi wojnami, nowoczesnym terroryzmem i nowoczesnymi organizacjami międzynarodowymi. Doktryną Tea Party jest libertarianizm: jak najmniej państwa i jak najmniej polityki zagranicznej. Kto za tym wzorem powie Polakom: „zniesiemy powszechną ochronę zdrowia”, ten w wyborach ucieszy się z dwóch procent głosów. Wielu już próbowało.
Paraliż polityczny osłabia Stany Zjednoczone realnie i wizerunkowo. „Zamknięcie władzy” wywoła negatywny szok popytowy, grożący recesją lub co najmniej spowolnieniem wzrostu gospodarczego w Ameryce i świecie. Niewypłacalność USA może spowodować globalny kryzys finansowy i gospodarczy, zbliżony do poprzedniego z 2008 roku. Tym razem źródło byłoby nie na Wall Street, a na ulicy polityków – Pennsylvania Avenue, łączącej Biały Dom z Kapitolem.
Ale libertarianizm idzie jeszcze dalej – chce zerwać więzi państwa amerykańskiego ze światem. Wypowiedzieć sojusze traktatowe i faktyczne, wycofać wojska USA ze wszystkich baz zagranicznych, nie interweniować w żadnych wojnach. W szczególności, wypowiedzieć Traktat Północnoatlantycki, wystąpić z NATO i zakończyć trwającą od II wojny światowej obecność wojskową w Europie. Niech każdy broni się sam. Niech Wielka Brytania, Francja, Niemcy i Rosja same układają swoje stosunki i zatroszczą się o mniejsze kraje kontynentu. Taki właśnie program głosił w swojej kampanii prezydenckiej były członek Izby Reprezentantów Kongresu, główny ideolog amerykańskiego libertarianizmu – Ron Paul.
Amerykański libertarianizm burzy wszystkie standardy myślenia i działania, które zbudowano w polityce zagranicznej po Pearl Harbor, w tym podczas zimnej wojny, a nawet wcześniej za prezydenta Woodrow Wilsona, i jeszcze wcześniej – w XIX wieku. Za ideał uważa słowa, które wypowiedział prezydent Thomas Jefferson podczas swojej XVIII-wiecznej w duchu inauguracji z 1801 roku: „pokój, handel i uczciwa przyjaźń ze wszystkimi państwami, wikłające sojusze z żadnym”. Popularnością cieszyła się wówczas również myśl, że oceany oddzielające Amerykę od Starego Świata powinny być zrobione nie z wody, lecz płonącej ropy. Nie wyjaśniano, jak przepływałyby statki z towarami i imigrantami. Już w 1814 roku Brytyjczycy zajęli i spalili Waszyngton, włącznie z Biblioteką Kongresu. Amerykanie musieli prezydenta i konstytucję uratować wywiezieniem w Appalachy. Izolacja od świata okazała się złudna.
Kto w Polsce wzorem Rona Paula powie wyborcom: „rozwiążemy NATO, wyrzucimy Amerykanów za ocean, nie stworzymy w zamian żadnego sojuszu Europy Środkowej, własnymi siłami odeprzemy wszystkie zagrożenia”, ten może zgarnąć jeden procent głosów.
A jak Polska wyglądała w 1801 roku? To już każdy polski polityk, zwolennik i wyborca prawicy – i nie tylko – z pewnością wie sam.
----------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------
Uwaga!
Najnowszy numer miesięcznika "W Sieci Historii" z nowym dodatkiem już do nabycia w naszym sklepie wSklepiku.pl!
Polecamy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/167232-amerykanski-izolacjonizm-przestrzelony-japonska-torpeda-w-pearl-harbour-podnosi-sie-i-atakuje-jak-zombie