W związku z nagonką na naukowców zaangażowanych w wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej, publikujemy tekst dra Bogdana Gajewskiego, członka ISASI (International Society of Air Safety Investigators), zrzeszającego ekspertów badających katastrofy lotnicze z całego świata oraz starszego inżyniera w kanadyjskiej agencji rządowej National Aircraft Certification. Dr Gajewski współpracuje z zespołem parlamentarnym Antoniego Macierewicza.
Każdy samolot został zbudowany w oparciu o prawa fizyki, znajomość i wytrzymałość materiałów, mechaniki, elektroniki i wielu innych dyscyplin o charakterze technicznym. Dlatego też wszelka analiza wypadku powinna opierać się o te same dyscypliny, co przy projektowaniu samolotu.
Wszelka licytacja na temat, kto jest lepszym ekspertem, do niczego nie prowadzi. Skrajnym przykładem może być konieczność posiadania eksperta od samolotu Tu-154M i tylko od Tu-154M. Tak się składa, że na przestrzeni kilkudziesięciu lat było ponad 50 wypadków tego modelu samolotu. Zakładając, że badanie takiego wypadku zajmuje około jednego roku, wychodzi na to, że człowiek, które miałby najlepsze kwalifikacje do badania katastrofy w Smoleńsku, byłby w wieku około 75 lat, zakładając, że pierwsze badanie wypadku zaczął mając lat 25.
Wszyscy widzimy, że jest to kompletny absurd. Dlatego też wszelka dyskusja nie może dotyczyć kwalifikacji zespołu badającego wypadek. Czego więc powinna dotyczyć?
Odpowiedź brzmi: tego, co znaleziono na miejscu katastrofy. Wszelkie szczątki samolotu, nagrania czarnych skrzynek, autopsje, ślady na ziemi, nagrania z wieży kontrolnej itp. To, co jest ewidencją zgromadzoną na miejscu zdarzenia i podstawą do badania okoliczności wypadku.
Poszczególną analizą przedmiotów zabezpieczonych na miejscu katastrofy zajmują się specjaliści, którzy nie muszą zbierać szczątków samolotu w lesie, a skupić się na poprawnym odczycie aparatury pomiarowej. Taśm nagranych w kokpicie nie przesłuchuje się na polu, a w laboratorium. Podobnie jest z wytrzymałością materiałów czy odczytem pamięci telefonów komórkowych. Taśm można wysłuchać na całym świecie, podobnie z wytrzymałością materiałów czy pamięcią elektroniczną.
Nie dajmy się zwariować.
Gdy bada się fotele na obecność trotylu, to nie po to przecież, by analizować różnicę pomiędzy pastą do butów a nitrogliceryną dla sercowców. Dyskusja na temat tego, czy profesor Binienda badał wypadki lotnicze czy nie, jest zupełnie bezsensowna, bo wiadomo, że jest on specjalistą od wytrzymałości materiałów, a nie od zbierania szczątków samolotu. Podobnie z pytaniem, czy dany ekspert jest pilotem.
Pragnę poinformować, że piloci nie budują samolotów, a inżynierowie. Szkolenie pilota zajmuje sześć miesięcy plus staż pracy, a inżyniera szkoli się 5 lat plus staż pracy. Do prowadzenia samolotu wystarczy dwóch pilotów, a do budowy dużego samolotu potrzeba kilkuset inżynierów. Do zadań pilota należy kierowanie maszyną tak, by wykonać bezawaryjny lot, zaś do inżynierów należy tak zbudować samolot, by taki lot mógł być wykonalny.
Jeżeli chcemy się dowiedzieć, czy skrzydło przecina brzozę, to robimy model i za pomocą symulacji uzyskujemy wynik. W taki przecież sposób projektuje się samolot. Najpierw są obliczenia, potem wykonanie, a na końcu jest latanie.
Gdy skrzydło się urywa, to jest sprawa inżyniera od wytrzymałości materiałów, a nie pilota. Jeżeli zgromadzona ewidencja na miejscu katastrofy nie jest w stanie poprzeć teorii (i tylko teorii) o pancernej brzozie wydumanej przez pilotów, to pozostają nam obliczenia, jakich dokonuje się podczas projektowania skrzydła. Gdy wychodzi, że brzoza skrzydła nie urwie, to tak już jest i pozostanie bez względu na wypowiedzi różnych redaktorów, blogerów, czy polityków partii rządzącej.
Skoro geografom wyszło z ich doświadczeń, że ziemia jest kulą, to tak już pozostanie, pomimo wcześniejszych twierdzeń, że była płaska.
Wytrzymałości skrzydła nie przegłosuje się w Sejmie, żadnym sondażem opinii publicznej, a tylko i wyłącznie obliczy się za pomocą sprawdzonych obliczeń inżynierskich. Dlatego też wszelka działalność prasy, radia a już szczególnie telewizji, mająca na celu zrobienie sensacji za pomocą sondaży czy też „przecieków” z prokuratury, daje tym mediom ocenę niedostateczną.
Drogi czytelniku, kiedy wsiadasz do samolotu, pamiętaj o tym, że to inżynierowie projektowali tę maszynę i to właśnie oni posiadają największą o niej wiedzę, a nie redaktor wierzący w nawet najbardziej pancerne brzozy.
Bogdan Gajewski
-------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------
Uwaga!
Najnowszy numer miesięcznika "W Sieci Historii" z nowym dodatkiem już do nabycia w naszym sklepie wSklepiku.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/166980-nagonka-w-zlym-kierunku-dr-bogdan-gajewski-dla-wpolitycepl-wytrzymalosci-skrzydla-nie-przeglosuje-sie-w-sejmie-zadnym-sondazem-opinii-publicznej