Lat temu dwadzieścia widziałem w Alejach Ujazdowskich dorożkę, a w niej ledwie zakwitający kwiat polskiego dziennikarstwa.
Wspólnie i w porozumieniu oną bryczką Aleje przemierzali Monika Olejnik i Tomasz Lis.
Ani przez moment nie wątpiłem, że jadą tak oto ku świetlanej przyszłości Rzeczypospolitej i własnej cokolwiek, co się w późniejszych latach potwierdziło.
Aż nadto.
I dziś mam za swoje.
Otóż wprost ze szczytów Olimpu raczył był mnie wywołać do tablicy gospodarz telewizyjnego salonu, któremu, gospodarzowi, a co za tym idzie pewnie salonowi też, naraziłem się słomą plebejską z mych butów wyłażącą, boć nie uznałem hierarchii wartości, którymi posługuje się Pan Lis na użytek gawiedzi mnie podobnej w charakterze widzów „Tomasza Lisa na żywo”.
Mam za swoje, bo nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
Pan Tomasz Lis dał się rozpytać swojemu tygodnikowi na okoliczność mojej rozmowy z prezesem Juliuszem Braunem z deptaku w Krynicy.
Dostało mi się w tym wywiadzie za zaściankowość gminną, która każe widzieć dramat Syryjczyków czymś bardziej istotnym niż ewentualny dyskomfort Jana Tomaszewskiego na okoliczność wspólnej szatni z gejem, lub kilkoma gejami jednocześnie.
W wywiadzie ze sobą samym, (dla niepoznaki podpisanym cudzym nazwiskiem ?) , Pan Tomasz Lis skoncentrował się na pałaniu.
W szczególności pała świętym oburzeniem, zaraz potem pała zdziwieniem.
Na koniec pała nadzieją.
Pamiętam czasy, kiedy pan Lis był kandydatem na kandydata na najwyższy urząd obieralny w RP, co mi łechce dumę własną w jednym pakiecie z bolesnym poczuciem winy, której zupełnie nie po chrześcijańsku odkupywać nie zamierzam.
Nadal twierdzę, że mam prawo do recenzowania oferty programowej telewizji publicznej przynajmniej w trzech osobach, jako Janusz Piechociński z Piaseczna ( płatnik rzetelny abonamentu ), jako wicepremier, minister gospodarki i jako prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego w jednym kawałku.
W oczach Pana redaktora Tomasza Lisa mogę robić za cudaka, który świat opisując zza opłotków wsi, ma horyzont myślowy cokolwiek zawężony, któremu można zarzucać tkwienie w oparach zatęchłej nienowoczesności w domu i zagrodzie.
Otóż nie.
Stanowczo nie podzielam stanowiska Pana Lisa, iż opinia publiczna z rozdziawionymi ustami czeka na program telewizji publicznej, w którym Tomasz Iwan opowie o głębi doznań wynikających z dzielenia prysznica z homoseksualistą, a Radosław Majdan temu przyklaśnie oburącz.
Także nie po drodze mi ze skrótem myślowym, który z przynależności partyjnej Jana Tomaszewskiego czyni wartość dodaną do jego osobistej potęgi smaku.
Jakkolwiek to brzmi.
W swoim CV będę od dziś zaznaczał, że byłem adresatem pouczenia płynącego z ust szefa tygodnika i gospodarza rozpoznawalnego okienka telewizyjnego w TVP.
Że tenże Pan poświęcił mi drogocenne chwile uwagi własnej, czytelników własnego tygodnika i zapewne widzów własnego programu.
Swoją drogą, Pan Tomasz Lis przebył już bardzo daleką drogę w marszu dziennikarskiego procesu przekształceń własnościowych, którego kolejne etapy znaczył kolejnymi adresami stacji telewizyjnych i tytułów prasowych. W tej drodze miał we mnie osobę wspierającą w widzeniu w dziennikarskiej profesji szczególnej misji : tłumaczenia i obznajamiania widzom , słuchaczom i czytelnikom skomplikowanego nie tylko w obszarze polityki współczesnego świata. Proszę więc, Panie Tomaszu zrozumieć kogoś kto inaczej postrzega media w tym szczególnie te publiczne. Flagowy Pański Program publicznej TV nie może (moim skromnym zdaniem) być odmianą plotka.pl czy pudelka. Misja TVP nie tylko ta zapisana w ustawie, wsparta płaconym także moim abonamentem nakłada na Pana i innych dziennikarzy Publicznej inne zadania. Nakazuje nie pogoń za sensacją i frekwencją widowni dla samej widowni ale wzorowane na dobrych europejskich i światowych przykładach ( a był taki czas ,ze Pan był stawiany za wzór w tym zakresie ) traktowanie widza jako partnera , PODMIOTU a nie przedmiotu komercyjnego ględzenia pod niskie upodobania.
I kudy mi, skromnemu robotnikowi winnicy w służbie pożytkowi publicznemu do jaśniejącej światłości salonów, na które mam czelność już od świtu bladego z kobiałkami i grzybnymi koszami włazić prawie bez zaproszenia i pouczać co dobre, a co złe.
A jednak będę próbował.
Z typowo chłopskim uporem.
Z tym szczególnym, niemodnym uporem, wpisanym w katalog wartości, którego nie zrelatywizuję na użytek poprawności politycznej…
------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------
Uwaga!
Tylko u nas, w sklepie wSklepiku.pl, możesz jeszcze nabyć trzy pierwsze numery miesięcznika "W Sieci Historii"!
Nr.2
Nr.1
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/166100-tomaszowi-lisowi-w-odpowiedzi-flagowy-program-publicznej-telewizji-nie-moze-byc-odmiana-pudelka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.


