"wSieci": Niedokończone śledztwo: Tajemnica Marka Karpia. Czy w dzisiejszej Polsce istnieją sekrety, za które się umiera?

Fot. wSieci
Fot. wSieci

Niedokończone śledztwo: Czy w dzisiejszej Polsce są sekrety, za które się umiera? Chyba tak. Przynajmniej od września 2004 roku

- pisze na łamach tygodnika "wSieci" Witold Gadowski, opisując historię Marka Karpia, założyciela Ośrodka Studiów Wschodnich.

Dziennikarz śledczy dzieli się z Czytelnikami tym, co ustalił, poszukując i tropiąc losy Karpia, jego zagadkowej śmierci oraz śledztwa w tej sprawie.

Pomysł założenia Ośrodka Studiów Wschodnich, placówki eksperckiej, która będzie dostarczała polskim władzom rzetelnej wiedzy o tym, co dzieje się na Wschodzie, ze szczególnym uwzględnieniem Litwy, Białorusi i Ukrainy, narodził się w głowie Marka Karpia jeszcze w czasach, gdy tuż po studiach pracował w Wielkiej Brytanii i spotkał tam wybitnego sowietologa Stanisława Swianiewicza. Karp inspirował się także doświadczeniami przedwojennego Instytutu Zachodniego. (...) Działania kierowanego przez niego Ośrodka często były lekceważone przez polskich polityków, nie uchodziły jednak uwadze rosyjskich służb i polityków. OSW nie był jednak placówką wywiadowczą, ciągle zachowywał swój ekspercki charakter. Fachowe i oszczędne w słowach analizy OSW szły na czterdzieści najważniejszych w kraju biurek. Dostawali je najważniejsi ludzie w państwie. Tu kończyła się rola Ośrodka, a zaczynała polityka

- pisze Gadowski.

Dziennikarz opisuje związki Marka Karpia z firmą Mirosława Ciełuszeckiego oraz to, jak od czasu przejęcia władzy przez postkomunistów spod znaku Sojuszu Lewicy Demokratycznej rządzący robili wiele, by pozbawić Karpia pozycji i utrudnić działanie OSW.

Obszernie cytuje też żonę bohatera artykułu:

Pewnego dnia odwiedził nas były korespondent PAP w Moskwie Zdzisław Raczyński. W pewnej chwili usłyszałam strzęp ich rozmowy. Raczyński mówił: „Jak zrezygnujesz z kierowania OSW, to nie będziesz miał sprawy”. To nie był przychylny nam człowiek. Marek kilkakrotnie go pytał: „Kto cię przysłał?!”. Odpowiedź nie padła

– relacjonuje Anna Karp.

Gadowski odsłania również kulisy śmierci Karpia i opisuje, jak było prowadzone śledztwo w tej sprawie:

Jadący prawym pasem szosy tir z białoruską rejestracją nagle zjechał na lewy pas i uderzył w stojącego na poboczu opla. Ten popchnięty przez tir wpadł pod nadjeżdżający z przeciwnej strony polski paszowóz. Samochód został zmiażdżony. (…) Śledztwo w sprawie wypadku policja przeprowadziła wyjątkowo niechlujnie. Już po trwającym niespełna godzinę wstępnym przesłuchaniu zwolniony został białoruski kierowca Siergiej Zhuk – sprawca tego wypadku. Natychmiast zniknął, ksero jego dokumentów sporządzone przez policję okazało się mało czytelne. Kiedy pod białoruski adres kierowcy dotarli polscy śledczy, okazało się, że już tam nie mieszka. Nie ustalono późniejszego miejsca jego pobytu. W białoruskiej firmie Rising, dla której pracował, poinformowano, że został zwolniony tuż po wypadku. Białoruskiego kierowcy nigdy więcej nie udało się przesłuchać

- czytamy na łamach tygodnika.

W jaki sposób było prowadzone śledztwo? Jak z obietnic ustalenia przyczyn śmierci Karpia wywiązywali się kolejni ministrowie spraw wewnętrznych, z Krzysztofem Kozłowskim i Bartłomiejem Sienkiewiczem na czele? Czy Karp mógł być agentem UOP? Co Marek Karp wiedział o rosyjskiej agenturze w Polsce?

O tych i wielu innych szczegółach można przeczytać w tygodniku "wSieci"! Polecamy!

svl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.