Już dawno nie było tak widoczne, jak dalece Polska znalazła się na marginesie polityki światowej, niż w ciągu ostatnich 48 godzin.
Od dwóch dni zaostrza się międzynarodowa sytuacja wokół konfliktu w Syrii. W związku z atakiem z udziałem gazów bojowych dokonanym na ludność cywilną, mówi się o "przekroczeniu czerwonej linii", po którym społeczność globalna musi jakoś zareagować. Problem w tym, że Syria to dziś teatr kolejnej już w ostatnich latach rozgrywki geopolitycznej pomiędzy mocarstwami i krajami aspirującymi do takiej roli. Stąd też rozwój wypadków jest trudny do przewidzenia i trwają na razie "manewry nerwów" i dyplomatyczne szachy.
Weekend przyniósł całą serię "dyplomacji telefonicznej". Najważniejsi gracze łączyli się ze sobą, by uzgadniać stanowiska. Kto był w tym gronie? Oczywiście stali członkowie Rady Bezpieczeństwa: USA, Wielka Brytania, Francja z jednej strony oraz Rosja, Chiny z drugiej. Znamy stanowiska krajów bezpośrednio lub pośrednio z konfliktem związanych: Izraela czy Iranu. Prezydent Francji dzwonił też do premiera Australii, która przewodniczy Radzie Bezpieczeństwa.
Co robili w tym czasie przywódcy Polski?
Trudno powiedzieć. Nikt do nich nie dzwonił, to pewne. Ale też nie wiadomo, czy Polska w ogóle ma na temat Syrii jakieś zdanie. Minister Sikorski na wakacjach tropił w ostatnich dniach braki w wyposażeniu zabytków Francji w przewodniki po polsku. Szef BBN zamiast opracowywać dla prezydenta raporty o sytuacji, wypowiadał się w mediach w stroju i nastroju urlopowym, mówiąc, że... liczy na polityczne rozwiązanie pokojowe. Prezydent po tym, jak ogłosił, że nie będziemy wysyłać wojsk na antypody (jak rozumiem miał na myśli np. udział polskich żołnierzy w misji w Czadzie pod egidą UE, na która wysłał ich sam za namową rządu Tuska), najpewniej zaliczył do nich i Syrię, więc się nie przejmuje.
I tak oto, nie dość, że nikt Polski nie pyta o zdanie, to jeszcze i same władze całkowicie się samo-degradują na arenie międzynarodowej.
A przecież Polka jest ambasadorem UE w sąsiedniej Jordanii, mieliśmy dobre kontakty w tym regionie i specjalistów na wyższych uczelniach zajmujących się tą częścią świata, kiedyś byliśmy tez aktywni w misjach ONZ i w samej centrali w Nowym Jorku...
Dziś politykę międzynarodową oglądamy jak daleki spektakl, który się toczy przed naszymi oczami, ale bez naszego udziału.
Nie chodzi o to, byśmy udawali kogoś silniejszego i bardziej wpływowego niż jesteśmy, ale o to, by wykorzystywać każdy swój atut, do wygrywania silniejszej pozycji dla Polski i jej podmiotowości międzynarodowej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/165010-najwazniejsi-gracze-laczyli-sie-ze-soba-by-uzgadniac-stanowisko-ws-syrii-co-robili-w-tym-czasie-przywodcy-polski