List otwarty naszego czytelnika do Prezydent m.st. Warszawy, Hanny Gronkiewicz – Waltz
Szanowna Pani,
Z informacji medialnych dowiedziałem się, że pomnik „Przyjaźni” postawiony na Pradze przy dworcu Warszawa – Wileńska – jest odnawiany i ma wrócić na swoje miejsce. Jestem zaskoczony i oburzony tą decyzją i proszę Szanowną Panią o publiczne uzasadnienie tego kroku.
Pamiętam lipiec 1944 r., gdy wojsko polskie i sowieckie witane było na bazarze Różyckiego na Pradze - jak ze łzami w oczach „wyzwolicieli” całowały przekupki i kupujący i częstowali i obdarowywali, czym kto miał.
Pamiętam również początek września 1944 r. i łuny nad Warszawą - wtedy te same przekupki pytały żołnierzy, – dlaczego nie idziecie na pomoc powstańcom? Odpowiedź była jedna - nie było rozkazu.
A przecież w tamtym czasie radiostacja Związku Patriotów Polskich nadała z Moskwy wezwanie do mieszkańców Warszawy, by zdecydowali się na zbrojne powstanie. Nazajutrz powtórzyła podobne wezwanie do broni – zapowiadając wkroczenie Armii Czerwonej do Warszawy.
Powstanie wybuchło 1 sierpnia 1944 r. a 17 stycznia 1945 r. wyzwolono Warszawę. A Generalissimus, czekał - aż wymordują Polaków.
Czy ten pomnik mamy stawiać tym żołnierzom, którzy stali i patrzyli jak Niemcy wykańczają Warszawę?
Czy Pani Prezydent zdaje sobie sprawę, jaką wymowę ma ten pomnik dla Warszawiaka? Czy godzi się w ogóle dyskutować, czy to ma sens, czy nie szkoda pieniędzy, na usuwanie reliktów postkomunistycznych w: nazwach ulic, pomnikach, statuach, nazwach patronów szkół itp. Czy rzeczywiście okupacja komunistyczna w Polsce to było takie zło? A ludzie, którzy ją tworzyli i z nią kolaborowali czy naprawdę byli tacy źli? Czy wolno nam ich sądzić?
Czy to tak trudno zrozumieć, że niewola moskiewska tym się różni od innej, że krzywdy i ucisk naród ujarzmiony znosić musi, nie mówiąc o nich, nie przyznając się do nich, cały czas będąc w upokorzeniu? Mówi się Mu – to dla Was – dla Waszego dobra i Waszej wolności.
O tym możemy poczytać w źródłowych materiałach historycznych.
Ten despotyzm wychowuje do zewnętrznych przejawów uległości i pokory, aż do obrażania godności ludzkiej i utrzymywania narodu w niewolniczej uległości. Nie dosyć, że eksploatują okupowany naród czy indoktrynują. Również dbają o to, aby najwięksi oprawcy, chodzili w chwale i aby żyli w pamięci potomnych. A szczytem byłoby, gdyby bity całował rękę, która go bije. Takim policzkiem dla Polski i Litwy był wznoszony w 1898 r. w Wilnie pomnik Murawjewa – Wieszatiela – którego „zasługi” dla Polski powinien znać każdy Polak.
Wróćmy jednak do naszych czasów. Spotykamy pytania, – po co czyścić nasze środowisko z pozostałości komunistycznej przeszłości? Czy nie lepiej patrzeć w przyszłość a nie patrzeć wstecz? Spróbujmy poszukać odpowiedzi w naszej historii, w działaniach naszych przodków. Co robili z śladami okupacji zaborców po wyzwoleniu Polski? Ponieważ mamy trudności – przypomnijmy jak to czynili nasi przodkowie, którzy przeżyli zabory i dochodzili do wolnej Polski w 1918 r. Może coś z ich zachowań przyjmiemy, coś się nauczymy i będzie nam łatwiej podejmować odpowiednie decyzje.
Jak nam historycy przypominają to: w 1869 roku w Warszawie stał w Ogrodzie Belwederskim pomnik Aleksandra I, Cesarza Wszech Rusi, Uśmierzyciela Polski, Dobroczyńcy - tamże pomnik Katarzyny, Cesarzowej Wszech Rossyi. W cytadeli pomnik Cesarza Aleksandra I, na pamiątkę potyczki ruskich wojsk z polskimi powstańcami w 1830 roku na Grochowskim polu za Pragą. Do czasu ewakuacji Rosjan z Warszawy (1915) wybudowano w Warszawie: 30 soborów, cerkwi i kaplic prawosławnych, znacznie więcej niż było to potrzebne wyznawcom prawosławnym. Wiele kościołów przerabiano na cerkwie. Budowano świątynie prawosławne ze złotymi kopułami. Wszędzie gdzie było to możliwe, nadano budowlom styl i wygląd rosyjski. Cerkwie były w miejscach najbardziej widocznych: na Placu Saskim, na Placu na Rozdrożu, obok dworca Petersburskiego, przy wjazdach od strony Woli, Mokotowa i Żerania.
W 1841 na Placu Saskim wystawiono pomnik dla uczczenia 7 Polaków, oficerów, którzy zostali zabici za odmowę przystąpienia do powstania listopadowego. W 1870 przed Pałacem Namiestnikowskim wystawiono pomnik Paskiewicza. Ulice otrzymywały nazwy patronów rosyjskich, wszystkie napisy na ulicach były przełożone na język rosyjski. Szyldy były dwujęzyczne – całe miasto było szkołą języka rosyjskiego. o Warszawie pisano: „Obszar miasta jest wielki, ale ta upadła wspaniałość i okropne wspomnienia, które jego mury ukrywają i o które przechodzień, co krok się potyka, czynią bolesne wrażenie. W zeszłym stuleciu było ono po Paryżu najświetniejszym miastem w Europie a obecnie jest prowincjonalnym miastem rosyjskim. Zabytkowe niegdyś i wspaniałe, stało się teraz zaniedbane i upośledzone.”
A warto przypomnieć, że wojsko rosyjskie miało swoje koszary i baraki z czerwonej cegły na: Czerniakowskiej, Placu Żelaznej Bramy, Zakroczymskiej, Konwiktorskiej, Marszałkowskiej i w Łazienkach. Robiły wrażenie czegoś obcego i barbarzyńskiego.
Sobór na Placu Krasińskich, a przed nim przeglądy wojskowe robione przez moskiewskich generał gubernatorów. Mając w wyobraźni obraz Warszawy i pośrednio Polski pod zaborem rosyjskim, zapytajmy: dlaczego ww. obiektów nie mamy w Polsce? Dlaczego nasi przodkowie rozumieli, że wszelkie ślady po okupacji należy likwidować, aby następne pokolenia nie musiały wspominać upokorzeń Polaków w latach poprzednich, wspominać systemu, którego władza bezwzględna samowładna, oparta była na przemocy, gwałcie i terrorze? Na samowoli biurokracji, na utrzymaniu narodu w niewolniczej podległości, na ciągłym tropieniu, prowokowaniu i tępieniu z bezlitosnym okrucieństwem wszelkich przejawów istotnej czy domniemanej nieprawomyślności.
Teraz postawmy pytanie – czy w naszych czasach nie mamy podobnej sytuacji? Najwyższy chyba czas, aby zlikwidować wszelkie relikty przeszłości komunistycznej – tak jak nasi przodkowie starali się zlikwidować wszelkie relikty przeszłości zaborów rosyjskich. Dzięki temu Warszawa nie ma wyglądu miasta bizantyjskiego i nie ma pomników ciemiężycieli, które niektórzy dzisiejsi „Polacy” może chcieliby zachować, ze względu na wartość historyczną.
Co jednak robić z ludźmi żywymi – „pomnikami” kolaborującymi z komuną? Co robić z dyrektorami szkół, którzy na patronów szkół proponują kolaborantów z reżymem komunistycznym? Co robić z uczonymi, czy dziennikarzami, którzy nie chcą się lustrować, bo to uwłacza ich godności? A o jaką godność walczymy, gdy się współpracowało.
Jak to było proste pod zaborem? Nauczyciel Polak nie był zatrudniany na etat a jedynie na kontrakt i znal swoje miejsce, jako pracownik drugiej kategorii, dlatego nie było wielu kolaborantów. Nauczyciele byli sprowadzani z Rosji. A w czasach socjalizmu – było bardziej chytrze. Liderzy socjalizmu byli Polakami głównie szkolonymi w Rosji lub przez rosyjskich oficerów w Polsce. Dlatego wszystkim się nam zdaje, że jesteśmy „jednakowymi” Polakami.
Dlatego jedni pragną zostawiać wspomnienia socjalizmu a inni już o nich zapomnieć. Jak długo ten proces będzie trwał?
Im szybciej znikną dyrektorzy, profesorzy, nauczyciele i dziennikarze, (którzy zobowiązani są za swoje awanse i dlatego sympatyzują z dawnym reżymem), tym szybciej myślenie Polaków stanie się samodzielne, godne wolnych ludzi.
Wobec tego - wszelkie formy oczyszczania społeczeństwa z pomników i mentalności niewolniczej prorosyjskiej są konieczne. Bez tego będziemy uprawiać dziecinadę, o której pisał J. Piłsudski : „Siła bez wolności i sprawiedliwości jest przemocą i tyranią. Sprawiedliwość i wolność bez siły jest gadulstwem i dzieciństwem.”
Jednak każdy Polak musi sobie zadać kilka pytań na koniec tematu: czy godzi się, aby kat był na cokole a ofiara podziwiała go? Czy godzi się aby rektor, dziekan, profesor, - agent – był wychowawcą i nauczycielem naszej młodzieży? Czy godne jest Polaków, – aby mieli niejasną ocenę historyczną i byle gazeta z dziennikarzami agentami urabiała ich opinię, czy system ocen? Czy godne jest – aby dyskutować na te tematy ze zwolennikami poprawności politycznej wobec ofiar Polaków, którzy za to - aby nie kolaborować, nie zdradzać - przechodzili ciężkie więzienia, zsyłki, ginęli zamordowani a grobów ich nie możemy znaleźć? O jakiej godności będziemy mówić w Polsce – godności bohatera czy kolaboranta lub agenta? Dlatego im szybciej Polska zostanie oczyszczona z tych naleciałości okupacyjnych i zaborczych, tym lepiej i zdrowiej będzie dla całej Polski. Oby tylko sił wystarczyło.
Dlatego tak ważna jest postawa i decyzja Pani Prezydent w tym temacie. Mam nadzieję, że patrząc na działania przodków, podejmie Pani właściwą decyzję odnośnie pomnika, o którym wspomniałem na początku i odnośnie innych problemów będzie Pani wyrażała opinie godne Prezydenta Warszawy.
Decyzja związana z utrzymaniem pomnika będzie bardzo istotna - od niej będzie zależało, z jaką opinia przejdzie Pani do historii Warszawy. Byłoby przykro – gdyby miała Pani zostać w pamięci Warszawy - tylko jako „mateczka” parady gejów.
Andrzej Sawicki
-----------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------
Tylko wSklepiku.pl do nabycia najgorętszy gadżet sezonu!Kubek lemingowy wPolityce.pl!
Idealny dla wszystkich miłośników lemingozy. Kubek o głębokim wnętrzu.
Oni są lemingami - a Ty? Oni piją kawę ze starbunia - Ty możesz ją pić z naszego kubka! Najlepsza kawa, najsłodsza herbata - tylko z lemingowego kubka wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/163739-byloby-przykro-gdyby-miala-pani-zostac-w-pamieci-warszawy-tylko-jako-mateczka-parady-gejow