Prezydent USA udaje, że sprawa Snowdena to prawdziwy powód odwołania jego wizyty w Moskwie

PAP/EPA
PAP/EPA

Decyzja Obamy o odwołaniu wrześniowego spotkania z Putinem jest zabiegiem mającym na celu skupienie uwagi na Edwardzie Snowdenie, a nie na sprawie szpiegowania całego świata przez Amerykanów. Świat poza Stanami Zjednoczonymi inwigilowany jest bez żadnych ograniczeń, dotyczy to także instytucji niemających żadnego związku z terroryzmem. Odwracanie uwagi od tego faktu jest celowym zabiegiem USA. Ta strategia jest zresztą stosowana od początku sprawy Snowdena – dąży się do skupienia uwagi na nim, analizuje się jego słowa i groźne czyny.

Budowanie atmosfery grozy może wiązać się także z faktem, że Amerykanom nie udało się osiągnąć klimatu globalnego zagrożenia ewakuacją personelu i obywateli z Jemenu. Całkowita ewakuacja własnych obywateli z wysłaniem wojskowych samolotów jest czymś bardzo rzadkim, zdarza się prawie wyłącznie w czasie wojny. Tymczasem wobec braku twardych dowodów o istnieniu rzeczywistego zagrożenia, Ameryce i światu szybko znudziło się śledzenie tych wydarzeń. Obama doszedł do wniosku, że trzeba podkręcić temperaturę i teraz właśnie jesteśmy tego świadkami.

Po raz pierwszy w historii mamy do czynienia z sytuacją, kiedy z powodu jednego trzydziestolatka prezydent supermocarstwa odwołuje spotkanie z prezydentem mocarstwa, które kiedyś także było supermocarstwem. Prezydent USA raczej udaje, że sprawa Snowdena to prawdziwy powód odwołania wizyty w Moskwie.

Strategia Obamy przynosi jednak efekt. Temat Snowdena został podchwycony przez media i nie schodzi z czerwonych pasków. To działa, jest jednak odciągnięciem uwagi od istoty sprawy. Cała akcja stanowi bowiem jednocześnie presję na Amerykanów – jest to komunikat dla ewentualnych naśladowców Snowdena – funkcjonariuszy, żołnierzy i przedstawicieli różnych instytucji. Chodzi o to, żeby wszyscy bali się pójść w ślady Snowdena czy innych autorów przecieków.

Prezydent USA potrzebuje takiego zastraszania coraz bardziej, ponieważ większość amerykańskiej opinii publicznej staje po stronie Snowdena i przeciw nieograniczonemu szpiegowaniu. Druga ważna obserwacja, na poparcie hipotezy, że chodzi tu o PR, dotyczy faktu, że Obama nie odwołał innych spotkań z Rosjanami na wysokim szczeblu. Za dwa dni w Moskwie znajdą się jednocześnie amerykański sekretarz stanu i sekretarz obrony. To rzadki przypadek - w delegację państwową udaje się naraz dwóch ministrów wysokiego szczebla. Przedstawiciele USA mają rozmawiać w Moskwie o wielu ważnych sprawach.

Dodatkowo Obama we wrześniu nie pojedzie wprawdzie do Moskwy, ale uda się na szczyt grupy G20 w Petersburgu, gdzie zasiądzie razem z Putinem za jednym stołem. Amerykański prezydent nie wprowadził zatem żadnego bojkotu stosunków z Rosją. Można się więc zastanawiać, czy jest to jednorazowy akt, czy też może raczej pozór aktu, czysty gest propagandowy.

Co ciekawe, w zamian za Moskwę Obama dodał do swojej podróży północnoeuropejskiej Sztokholm. Wygląda to na nagrodzenie Szwecji za to, że ściga ona po świecie Juliana Assange’a, który jako założyciel Wikileaks umożliwił skuteczne rozejście się po świecie przecieków ujawnionych przez Snowdena i innych Amerykanów. Widać tu jakby budowanie frontu obrońców nieograniczonych działań agencji wywiadowczych.

Rosja z powodu gestu Obamy także nie będzie niezadowolona. Putinowi jest na rękę utrzymywanie pewnego napięcia w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi. Rosja musi wystrzegać się wizerunku państwa zbyt ściśle współpracującego z USA. Taka wizja zostałaby przez większość rosyjskiej opinii publicznej odebrana jako uległość i zależność. O taką postawę duża część rosyjskiego społeczeństwa oskarżała kiedyś Borysa Jelcyna. W pewnej mierze dotyczyło to także Dmitrija Miedwiediewa, z którym Putin zamienia się na miejsca u władzy. Rosja w okresie drugiej prezydentury Putina szczególnie intensywnie umacnia swój wizerunek niezależnej potęgi i jednego z liderów światowych. Mimo że należy cywilizacyjnie do północnej części świata, dąży do zajęcia pozycji jednego z liderów południa – po to wstąpiła do grupy BRICS.

Na obu frontach propagandowych – krajowym i światowym, Putin zyska dzięki decyzji Obamy. Z całą pewnością odwołanie wrześniowego spotkania nie będzie skutecznym środkiem nacisku, aby Rosja wydała Snowdena Amerykanom. Putin prawdopodobnie zakomunikował to dostatecznie jasno, Obama to wie, a jednak zdecydował się na taki gest – zapewne dlatego, że ma on do zrealizowania swoje cele propagandowe.

Jest to globalny teatr polityczny rozgrywany przed zdumionymi oczami mniej doświadczonych i mniej wyrobionych obserwatorów, a do takich należy większość światowej opinii publicznej.

 

 

 

--------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------

Pasjonujesz się polityką? Chcesz wiedzieć więcej?

Zajrzyj na wSklepiku.pl! Znajdziesz tam wiele wartościowych pozycji na ten temat!


Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.