- „Gazeta Wyborcza” wyrzuca Solidarności Stoczni Gdańskiej, że kilka lat temu przyznała tysiąc złotych zapomogi śp. księdzu Henrykowi Jankowskiemu. To wyjątkowo ohydny zabieg, bo pieniądze były przeznaczone dla niego na zakup leków potrzebnych przed i po operacji. W głośnej publikacji roi się od kłamstw – odpowiada na prasowy atak Karol Guzikiewicz, wiceszef „S” w Stoczni Gdańsk w rozmowie z Krzysztofem Świątkiem
- „Gazeta Wyborcza” na 1. stronie w artykule „Solidarni z kasą” bezpardonowo zaatakowała Solidarność Stoczni Gdańsk. Zarzuciła wam m. in., że płacicie ludziom za wstępowanie do związku i wyjazdy na manifestacje. Jak odbiera Pan kolejny atak periodyku Adama Michnika na Solidarność? Czemu ma służyć?
- To perfidny atak na Solidarność, niszczenie wizerunku związku przed wrześniowymi manifestacjami, a także próba odwrócenia uwagi od problemów Stoczni Gdańsk, która znowu walczy o przetrwanie. Próbowano mi już zamknąć usta procesem karnym za rozklejanie plakatów przeciwko prezydentowi Gdańska z hasłem „Nie chcemy Ilicza i Adamowicza”. Artykuł pana Krzysztofa Katki jest wielką manipulacją, w tekście roi się od nieprawdziwych informacji. Pozwiemy redakcję „Gazety Wyborczej” do sądu, będziemy żądać sprostowania we wszystkich mediach, w których ukazały się kłamstwa zniesławiające „S”.
- Podstawowy zarzut: pieniądze zebrane na ratowanie stoczni, „S” wydaje niezgodnie z wolą darczyńców, np. na kredyty tzw. chwilówki albo kupowanie kwiatów.
- Pieniądze z „cegiełek” zostały wykorzystane jako gwarancja bankowa, by stocznia mogła kontynuować produkcję. Później poszły na zapomogi dla pracowników znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej, pomoc prawną i szkolenia. Było to zgodne ze statutem Stowarzyszenia Solidarni ze Stocznią Gdańską, w którym określono, że środki mogą być przeznaczane na „ratowanie stoczni” lub „pomoc pracownikom”. Są różne sytuacje życiowe, zdarzało się, że przyznawaliśmy np. 3 tys. zł na operację czy leczenie dla pracownika. Z tego czyni zarzut „Gazeta Wyborcza”? To nieludzkie! Autor tekstu nie potrafi czytać dokumentów księgowych i dopuszcza się manipulacji – czym innym są środki stowarzyszenia, a czym innym pieniądze jakimi dysponuje komisja zakładowa. Prawdą jest, że kiedy umiera nasz kolega, stoczniowiec, to na pogrzeb kupujemy wieniec. Ale z funduszy komisji zakładowej, a nie z „cegiełek”.
(…)
- „Za wstąpienie do związku płacono 120 lub 179 zł. - Ja to oceniam jako podkupywanie ludzi - mówił ‘Gazecie’ szef Związku Zawodowego ‘Okrętowiec’ Marek Bronk”.
- Kolejna nieprawda. To były pożyczki dla pracowników, udzielane, by mogli zapłacić I ratę ubezpieczenia, ponieważ stoczniowcy są ubezpieczeni. Pensję nowy pracownik otrzymuje po miesiącu, a składkę ubezpieczeniową musi zapłacić z góry. Stąd pożyczki, potem zwracane. Solidarność nigdy nie kupowała sobie członków związku! Tu ważna kwestia – cytowany w tekście Marek Bronk powiedział nam, że od 3 lat nie rozmawiał z żadnym dziennikarzem „Gazety Wyborczej”! Ciekawy przykład tego jak przygotowuje się teksty w tym dzienniku!
Fragment rozmowy z Karolem Guzikiewiczem. Cała rozmowa w najbliższym numerze „Tygodnika Solidarność”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/163684-guzikiewicz-pozwiemy-wyborcza-do-sadu-za-perfidny-atak-na-solidarnosc-niszczenie-wizerunku-zwiazku-przed-wrzesniowymi-manifestacjami