Dorota Zawadzka przyznała, że kilkoro dzieci w programie "Superniania" wystąpiło pod wpływem leków, a ona o tym wiedziała

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Facebook
Fot. Facebook

Nieoczekiwanie wraca temat "Superniani" i leków, które dzieci przyjmowały w programie. Dorota Zawadzka, w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" potwierdziła posiadaną przeze mnie wiedzę, którą nie mogłam się podzielić szczegółowo m.in. ze względu na dobro dziecka i tajemnicę dziennikarską. Dziś wyręczyła mnie jednak pani Zawadzka, zdradzając kulisy sprawy. Przypomnę jednak po kolei, o co chodziło w całej sprawie.

W reakcji na uruchomienie przez MEN nachalnej promocji reformy, na mocy której sześciolatki muszą pójść do pierwszej klasy, a na potrzeby której to promocji w spotach reklamowych wystąpiła m.in. Dorota Zawadzka, napisałam krytyczny tekst, w którym podzieliłam się m.in. swoimi wątpliwościami co do kompetencji Superniani. Swoje zdanie opierałam nie tylko na tym, co widzieliśmy w reality show, emitowanym przez stację TVN, ale także na znanych mi kulisach jednego z programów, o którym wiedziałam, że poprawa zachowania dziecka wynikała nie tylko z metod psychologicznych, ile z przyjętych leków.

Ten tekst wywołał burzę, plotkarskie portale posądziły Dorotę Zawadzką o podawanie dzieciom leków, a sama psycholog zaapelowała, bym zawiadomiła prokuraturę, jeśli wiem o popełnieniu przestępstwa.

Ponieważ jednak nie mogłam zdradzać szczegółów sprawy, żeby nie narazić rodziców na konieczność płacenia kary wynikającej z umowy podpisanej z TVN oraz ze względu na dobro dziecka, doprecyzowałam tylko, że znana mi sprawa nie nosiła znamion popełnienia przestępstwa oraz że nie było moim celem sugerowanie, że leki podawała Zawadzka. Napisałam też, że nie wiem czy Superniania o sprawie wiedziała.

Najwięcej jednak emocji - w związku z komentarzem, który opublikowałam na portalu wPolityce.pl 26.03.2013 roku, pt.: „Rodzice, nie dajcie się! MEN znów uderza propagandą” - wzbudziła wzmianka dotycząca jednego z odcinków programu „Superniania”. Chodziło o podanie dziecku leku, na skutek którego było ono spokojniejsze. Nie napisałam, że zrobiła to pani Dorota Zawadzka, nie sugerowałam także, że kiedykolwiek podawała dzieciom leki. Nie wiem czy wiedziała o wspomnianej przeze mnie sytuacji, która miała miejsce, a która była dość szczególnego typu. Jednak w myśl przepisu art. 15 prawa prasowego jestem zobowiązana do utrzymania w tajemnicy nazwiska osoby, która udzieliła mi informacji na temat kulis programu „Superniania”. Sytuacja, o której wspomniałam, nie nosiła, według mojej wiedzy, znamion przestępstwa.

Komentarz zaś uściśliłam tak, by przekaz nie budził wątpliwości.

Dziś w tygodniku „Wprost” Dorota Zawadzka sama zdradza kulisy tamtej sprawy, potwierdzając moje słowa i wiedzę. Idzie nawet krok dalej, przyznaje bowiem, że o lekach wiedziała, a tego typu przypadków było kilka:

Wprost: Leki były podawane?

Dorota Zawadzka: Tylko zalecone wcześniej przez lekarza, pod którego opieką było dziecko.

Wprost: Dlaczego dzieci leczone psychiatrycznie, będące pod wpływem leków, brały udział w programie?

Dorota Zawadzka: Dlatego, że prosili o to ich rodzice. To są dzieci, które z tymi lekami żyją, chodzą do szkoły, bawią się z innymi dziećmi. Prowadzą normalne życie. Dlaczego miałyby nie brać udziału w programie? Był taki chłopiec, który mamusię strasznie denerwował. Miał ADHD. Ona czasem podawała mu zwiększone dawki leków i mówiła, że jak da, to dziecko jest spokojniejsze.

Wprost: I pani o tym wiedziała?

Dorota Zawadzka: Tak, gdy się o tym dowiedziałam, to zawieźliśmy ją do psychiatry z dzieckiem i lekarz zabronił dawać zmienione dawki. Zmienił też chłopcu leki. Były też inne dzieci biorące leki. Nie ingerowałam w żadnym przypadku, jak są leki podawane.

Czyli jest tak, jak pisałam, sytuacja nie nosiła znamion popełnienia przestępstwa. Leki były w istocie przepisane przez lekarza. Jednak wiedza o tym, że dziecko występowało w programie pod wpływem leków, dała mi prawo wątpić w skuteczność metod psychologa w tych przypadkach. Wiedziałam bowiem, że poprawa zachowania dziecka wynikała nie tylko z metod Doroty Zawadzkiej. A udział pani Zawadzkiej w kampanii MEN i wmawianie rodzicom, że reforma jest dobra, wciąż oceniam krytycznie.

Psycholog Marta Mauer-Włodarczak z poradni psychologicznej SENSiTy komentuje tę sprawę:

Nie należy brać do programu dzieci, które biorą leki, bo te wpływają na ich zachowanie. Takie dzieci powinny być pod indywidualną opieką, w żadnym wypadku nie nadają się do telewizji. To dla nich ogromny stres i bodziec pobudzający. Każdy psycholog wie, że nie da się przewidzieć zachowania takiego dziecka w sytuacji stresowej, w sytuacji, w której odbiera silne bodźce. W mojej ocenie branie takiego dziecka do programu, to złamanie zasad etyki pracy. Równie dobrze można by wziąć do programu dziecko w psychozie, bo rodzice prosili....Może warto też zadać pytanie, co jeszcze Superniania jest skłonna zrobić na prośbę rodzica?

A przecież w tym samym wywiadzie Dorota Zawadzka mówi, że:

To nie prawda, że rodzice wiedzą, co jest najlepsze dla ich dziecka. Uważam, że powinno się słuchać specjalistów.

Czy ktoś jeszcze nadąża?

 

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych