Czy operację pt. "Bunt księdza Lemańskiego" prowadzą byli esbecy? Czy stoją za nią Palikot i kumple mordercy księdza Jerzego?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Coraz więcej wątpliwości wokół księdza Lemańskiego i pytań o to w jakiej większej operacji bierze udział. Fot. wPolityce.pl
Coraz więcej wątpliwości wokół księdza Lemańskiego i pytań o to w jakiej większej operacji bierze udział. Fot. wPolityce.pl

Ksiądz Wojciech Lemański, najświeższa gwiazda tzw. "kościoła otwartego" z kapłanką Justyną Pochanke i biskupem Adamem Michnikiem w rolach głównych, robi wszystko by przedstawić się jako biedna, samotna zagubiona ofiara złego Kościoła hierarchicznego. Nic nie wie, nie rozumie w czym bierze udział, w ogóle nie wie o co chodzi. No i najważniejsze - jest sam. Samotne dziecko we mgle krzywdzone przez biskupa.

Prześledziliśmy jednak dokładnie zdarzenia z ostatnich dni. Wyłania się z tej analizy bardzo poważne pytanie czy ksiądz Lemański nie jest elementem jakiejś większej operacji, której celem jest uderzenie w Kościół? Czy nie ma w tle byłych esbeków, zdolnych do takich, wielopiętrowych, medialno-agenturalnych operacji? Jeśli ktoś nie wierzy, niech wróci do sprawy śp. Andrzeja Kerna, którego załatwiono dokładnie w taki sposób. A pierwsze skrzypce grał tam Jerzy Urban. Co ciekawe, środowisko kojarzone z Urbanem i ludźmi księży nienawidzących, pojawia się i w tej opowieści. Ale po kolei. Oto fakty, krok po kroku.

1. Piątek, 5 lipca 2013 roku. Wyrażane przez ks. Wojciecha Lemańskiego poglądy, cytowane zapalczywie przez mainstreamowe media, a sprzeczne ze stanowiskiem Kościoła, zmusiły abpa Henryka Hosera do reakcji, zwłaszcza, że ks. Lemański wielokrotnie łamał zakaz biskupa dotyczący wypowiadania się dla mediów. Abp Henryk Hoser usunął go, wydanym 5 lipca dekretem, ze stanowiska proboszcza parafii w Jasienicy pod Tłuszczem.

Zdaniem arcybiskupa "publicznie głoszone poglądy nie spełniają wymogów prawa i przynoszą poważną szkodę i zamieszanie we wspólnocie Kościoła".

Brak szacunku i posłuszeństwa Biskupowi Diecezjalnemu oraz nauczaniu biskupów polskich w kwestiach bioetycznych sprawiają, że dalsza posługa proboszczowska pod władzą biskupa diecezjalnego staje się niemożliwa

- napisał abp Hoser w dekrecie.

 

2. Poniedziałek, 8 lipca 2013 roku. Zapewne "w trosce o Kościół" ksiądz Lemański udaje się do spowiedzi u Moniki Olejnik.  W rozmowie wróciła również kwestia słów skierowanych wobec abp. Hosera, któremu ks. Lemański zarzucił "niestosowne zachowanie", powołując się na przykład kard. O'Briena. Nie chciał jednak mówić o tym, co konkretnie go zbulwersowało w zachowaniu hierarchy:

To było niestosowne zachowanie wobec księży. Kościół jako przyczynę zwolnienia tego kardynała pisał o "niestosownym zachowaniu wobec kapłana". Otóż to, co się wydarzyło w styczniu 2010 roku, podczas spotkania z abp. Hoserem było głęboko niestosownym zachowaniem wobec mnie, zachowaniem obraźliwym, obrzydliwym, które odbieram jako traumatyczne. Rana po tamtym zachowaniu trwa we mnie do dzisiejszego dnia. (...) Mam nadzieję, że abp Hoser przeprosi, daję mu szansę wyjścia z twarzą z tej sytuacji

- przekonywał. Jak widzimy, nie chce mówić o treści rozmowy, rzuca tylko ohydne insynuacje w kierunku pedofilskim, bo taki charakter miał skandal z udziałem kard. O'Briena.

 

3. Czwartek, 11 lipca 2013 roku. Ksiądz Lemański pędzi na kolejną spowiedź w trosce o Kościół do znanego z promowania wszystkiego co antykościelne radykalnie lewackiego radia TOK FM. Tam właśnie, sugerując emocje i mocno podkreślając, że robi to po raz pierwszy, "wyznaje" swoją wersję rozmowy z arcybiskupem Hoserem.

Zacytujmy większy fragment, bo to konieczne by zrozumieć ten charakter owego wyznania:

Anna Wacławik-Orpik: Dziękuję, że zgodził się ksiądz na rozmowę. Mam świadomość, że będzie to dla księdza trudne.

Ks. Wojciech Lemański: W ostatnim czasie nie mam łatwych rozmów. Najpierw były trudne rozmowy z moim biskupem. A teraz każda rozmowa z tymi, którzy do tamtych wydarzeń powracają - pytaniami, opiniami - przywodzi to wydarzenie. W oświadczeniu zawarłem wszystko , co chciałem powiedzieć. Wszystko, co serce mi podpowiadało. Uznałem, że określenie "niestosowne zachowanie wobec księdza" w zupełności oddaje to, co się wydarzyło w styczniu 2010.

Tych samych terminów używałem w listach do mojego biskupa, nuncjusza apostolskiego oraz podczas pamiętnej sesji kurialnej z udziałem arcybiskupa Hosera i innych osób, które wymieniłem w oświadczeniu. Uważałem, że powinienem właśnie taką formą opisową zastąpić dosłowność. Ona nie była konieczna, by można było z tej sytuacji wyjść przez uznanie winy, przeproszenie, bez dosłowności w opisaniu samego zdarzenia.

Wiem, że przypisywanie cech pewnych zachowań kardynała O'Briena (kardynał, który zrezygnował z funkcji ze względu na oskarżenia o "niewłaściwe zachowania" na tle seksualnym) zachowaniom arcybiskupa Henryka Hosera jest absolutnie nieuprawnione i krzywdzące dla arcybiskupa. Za spowodowanie, sprowokowanie tego typu domysłów przepraszam arcybiskupa Hosera. Nie to było moim zamiarem.

Chciałabym wrócić do tego zdarzenia ze stycznia 2010 roku. Co się właściwie wtedy stało?

- W całym zajściu chodziło o moje zaangażowanie w dialog chrześcijańsko-żydowski. Było to doświadczenie bardzo dla mnie przykre, bolesne, nieprzypadkowe.

Do spotkania doszło z inicjatywy arcybiskupa Henryka Hosera. Pojechałem do kurii, by się z nim zobaczyć. Rozmawialiśmy o problemach w miejscowym dekanacie. Mówiąc o tych nieprawidłowościach, arcybiskup wyraźnie schodził na problematykę szczególnie mi bliską - mojego zaangażowania w dialog chrześcijańsko-żydowski. Padały słowa, które nie miały nic wspólnego ani z moją działalnością duszpasterską, ani z problemami, które podnosiłem w liście. Były natomiast opiniami na temat Żydów w ogóle, na temat potrzeby albo raczej braku potrzeby kontaktu z Żydami, dialogu z Żydami.

W pewnym momencie nawet wskazałem, że bardzo chętnie porozmawiam na ten temat, bo to dla mnie bardzo ważne, bardzo bliskie, ale nie o tym teraz mamy rozmawiać. Nasze spotkanie zaczynało być coraz bardziej emocjonujące, bo ksiądz arcybiskup właśnie na to kładł nacisk. Zaczął wracać do swoich spotkań ze wspólnotą żydowską, do sugestii, że to nie jest środowisko, z którym warto mieć kontakty, że to środowisko mało wiarygodne - tak to nazwijmy. W pewnym momencie arcybiskup dość emocjonalnie zapytał, czy jestem obrzezany. Mnie zatkało. Zareagowałem wtedy inaczej niż teraz. Po prostu spytałem: "Ale o co ksiądz arcybiskup pyta? Jak można?". A z tamtej strony było spokojne, wyważone, z premedytacją ponownie zadane to samo pytanie: "Niech ksiądz powie, nie ma w tym nic nienormalnego. Niech ksiądz powie, czy ksiądz jest obrzezany, czy ksiądz należy do tego narodu". Dobrze, że ta rozmowa się wtedy skończyła.


Jak Państwo widzą, w tym dniu, przed audycją - wedle księdza Lemańskiego - nikt poza nim i arcybiskupem nie wie rzekomo o treści tej rozmowy. Co więcej, ksiądz Lemański sam podkreśla, że rzucił na arcybskupa wstrętne sugestie o jakieś nadużycia związane ze sferą seksualną. Z rozmowy wyraźnie wynika, że wyznanie o rzekomych pytaniach arcybiskupa związanych z dialogiem-polsko żydowskim jest dla niego trudne i pada po raz pierwszy.

I to jest podstawa do bardzo poważnych pytań. Ale najpierw cofnijmy się nieco w czasie.

 

4. Środa, 10 lipca 2013 roku. Janusz Palikot gości u Moniki Olejnik. Wspólnie recenzują i reedukują Kościół.

Palikot mówi:

To czy ten biskup miał czy nie miał racji w sprawie księdza Lemańskiego to jest dla mnie drugorzędne, o ile nie jest prawdą, bo to byłby element skrajnie niebezpieczny, a jest taka informacja... w mieście, że chodziło o dosyć okropne zarzuty. Mianowicie rzekomo biskup miał pytać księdza Lemańskiego czy jest obrzezany.

W momencie gdy Palikot stwierdza, że "jest taka informacja" i dochodzi do źródła, na chwilę się waha. Bo zdał sobie sprawę, że podaje informacje, których nie powinien jeszcze podawać. Przecież w tym momencie ksiądz Lemański gra jeszcze rolę człowieka, który nie chce powiedzieć o co chodzi, treść rzekomej rozmowy jest podobno jego, i tylko jego, tajemnicą! O rzekomych pytaniach o obrzezanie powie dopiero następnego ranka w TOK FM.

Pytanie: skąd Palikot wiedział o tym, co powiedział? A może nie tyle się o tym dowiedział, co jego środowisko, ludzie powiązani z Urbanem i byłą esbecją, realizują pewien scenariusz? Pytanie zasadne tym bardziej, że jest w tej układance jeszcze jeden kamyczek.

5. Piątek, 12 lipca 2013 roku. W kioskach jest dostępny wulgarny tygodnik antyklerykalny "Fakty i Mity". To po prostu inna wersja urbanowego "NIE", pismo, które zatrudniało swego czasu esbeka, mordercę księdza Jerzego Popiełuszki, Grzegorza Piotrowskiego. A nie jest wykluczone, że nadal pisze on dla FiM pod pseudonimami. Tygodnik ten, jak każdy, by zostać wydrukowany musi być zamykany kilka dni wcześniej. Nie ma żadnych szans by wyznania księdza Lemańskiego w TOK FM, z czwartku 11 lipca, mogły znaleźć się w gazecie. Zresztą, nie ma żadnego ich opisu. Jest jednak coś, co sugeruje, że twórcy pisma wiedzą co będzie się za kilka dni działo. Zamieszczają "komiks", który doskonale odwzorowuje opowieść księdza Lemańskiego. Przepraszamy za wulgarne treści, ale nie mamy wyjścia, musimy pokazać poniższe zdjęcie:

 

PYTANIE: Skąd gazeta kumpli mordercy księdza Jerzego miała wcześniej wiedzę o tym jak będzie wyglądało "wyznanie" księdza Lemańskiego? Skąd znał wcześniej treść tego "wyznania" Palikot? Może to w ogóle nie było "wyznanie", tylko element esbeckiego scenariusza, który krok po kroku jest realizowany w celu przeprowadzenia kolejnego ataku na Kościół? Uderzenia w biskupa, który bez względu na cenę pozostaje wierny nauczaniu Kościoła katolickiego?

gim

 

 

 

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Polecamy wSklepiku.pl:"Ksiądz Jerzy Popiełuszko 1947-1984, walka, męczeństwo, pamięć"

autor:Leszek Sosnowski

Ksiądz Jerzy Popiełuszko 1947-1984, walka, męczeństwo, pamięć

 

 

 

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych