Pojednanie? Prawda? Wyznanie win? Nie ma potrzeby. Sierakowski nawołuje: „Odczepmy się od Ukraińców”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Sławomir Sierakowski, przywódca środowiska Krytyki Politycznej, znanego z chłodnego stosunku do polskich wartości patriotycznych udzielił okolicznościowego wywiadu „Rzeczpospolitej” dotyczącego Zbrodni Wołyńskiej. Osobliwością jest samo uczynienie z niego specjalisty od Wołynia i oddanie mu w gazecie całej strony, a jeszcze więcej miejsca na portalu rp.pl.

Sierakowski opowiadając o swoich kontaktach z ukraińską filią „KP”, o doskonałym porozumieniu i braku konieczności jednania się na tle historycznym cytuje swojego ukraińskiego przyjaciela Jarosława Hrycaka:

Moim zdaniem nie możemy dać się uwikłać w treść sporów o pamięć etc., ze względu na formę, jaką narzucają społecznej debacie takie spory. Nie wierzę, żeby na poziomie praktyki i codzienności historyczne traumy miały jakikolwiek wpływ na bieżąca świadomość Ukraińców. Mamy tych traum po prostu za dużo. Co ma rzeczywisty wpływ to nieludzkie praktyki wobec Ukraińców stosowane przez Polaków wzdłuż granicy (m. in. i przede wszystkim na Wołyniu, regionie straszliwie depresyjnym i gospodarczo zaj..., gdzie życie ludzi kreci się wokół możliwości zarobku w Polsce, czyli tak naprawdę zależy od swawoli urzędników konsularnych i straży granicznej). (...) Najbardziej mnie w tej 'historycznej polityce' dziwi, to że wszyscy chętnie pamiętają to, co było 70 lat temu, a 10 lat temu już nie. Przecież na przeszłą rocznice mieliśmy ogromną kampanię z 'przebaczenia i pojednania' na Ukrainie. Kuczma wtedy wszystkich przeprosił, pomodlił się razem z Kwachem, wszyscy się upili i pojednali. Czy ktoś o tym w ogóle wspomina?

Jak rozumiemy, wspólne pijaństwo Kwaśniewskiego z Kuczmą powinno rodzinom ofiar Rzezi Wołyńskiej wystarczyć.

Guru młodych lewaków apeluje, by nie przeceniać kwestii przeprosin za zbrodnię sprzed 70 lat.

To powinna być sprawa każdego ze społeczeństw, bez wymuszania przeprosin i rosnącej niestety niecierpliwości. (…) Każdy kraj ma swój rytm w radzeniu sobie z własnymi winami. My za sprinterów także nie uchodzimy. Jarosław Hrycak, ukraiński historyk, apelował kiedyś o zrozumienie, wskazując nie tylko na świeże doświadczenie niepodległościowe, ale także na słabość elit ukraińskich, historycznie uwarunkowaną, dodajmy, że także przez Polskę zawinioną. Ja się z nim zgadzam i odczepiłbym się od Ukraińców. Wymuszanie przeprosin przynosi zazwyczaj przeciwny skutek do zamierzonego.

A tak szef „Krytyki” rozprawia o kategorii ludobójstwa, której oczywiście do Rzezi Wołyńskiej by nie zastosował:

Po pierwsze ludobójstwo nastawione jest wyłącznie na zagładę ludzi. Nie na zdobycie ziemi, nie na uczynienie państwa jednolitym narodowo, tylko na zagładę dla zagłady. Gdyby Ukraińcy dążyli do ludobójstwa, nie pozwalaliby na polskie ucieczki, nie dokonywaliby tak spektakularnych zbrodni, strasząc pozostałych Polaków. Trzeba powiedzieć jeszcze o jednej rzeczy, że ofiarom to nic nie pomoże, nie zmienia to moralnej kwalifikacji tego czynu bez względu na to, czy nazwiemy to ludobójstwem czy czystką etniczną.

To spora manipulacja Sierakowskiego, bo taki bałamutny argument można zastosować do każdej zbrodni. A w ogóle to najlepiej nie zajmować się przeszłością, bo nie dość, że ofiarom nie pomożemy, top w dodatku nam wszystkim możemy tylko zaszkodzić.

Katastrofy i pamięć o nich to, jak wiadomo, zawsze jest zabawa zapałkami. Infantylna, pociągająca i niebezpieczna. Odpowiedzią może być tylko integracja społeczeństw.

Ale nie będzie integracji społeczeństw, nie będzie zdrowych i bliskich relacji polsko-ukraińskich, jeśli nie będą one oparte na prawdzie. Choćby nie wiem, jak bardzo Sierakowski i jego kompani chcieli od niej uciec.

rp.pl /

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych